Po obejrzeniu filmu czuję tylko smutek. Pojawiają się nieuniknione pytania o sens walki, o cenę, jaką człowiek jest w stanie zapłacić za wartości... O to wreszcie, kiedy walka w imię ojczyzny i wolności przeradza się w uzależnienie od silnych emocji... O traumę, którą jest w stanie zagłuszyć jedynie kolejna dawka niebezpieczeństwa. Przypominają mi się obrazy takie, jak "Czas Apokalipsy", czy "Łowca jeleni".
Co to jest wolność? Co to jest męstwo i odwaga? Jakie zachowanie jest honorowe, a jakie już nie? Co to znaczy być patriotą, bohaterem, mężczyzną, ojcem?
Najbardziej podobało mi się w tym filmie właśnie to, że nie dawał gotowych odpowiedzi, ale z pewną surowością prowokował do kolejnych pytań.
Mimo wszystko emocją, która zostaje po obejrzeniu "Snajpera" jest smutek. Mam poczucie, że główny bohater jednocześnie wygrał i przegrał. Postąpił słusznie i pobłądził. Był wierny ideałom i zdradził je.