Koleś jadący TIRem słucha "Sheena is a punkrocker", niezły początkowy wątek z tym umarłym chłopakiem, dają radę efekty i tyle na plusy.
Książki nie czytałem, film jak dla mnie do zapomnienia szybkiego. Momentalnie niezły, kilka razy zwrot akcji mnie zaskoczył (a raczej pewne wątki) ale generalnie film do bólu przewidywalny. Po 1. Głupio wyglądały te cysterny (może sie mylę ale chyba cały czas ta sama jeździła) które na takim odludziu po bocznej drodze przy lasku jeździły niemal non stop bez sensu, wyraźnie jakby było to potrzebne tylko do filmu a z logiką na bakier. 2. Przyjeżdża rodzina z kotkiem a obok cmentarz stary dla zwierząt - wiadomo co będzie i tylko na to każdy czeka - i tak się dzieje. 3. Dziwak z sąsiedztwa zabiera bohatera na wyprawę w celu zakopania kota, a potem się tłumaczy że to po to żeby mała nie płakała za kotem, a tak w ogóle to on (ten kot) będzie po ożyciu wściekły, a tak jeszcze poza tym to przy okazji ściągnął na nich jakieś zło, ale spoko, chciał chyba dobrze, wybaczcie... 4. Beznadziejny aktor grający główną rolę. 5. Debilna końcówka z dzieciakiem w roli głównej.
Podsumowując, film sprawia wrażenie splecenia czgokolwiek z jakiś zbitek, jakby ktoś miał pomysł a brak realizacji. Wiele debilnych wątków - np bohater rozpacza po stracie syna, przychodzi dziwak że on na pewno myśli o zakopaniu dziecka na smętarzu, wmawia mu to (odradzając jednocześnie) i tamten nagle postanawia tak zrobić. Czy końcowe sceny - maluszek wraca jako zabójca, zabija matkę i dziwaka, ojca prawie, po czym ojczulek idzie zrobić to samo z żoną że ona niby taka nie będzie... Koniec
rzeczywiście, ksiązki nie czytałeś. Bo gdybyś przeczytał, więcej rzeczy byłoby dla Ciebie jasne ;) Cysterny były potrzebne, i dzieciak na końcu był również na swoim miejścu.
Ale zgodzę się z tym, że główny aktor lipny, jak i tez z tym, że to jeden wielki zlepek obrazów, be jakiegoś pomysłu.