Slaughterhouse niczym nie wybija się na tle wielu innych slasherów z lat 80ych. Należy co prawda do tych z większym budżetem, więc jest niezły technicznie, ale od strony fabularnej, czy nawet realizacyjnej jest do bólu przeciętny.
Jest sobie stara rzeźnia, właściciel nie chce jej sprzedać, mają go wysiedlić. Ma on niedorozwiniętego syna. Syn chrumka jak świnia, jest gruby i obleśny. I lubi zabijać. Nie jarają mnie tacy zabójcy w slasheerach. Takie czarne charaktery nie są straszne, tajemnicze ani nawet śmieszne, raczej żałosne i obleśne. Na szczęście nasz świniak zabija fajnym tasakiem, a po przebraniu w mundur policyjny był nawet zabawny.
Reszta bohaterów to policja, gość chcący wykupić rzeźnię i grupka nastolatków.
Zabójstwa są nierówne, pamiętam tylko jedną scenę gore, ale w sumie nie było źle.
Ogólnie taki kretyński pigslasher :) dobrze się to ogląda, ale wrażenia to na mnie nie zrobiło.