A nad słabą stroną formalną, techniczną, dialogami, grą aktorską też szkoda się rozwodzić.
Sęk w tym, że ten film nawet jako dzieło propagandowe sam się pogrąża. Bo gdyby oszczędzono sobie przegiętych tez i prymitywnych zabiegów propagandowych to mógłby on przekonać jakąś grupę nieprzekonanych, a w takim stanie powiększa on grono oszołomskie ośmieszając forsowane tezy.
Co najbardziej ironiczne to, że jest w nim scena, gdzie facet tłumaczy jak mają działać "Nożyce Golicyna". Skoro reżyser jest w pełni świadomy tej taktyki propagandowej, to czemu ją stosuje? W ten sposób można odnieść wrażenie, że sam jest narzędziem tej propagandy, którą rzekomo w filmie i poza filmem zwalcza. A więc jak to jest z panem panie Krauze?
Nikt nie każe wymieniać wszystkich absurdów.
Ale tak z 4-5 dla dania naprzykładu to by wypadało. Inaczej można się narazić na zarzut gołosłownego pomówienia.
A jeżeli się wspomina o "nożycach Golicyna", to wypadałoby najpierw samemu się dowiedzieć, jak działają. Inaczej można się ośmieszyć stawiając z nosa wydłubane zarzuty, co niniejszym uczyniłeś.
Dyskusja z dziesiątką... ciężka sprawa.
Nikt mi niczego nie może kazać - to ustalmy na wstępie. Również co wypada w mojej wypowiedzi, a co nie. Dlatego proszę sobie swoje wstępy schować w buty. Nie widzę ani jednego powodu by "wypadało" przepisywać argumenty, które padły wielokrotnie. To jest coś czego nie wypada - czyli powtarzać te same teksty. Bo to jest brak szacunku dla czasu czytelnika. Internet już dawno jest zaśmiecony zbyt wielką liczbą wypowiedzi tych, którym wydaje się, że odkrywają przed innymi nieznane prawdy, podczas gdy powtarzają znane banały.
Tak więc "dziesiątko" - ośmieszenie w twoich oczach to dla mnie pochlebstwo. Niewielkie ale jakieś.
" Bo to jest brak szacunku dla czasu czytelnika. Internet już dawno jest zaśmiecony zbyt wielką liczbą wypowiedzi tych, którym wydaje się, że odkrywają przed innymi nieznane prawdy, podczas gdy powtarzają znane banały."
Pięknie powiedziane.
Tylko czemu w takim razie mają służyć wszystkie twoje wpisy tu, skoro wypisujesz bzdury a na poparcie twoich słów pozostawiasz nicość?
Czy ty sam przypadkiem nie jesteś twórcą tego śmietnika?
Racja. To jest nie tylko zły film jako film, ale również marne dzieło propagandowe. Pojawiają się w nim nawet oczywiste kłamstwa.
Danie 1-dynki temu dziełu jest jak najbardziej uzasadnione (zły film + szkodliwa propaganda). Jeżeli z kolei ktoś daje temu filmowi dyszkę i uważa go za genialny, to musi wzbudzać wątpliwość co do swej poczytalności, co rzutuje na marną jakość komentarza takowej osoby.
O, następny od gołosłownych oskarżeń. Poproszę o 3 przykłady oczywistych kłamstw.
hahaha..to tak jak rozmawiać ze ślepym o kolorach, skoro kłamliwie oceniasz zły film jako genialny, to zapewnie wynika z tego ,że nie umiesz rozróżnić kłamstwa od prawdy.
Możesz "dziesiąteczko" przedstawić na jakim poziomie posługiwał się j. angielskim ś.p. Lech Kaczyński?
Nie wiem, a co to ma do rzeczy?
Prosiłem o 3 przykłady oczywistych kłamstw.
Forma odpowiedzi jest chyba oczywista:
1. w filmie było tak. W rzeczywistości w sposób oczywisty nie było tak tylko śmak. Więc film w sposób oczywisty zawierał kłamstwo.
2. jw z innym przypadkiem
3. jw z innym przypadkiem.
Ja wiem, że was to przerasta intelektualnie i tego nie jesteście w stanie zrobić. Ale uparłem się, żeby publika którą chcecie kokietować też to zobaczyła.
W filmie jest scena gdzie aktor grający ś.p. Lecha Kaczyńskiego prowadzi biegle dialog w j. angielskim. W rzeczywistości L. Kaczyński nie znał tego języka ni w ząb. Nie mogło więc to mieć miejsca.
