Właśnie że jest super-sztampowy. Każde z 10 wesel jest skrócone do przemówienia weselnego, które ma być niby-śmieszne. A tylko pokazują efekty brania różnych środków odurzających lub stymulujących. No i wszystkie ślubo-wesela są albo protestanckie albo żydowskie reformowane albo laickie. Dobrze, że w Polsce jeszcze odróżniamy ślub od wesela, nie tak jak w USA, gdzie to już w niektórych kręgach zredukowało się do kolejnej imprezy z popijawą.

Sceny komediowe są poniżej poziomu filmów dla nałogowych palaczy zioła.

Jest to po prostu 10 nieudanych, słabych scenariuszy skoncentrowanych do jednego filmu tak, żeby go można było tanio nakręcić w Południowi Kalifornii.