Do "Smerfów" w Nowym Yorku podchodziłem sceptycznie. Nie pasował mi pomysł przeniesienia akcji z magicznego średniowiecza do naszych czasów, do tego te słownictwo (Sorry itd)...
Film okazał się nawet dobry, chociaż wiele elementów fabuły naiwna. Ładnie wykonane smerfy. Najgorszy dla mnie to był Dubbing... zbyt bardzo przyzwyczaiłem się do serialowego, gdzie ładnie to wszystko było ułożone... nosowy głos Ważniaka itd... a tutaj wywrócono to na drugą stronę.
Najmocniejszy w tym filmie jest poczciwy Garguś i jego Klakier. Do Stuhra w roli głosu G miałem wcześniej pewne wątpliwości, jak się okazuje niesłusznie - Owszem, różni się drastycznie od serialowego... ale Stuhr tak go modelował, tak wczuł się w postać, że Garguś miażdży całą niebieską konkurencje. Animacja Klakiera i rechot kotka...
Dobre teksty Big G, nawet wygląd nie jest tragiczny...
Film ma trafiać zarówno głównie do dzieci, ale też mruga do starego pokolenia, któremu na smerfach wyrosły zęby.