Teraz rozumiesz? To dodatkowo przyjmij do wiadomości prostą rzecz: nie dyktujesz tutaj zasad. I nikt nie musi ci się podporządkowywać. Każdy odpowiada w taki sposób w jaki uważa za właściwe. I cieszyć się powinieneś, jeśli ktoś w ogóle zaszczyci cię odpowiedzią, bo w każdej wypowiedzi tutaj dowodzisz, że nie warto.
A to, że prezydent Lech Kaczyński nie znał języka angielskiego, wiesz może z prasy? Jeżeli tak, to trochę mało. ;)
"O angielskim Lecha Kaczyńskiego mówiła w grudniu 2008 r. „Rz” pierwsza dama Maria Kaczyńska: „Już dawno temu obchodziliśmy 30-lecie nauki angielskiego. Mąż zna angielski biernie. Pisząc habilitację, korzystał sam z materiałów i publikacji anglojęzycznych. Niejednokrotnie zdarza się, że poprawia tłumaczy i zawsze uważnie wsłuchuje się w tłumaczony tekst. Potrzeba mu konwersacji i w wolnych chwilach trenuje ten język”."
http://www.rp.pl/artykul/456391-A-gdybys--polityku--mowil-jezykami.html
To się zdecyduj, czy nie znał ni w ząb, czy znał biernie. Bo to jednak dość zasadnicza różnica.
FYI: uczył się na bieżąco, również w czasie prezydentury. Głównie dlatego, aby poprawić czynną znajomość języka.
No i 2 sprawa: ja nie pamiętam z filmu sceny anglojęzycznej konwersacji prowadzonej przez Kaczyńskiego. Możesz przypomnieć okoliczności?
Wg tego, co ja zapamiętałem - angielski w filmie pojawia się jedynie w związku z amerykańskim dziennikarzem kontaktującym się z Niną i jej szefem oraz w związku z pobytem Niny w Chicago.
Nie pamietasz? To o czym w ogóle dyskutujesz? Radzę obejrzeć film zanim zacznie się zgrywać eksperta.
Rozmowa w filmie miała miejsce podczas przedstawienia wydarzeń w Gruzji i Kaczyński prowadził w niej dynamiczny dialog z Saakaszwili. Absurd.
Dlaczego absurd?
Kaczyński i Saakaszwili byli serdecznymi przyjaciółmi - co zresztą uwidoczniło się przy pogrzebie Kaczyńskiego.
Rozmawiali ze sobą wielokrotnie w 4 oczy, najprawdopodobniej właśnie po angielsku.
A film w odróżnieniu od wielu jedynkowiczów oglądałem. Tyle, że 5 miesięcy temu, więc o jakimś nieistotnym szczególe mogłem zapomnieć.
Zaprzeczasz słowom ś.p. Marii Kaczyńskiej, która znała bodaj 5 (albo więcej języków), że jej mąż znał j. angielski biernie. Czyli zaprzeczasz faktom.
Znać angielski biernie =/= nie móc gadać po angielsku z serdecznym przyjacielem.
Kręcisz.
Nie będę kontynuował dyskusji z osobą zaprzeczającą faktom tylko w celu postawienia na swoim.
Właściwie to ja tak powinienem napisać, gdy się okazało, że Kaczyński jednak znał angielski lepiej niż "ni w ząb".
user krzych66 nadal mataczy na tutejszym forum.
W aktualnym podwątku dyskusji znowu zaprzecza faktom niezgadzając sie z tym, że film "Smoleńsk" fałszuje rzeczywistość sugerując, że Kaczyński mógł biegle prowadzić konwersację w języku angielskim. Maria Kaczyńska potwierdziła bierną znajomość angielskiego przez męża, a wiadomo co oznacza znajomość bierna jezyka obcego.
Tak więc nie mógł mieć miejsca przedstawiany w filmie dynamiczny dialog z Saakaszwili. User krzych66 prowadząc akcję dezinformacyjną tworzy własne fakty i podaje je jako prawdziwe mimo nawet jak stwierdza nie jest tego pewny.
Była w Gruzji. Zdaj sobie sprawę z wagi tego argumentu; naprawdę rozmawiali przez tłumacza a w filmie bezpośrednio. Wciórność, zbrodnia i gwałt. LOL.
2. Zarzuty o wybuchu chybione. Właśnie obejrzałem ten fragment.
Jeśli można wiedzieć: gdzie oglądałeś?
