Franz Oberhauser jako szef organizacji Scpectre wypada przyzwoicie, potrafi zaszkodzić Bondowi, ale nie potrafi w żaden sposób przerazić, brakuje mu wyrazu i charyzmy. Mając na uwadze takie postaci jak Scaramanaga, czy Goldfinger, Oberhauser prezentuje się jak grzeczny chłopczyk, a o jego wyczynach możemy usłyszeć jedynie od innych. Waltz gra korzystając z bardzo dobrze nam już znanych nut, jakie prezentował w Bękartach wojny i innych produkcjach, gdzie wcielał się w czarny charakter.
Cała recenzja: http://mechaniczna-kulturacja.blogspot.com/2015/11/nowy-stary-bond-recenzja-film u-spectre.html
Nawet Waltz nie jest cudotwórcą i nie da się stworzyć ciekawej postaci bez sensownego scenariusza w dodatku z bardzo wątłą fabułą. Nie zgodzę się z recenzją, że są świetne sceny akcji, raczej jest średnio, a ostatnie 30 minut akcji po prostu nuży, to nie jest finał godny Bonda. Lepsza jest początkowa część filmu z panem Hinxem i to Bautista stworzył tu ciekawszą postać, a przynajmniej jej kolejne pojawienia się na ekranie zwiastują, że coś się będzie działo.
No trzeba przyznać niestety, że scenariusz praktycznie nie istnieje i nie postarano się o wykreowanie ciekawych postaci. Moim zdaniem jednak właśnie sceny akcji (choć przegięte) sprawiają, że na filmie można wysiedzieć w miarę dobrze się bawiąc
Od momentu gdy pan Hinx ginie w pociągu dla mnie akcja siada i już się tak dobrze nie bawiłem, bo postać Waltz i cały ten wątek był dość absurdalny, dobrowolnie jadą do jego centrum na pustyni, żeby ich zabił, czy torturował ? To, że nie zdjęli mu zegarka, który przeszkadza przy krępowaniu to cud, cała postać i wątek jest trochę nonsensowna, lepszym czarnych charakterem był pan White.