bali sie przyznać podwładni. Mam wrażenie, że podobna sytuacja ma miejsce w przypadku kolejnych części Bonda. Co to jest? Naiwniacka do bólu historyjka, która ani nie bawi, ani nie trzyma w napięciu...Rozumiem- chodzi o konwencję, pewną świętość, którą albo się rozumie, albo nie. To ja nie rozumiem. I mam odwagę się przyznać. Zastanawiam się dlaczego nic tu nie gra? Daniel Craig jest męski, Javier Bardem diaboliczny (jedynie on wniósł jakąś wartość w ten obraz), Judi Dench też nic nie musi udowadniać. Więc to chyba kwestia scenariusza, który nadawałby się na kreskówkę a nie na film dla dorosłych ludzi. Jedynie Adel odrobiła lekcje- czołówka z jej utworem jest najjaśniejszym punktem całości- żałuję, że na niej nie poprzestałam. Bond jest nagi, widać całą jego słabość. Taki dół może być punktem wyjścia do lepszej przyszłości- ciekawe czy będzie?
Wreszcie ktoś prawdę napisał! Ta historia wcale nie wciąga, a brzydki Craig jest drętwy, jak całował tę Francuzkę to aż się patrzeć nie chciało. Popieram!!!!
Pierwsze i najważniejsze
Ten tytuł nie ma prawa nosić miana BONDA, to nie jest Bond tylko jakiś film akcji i to dość kiepski
Nie lubie Bondów z Brosnanem, przesadzili tam z gadżetami, ale cały schemat Bonda jest tam zachowany
Ach, więc to o schemat chodzi... W takim razie jak oceniasz "Licencję na zabijanie"? No i dwa poprzednie filmy z Craigiem, bo i w nich schemat został jednak mocno zaburzony...
Dałem Licencji na zabijanie 8 gwiazdek. Mam dokładnie taki przypis: "Ósemka tylko i wyłącznie za dziewczynę bonda, trochę za mało formuły bonda w bondzie jak dla mnie"
Zwykle u mnie Bondy dostawały po 8 gwiazdek, kilka dostało po 9 :)
Potem już te troche słabsze po 7 gwiazdek no i dwa tytuły załapały się na 6 czyli scenariuszowa kiła z Lazenbym i właśnie Skyfall
Haha chyba tak... Po obejrzeniu Spectre było mi trochę smutno, że nie wrzucil na koniec "Och James" Bo scena miała potencjał a i sam film w porównaniu do poprzednich części i praktycznie całej serii zrobił reset. (Spectre, Bloefeld i reszta)
Ja się przyznam, że trochę się za schematem stęskniłem i chętnie zobaczyłbym kolejną część taką, jakie były np. części z Moore'm, tzn. formuła i nic więcej :) No ale nie ma na to liczyć raczej...
A czyż scenariusze starych Bondów nie były kreskówkowe? Zwłaszcza tych z Moore'm... Sam Ian Fleming nazywał swe książki i filmy na ich podstawie "dobranockami dla dorosłych", zatem coś jest na rzeczy :)
Zgadzam się w pełni z autorem wątku! Nadrabiam ostatnio wszystkie części Bonda, bo nigdy nie przepadałam za filmami akcji i całą serię po prostu unikałam. Trochę żałuję, bo niektóre naprawdę mi się spodobały od lat 60. po 90., ale ta część jest na razie po prostu najsłabsza. Craig nie pasuje mi w ogóle do roli Bonda. Tylko czołówka z Adele była naprawdę warta uwagi ;)
Wolałem te starsze Bondy. W tych nowszych brakuje mi tego zamierzonego przerysowania. Dajmy na to przeciwnicy Bonda (zazwyczaj była to prawa ręka głównego czarnego charakteru), jak np koleś rzucający kapeluszem z ostrzem czy wielkolud z metalowymi zębami, który potrafił zagryźć rekina. Albo lokacje jak baza w kraterze wulkanu lub dziwne bronie. Może nie było to realistyczne ale miało swój klimat, którego tutaj brakuje. Jak ktoś wcześniej wspomniał, ten film nie powinien być o J. Bondzie tylko o jakimś nowym bohaterze.