Ukazało się jakieś DVD? Jest coś w sieci?
Czyli nie jesteś w stanie zrozumieć, że jesteś zaślepionym propagandzistą. Tylko to chciałem potwierdzić
Wybuch w kabinie, pokazany jako przemieszczająca się, z prędkością paru metrów na sekundę (bo siedzący na sąsiednich fotelach świadomi sytuacji podają sobie ręce), ściana ognia. Poza miotaczem ognia nie ma innego źródła takiego zjawiska, a chwilowo A.M. o nim nie wspominał.
Scena symboliczna, skrót myślowy itd.
W sposób przez ciebie opisany zazwyczaj są przedstawiane wszelkie wybuchy w filmach. A że nie tak przebiegają w rzeczywistości? Wyrzuć do śmietnika wszystkie filmy z wybuchami.
Jak ta "Scena symboliczna, skrót myślowy itd." ma działać, skoro tyle jest głosów, że "S" to paradokument (sam Krauze, czy Zelnik). Poza tym jakże często wystąpieniom A.M. towarzyszyła w tle animacja z wybuchami rozrywającymi samolot podchodzący do lądowania. Też miało to być symboliczne, czy było socjotechniką aby ten obraz wrył się w pamięć? "Filmy z wybuchami" nie wnikają do świadomości tak dalece, bo widz ma świadomość konwencji (jeżeli nie ma, to źle ustawiono kategorię wiekową). Dosłowne pokazanie wybuchu, zwłaszcza takiego, jest kłamstwem. Zwłaszcza w sytuacji poszukiwania na ekshumowanych ciałach ofiar śladów materiałów wybuchowych. Bo albo już coś wiemy, albo wciąż poszukujemy przyczyn tragedii.
No, to łap jeszcze jedną animację:
https://www.youtube.com/watch?v=N9vekGdU6yo
Zwróć uwagę, że między wybuchami w skrzydle a wybuchem w kadłubie upływa chwila czasu. To jest ten czas, w którym ludzie w środku żyją, ale wiedzą już, że są skazani na zagładę. Więc krzyczą, panikują, łapią się za ręce, próbują włączać telefony itd.
Sam wybuch materiału kruszącego taki, jaki jest, jest całkowicie "niefilmowy" i dlatego przedstawia się go symbolicznie. Jakby na filmie wyglądała scena taka: stoi samochód na ulicy, nagle jest błysk (1-2 klatki filmu) i w miejscu samochodu na ulicy jest dziura w ziemi? Nie wyglądałaby. Co nie znaczy, że film kłamie. On jedynie symbolicznie przedstawia rzeczywistość zgodnie ze swoją konwencją.
Teraz nagle zrobiona na zamówienie polityczne animacja jest niezbitym dowodem? Skoro na nagraniu z czarnej skrzynki nie ma wybuchów, to jak określono ich liczbę i czas pomiędzy nimi? Ano tak, aby pasowały do teorii. A Twój opis wydarzeń na pokładzie ma jakieś oparcie w dowodach, czy też służy podkręcaniu emocji? W innym poście piszesz, że Krauze nakręcił dokument fabularyzowany, to pierwszy krok do uznania go za ustaloną prawdę. Wielu widzów nigdy nie będzie poszukiwać wiedzy u źródła (nawet w materiałach Podkomisji, które przecież nie potwierdzają w pełni wcześniejszych rewelacji Konferencji Smoleńskich) więc pewnie o to chodziło.
Animacja sama w sobie nie jest dowodem na nic. Ona tylko zbiera i przedstawia syntetycznie i z pewnymi uproszczeniami to, co wiadomo z innych źródeł. Graficznie widać lepiej, o czym rozmawiamy.
"Skoro na nagraniu z czarnej skrzynki nie ma wybuchów, to jak określono ich liczbę i czas pomiędzy nimi?"
Przecież miałeś podane:
Drugi wybuch w skrzydle umiejscowiono w punkcie zalogowania komunikatu TAWS#38 "Landing". Tam się dużo zalogowało: współrzędne GPS, kurs, prędkość, wysokość, pochylenie, przechylenie itd. Oraz od groma nagle występujących awarii urządzeń umieszczonych właśnie w skrzydle. W okolicach tego punktu polski rejestrator parametrów lotu zarejestrował dwa silne wstrząsy, tak jakby samolot został z olbrzymią siłą uderzony od góry.
Trzeci wybuch (w kadłubie) umiejscowiono w punkcie zamrożenia FMS, czyli de facto w punkcie w którym przestała działać elektronika pokładowa. Przyjęto ostatnie zalogowane wartości.
