Mnie się nawet podobał. Bohater, nie powiem, całkiem przystojny, i ten kapelusz i peleryna... Wydawało mnie się, że to Hugh Jackman.
Tylko scena z ukrzyżowaniem jest lekkim przegięciem. Nie lubię tak łopatologicznej symboliki.
Bardzo podobny do Jackmana :) No i efekty specjalne można pochwalić, bo są na całkiem przyzwoitym poziomie. Do obejrzenia.
Film nawet, nawet. Głównego aktora lubię:) Tylko denerwowała mnie trochę ta religijność i rozterki bohatera, no bo skoro sądził, że i tak ta dziewczyna Meredith zginęła i i tak pójdzie do piekła, to mógł się nie rozpijać i nie dać ukrzyżować, tylko zrobić z tym dziadostwem porządek od razu;p
No właśnie, albo skoro i tak miał wrócić na ścieżkę przemocy, to mógł się szybciej namyślić i uratować tego chłopca. A tak lekko patetycznie wyszło.
Purefroy dobrze wypada w roli bożych wojowników. Klimat, scenografia, kostiumy - pierwsza klasa. Kilka patentów było naprawdę na poziomie. Film mi się podobał, bo żywię sentyment do prozy Howarda, ale zamiast pożyczać bohatera i dramatycznie przerabiać (tu wydaje mi się strasznie zmasakrowano opowiadanie "Księżyc czaszek") mu przygody wystarczyło na tym poziomie dosłownie zekranizować któreś (lub inteligentnie kilka ożenić) z opowiadań o Solomonie Kane'ie (np. "Wzgórza umarłych", "Dzieci Aszura", "Nocne skrzydła").
Zupełnie się z tym nie zgadzam. Aktorstwo w wykonaniu tego pana w owym filmie - słabe. Scenografia, kostiumy - do tego chyba najmniej się można przyczepić, jakkolwiek niektóre sceny wydawały się dość ubogie. Efekty przyzwoite? Niestety nie mogę się zdobyć na takie określenie - lipę widać zwłaszcza w końcowej walce. Ale co boli najbardziej to scenariusz i dialogi - fatalne. Strata czasu...
Zejście z krzyża było przegięciem. Oprócz tego pod koniec filmu, brat Solomona przebił mu mieczem serce, a nasz super-bohater walczył dalej i to jak !
6/10