Ekranizacja całej trylogii moim zdaniem plasuje się na taką porządną 6.
Jednocześnie lekkie i urocze, ale z drugiej strony było dużo błędów i wpadek, od których zgrzytały zęby.
Filmy przyjemne do obejrzenia na wieczór, ale zdecydowanie nie jest to nic wyższych lotów.
Aktorzy. Naprawdę nie było najgorzej, powiedziałabym, że w miarę panowała równowaga. Kompletne drewno w postaci Gideona(przedstawić jedną twarz w 3 filmach to już chyba naprawdę jakiś nowy rodzaj sztuki, przyznaję order z ziemniaka), ale reszta dosyć przeciętnie.
Momentami bardzo fajne poczucie humoru, które podniosło moją ocenę. Kilka razy się szczerze uśmiałam. Tańcząca Gwen na stole - mistrzostwo. ;)
Na plus zdecydowanie także muzyka.
Najwyższa pora na błędy.
Jednym z idiotyzmów, który zapadł mi w pamięć była ucieczka głównej bohaterki. Dramatyczna scena walki, a po niej słowa "Gwen musisz się ukryć!". No tak przecież to jasne, że jak ktoś musi się ukryć przed wpływowymi bandziorami z nieograniczonymi środkami na koncie, to rusza w trasę najnowszym, sportowym audi w jebutnym kolorze, którego odgłos silnika słychać w sąsiedniej dzielnicy. :D
Geniusze!
Największa wpadka tego filmu przez, którą obniżyłam ocenę wydarzyła się pod koniec.
Gwendolyn i Gideon uciekają z chronografem, ścigani przez złych bandziorów, którzy dyszą im w kark. Co trzeba zrobić w takiej sytuacji? Oczywiście, że zatrzymać się i wyznawać dozgonną miłość połączoną z gorącymi pocałunkami pod gwiazdami. Świetna pora i miejsce! To było tak kiczowate i oklepane, że złapałam się za głowę...