Pierwszy wybuch - na podstawie rozmieszczenia szczątków przed brzozą Bodina.
Czasy - na podstawie zalogowanych czasów i prędkości samolotu.
To oczywiście nie wyklucza większej ilości drobnych eksplozji.
Polecam również analizę Joergensena - umiejscawiającą w czasoprzestrzeni eksplozje na podstawie trajektorii lotu oraz rozmieszczenia szczątków. W dokumencie końcowym KS masz uroczy rysunek schematyczny wyjęty z tej analizy.
Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych się nie dopatrzyła, a ma przygotowanie zawodowe i wieloletnie doświadczenie. W gremiach uznawanych przez Ciebie za wiarygodne doszukałem się tylko u jednego speca doświadczenie w badaniu wypadków śmigłowców (jak dalekie są od samolotów, zwłaszcza w sytuacjach awaryjnych, z łatwością znajdziesz). Nagranie w Podkomisji odsłuchuje muzykolog (wiadomo słuch absolutny) i podobno kwestionowała rzucanie k..wami przez załogę.
Mały wtręt - 11 września w Nowym Jorku. Obie wieże zapadają się w postaci uwału płaskiego z prędkością swobodnego opadania w polu grawitacyjnym. Cały świat widział to w transmisji bezpośredniej i przyjął, że powodem było uszkodzenie konstrukcji przez uderzenie, a następnie pożar. Ale zawaliła się też trzecia wieża, w którą nic nie uderzyło, ani na nią nie upadło. W ruinach wież po kilku tygodniach odnajdywano jeszcze ciekły metal i kawałki słupów z prostymi ukośnymi cięciami. Płonące paliwo lotnicze nie stopi stali, a zapis filmowy katastrofy budowlanej odpowiada raczej kontrolowanemu wyburzeniu. I co, i nic, na żadną konferencję mnie nie zaprosili.
Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych wielu rzeczy się nie dopatrzyła, mimo, że miała napisane czarno na białym w dokumentach szczegółowych, które miała w rękach. Mam nadzieję, że Państwowa Prokuratura się dopatrzy i że będzie to przed przedawnieniem się przestępstwa urzędniczego.
Niemniej, dokumenty, zapisy itd. zostały. Dyslokacja szczątków została. Logi poszczególnych urządzeń elektronicznych zostały. I uczciwie do sprawy podchodząc nie można udawać, że ich nie ma. Żadne podnoszenie wielkiego autorytetu wysokiej komisji (z której nb. żaden człowiek nie miał żadnego doświadczenia w badaniu katastrofy dużego samolotu pasażerskiego) nie zmieni faktu, że wbrew jej ustaleniom samolot za brzozą nie wykonywał żadnej beczki autorotacyjnej tylko leciał prosto kursem równoległym do pasa startowego z delikatnym wznoszeniem. Aż doleciał do ściśle określonego GPS-em punktu TAWS#38, w którym 70 tonowa konstrukcja tak oberwała od góry, że aż się w kabinie na chwilę nieważkość zrobiła. A podwozie pod wpływem bezwładności weszło w kadłub jak przy przyziemieniu.
To są mój drogi ścisłe fakty. Odnotowane przez aparaturę pokładową. A to, że wysoka i utytułowana komisja wolała ich nie widzieć, świadczy przeciw komisji a nie przeciw faktom.
user krzych66 nadal mataczy na tutejszym forum.
W aktualnym podwątku dyskusji znowu zaprzecza faktom niezgadzając sie z tym, że film "Smoleńsk" fałszuje rzeczywistość sugerując, terię wybuchu niezgodną z rzeczywistością. Powołuje się przy tym wnioski jakie zostały wyprowadzone, przez osoby co prawda z tytułami naukowymi, ale nie mającymi doświadcenia w badaniu katastrof lotniczych. Ogólnie user krzych66 stosuje tutaj zasadę, że wielokrotnie powtarzane kłamstwo ma szansę zacząć funkcjonować jako prawda.
co powiesz o tym zdarzeniu ?
http://www.tvn24.pl/wiadomosci-ze-swiata,2/kirgistan-katastrofa-tureckiego-samol otu-transportowego,707340.html
Gdzie były ładunki wybuchowe i w jakiej sekwencji następowały?
Starczy spojrzeć na zdjęcia, że z samolotu zostało tyle co z rządowego TU 154.
Na pierwszy rzut oka - tam była eksplozja oparów paliwa i/lub pożar. A o tym, ile czego z czego zostało, to można by powiedzieć, patrząc w dokumenty szczegółowe, a nie na kilka zdjęć nie dających wyobrażenia całości.
Zwróć uwagę na szczegół: nie znajdziesz na żadnym zdjęciu kadłuba pękniętego wzdłuż.
W obu przypadkach ze zdjęć nie można wyciągnąć żadnych związków ponieważ tych zdjęć jest mało i są słabej jakości. Kadłub TU 154 był w podobnych kawałkach jak tego transportowego B747. W obu zostały tylko ogony jako jakaś większa część. Rozpad obu samolotów był na tak drobne elementy, że naprawdę nie wiem gdzie zobaczyłeś to pęknięcie kadłuba wzdłuż. Dodam, że nawet gdyby ono było to nie przesądza to o wybuchu.
Wybacz, części rozbitego samolotu niechlujnie niszcząc je Rosjanie przenieśli koło hangaru.
Kiepskiej jakości filmy i zdjęcia nie mogą być powodem do przeprowadzenia śledztwa.
Wobec braku faktów, z powodu braku badań uszkodzonych części można założyć wszystko i wysnuć każdy wniosek, czego dowodem jest prezentowany przez Ciebie plik pdf.
Przyjmij do wiadomości, że normalne załogi samolotów nie lądują we mgle, lądują na lotnisku zapasowym, szczególnie gdy na pokładzie mają VIPy.
Sama próba lądowania w takich warunkach już jest próbą samobójczą.
Wierzę głęboko, że Cie nie przekonam, ale podziwiam takich jak Ty, że potrafią uwierzyć jeśli tylko zechcą.
Nie zdziwię się jak za rok będziemy dyskutować na temat świętości Pana Lecha Kaczyńskiego i będziesz pewny ,ze on nim jest.
Zdjęcie tam przedstawione jest normalną częścią dokumentacji fotograficznej zdarzenia i przedstawia to, co przedstawia: duży fragment kadłuba samolotu leżący tam, gdzie upadł, zanim jakiekolwiek ekipy sprzątające się do niego dotknęły.
Na zdjęciu widać to, co widać: rozerwanie wzdłuż a nie w poprzek osi, na całej długości, wywinięcie blach na zewnątrz aż do prawie wyprostowania, upadek na stronę wewnętrzną, całkowite niemal usunięcie środka łącznie z instalacjami samolotu i izolacjami.
Ze zdjęcia wysnuwa się wniosek taki, że fragment dany został rozerwany i oderwany od reszty w wyniku eksplozji wewnątrz, która miała miejsce nad ziemią a nie na ziemi i która wyrzuciła zawartość poza kadłub.
Gdyby dany fragment był zniszczony w wyniku uderzenia o ziemię, miałby wyłącznie pęknięcia poprzeczne, a jego zawartość byłaby wprasowana w środku jak w puszce z konserwą.
Ponadto przyjmij do wiadomości, że załoga TU-154 NIE LĄDOWAŁA. Który to fakt jest bezspornie ustalony na podstawie stenogramów rozmów z kokpitu. Ja rozumiem, że prawda została ustalona i żadne fakty tego nie zmienią, niemniej te fakty są takie jakie są.
To Ty i Tobie podobni przyjmują taki wniosek jako pewnik. Pęknięcie takie lub inne mogło nastąpić z różnych powodów.
Bez technicznych badań poszczególnych części to wchodzimy w świat fantazji.
Podobna sytuacja to Jedwabne ile osób mogło się zmieścić w wiejskiej stodole, ile osób mogło umrzeć.
Dywagacje, udowadnianie, a nikt nie dokonał ekshumacji w obrębie miejsca zdarzenia.
Rosyjską wersję katastrofy TU154 też można uznać za formę bajki ponieważ obejmowała ona bardzo powierzchowne badania.
Dopóki nie będzie badań części tego samolotu nie można stwierdzić że był wybuch bomby.
Zazdroszczę Ci Twej wiary, przypuszczam ,ze bardzo mocno wierzysz w Boga i zbawienie. Naprawdę Ci zazdroszczę.
http://www.msn.com/pl-pl/wiadomosci/polska/sensacyjny-szczeg%C3%A3%C2%B3%C3%A5%E 2%80%9A-na-nagraniu-z-tupolewa-macierewicz-o%C3%A5%E2%80%BAmieszony/ar-BBrGMIi