Wypisujemy wszystkie błędy w filmie, a dużo ich było, oj duzo.
No więc...
- Bomba wybucha przy Harrym i tylko lekko go rani w twarz. Ta sama bomba zabija, a raczej zmiata z powierzchni ziemi Venoma i Eddiego.
- Zanik pamięci Harrego rodem z Mody na Sukces.
- Peter z Harrym co rusz dostają w łeb i nic im nie jest. A potem Harry traci pamięć od lekkiego uderzenia.
Jest więcej, ale nie chwilowo pamiętam...
Nie wiem czy mozna to uznac za błąd ale mnie najbardziej wkurzyło pojawienie sie symbiotu. Otóż w komiksie to on przyleciał na statku Chalengera którego musiał uratowac Spider, w ten sposób "podczepiając" sie pod niego. A na tutaj czarny przybysz laduje sobie niedaleko Peter, cóż za bezsens ;((
Podana przez Ciebie sytuacja pochodzi z serialu animowanego. W komiksie Spider-Man przywiózł czarny kostium z odległej planety, zwanej Battleworld, na której miał miejsce ważny crossover "Secret Wars".
http://www.spider-man.pl/index.php?id=info/spiderman/kostiumy
Jest jeszcze ostatnio scena (Sandman uderza w Spidera tak, że zgięła by się niejedna ciężarówka, a tutaj nic, no i to całe zbiegowisko...), wątek Eddy'ego zdecydowanie za mało rozwinięty, zbyt komediowe potraktowanie Symbiota działającego na Petera. To, poza tym, co wcześniej mówiono, najbardziej mnie uraziło.
No i jeszcze to że laska Petera tak nagle zaczęła kręcić z Harrym gdy ten nie miał pamięci...
Nie wiem czy można to potraktować jako błąd, ale kiedy Peterem zawłądnał symbiot i zaczął nosić czarne wdzianko, to wyglądało ono zupełnie jak te stare (tyle, że w innym kolorze), nawet zdejmował je w taki sam sposób - a spójrzcie chociażby na serial animowany.
No właśnie też się zastanawiałem...
Skoro Symbiont nie pozwalał się oddzielić od żywiciela, to czemu Peter na początku mógł zdjąć swój czarny strój?
Flint Marco wpada do dołu z piachem, naukowcy co prawda dostają informację, że zmieniła się masa ładunku, ale nikomu się nie chce ruszyć dupy i sprawdzić, co właściwie się stało. Naciągane bardziej niż durexy.
Tatuś Gwen patrzy na swoją córeczkę zwisającą z wysokości kilkudziesięciu pięter i ze stoickim spokojem, przy zachowaniu obojętnego wyrazu twarzy, zadaje głupie pytanie "Co ona tam robi?" (ale to już wina wyjątkowo drewnianego aktora).
Lokaj Harry'ego cały czas wiedział, że jego tatuś sam się zabił, ale mówi mu o tym dopiero, jak Harry ma już oszpeconą twarz po wybuchu granatu.
W ogóle to głupie jest powielanie motywów z ostatniej walki - w każdym filmie Mary Jane zostaje użyta jako przynęta, w każdym filmie Spidey dostaje taki łomot, że mu się rozdziera maska, i w każdym filmie robi coś takiego, że czarny charakter sam się zabija. Deja vu kłania się w pas.
Dorzuciłbym do tego całą masę błędów, dotyczącą postaci Venoma:
- Eddie Brock kierował swoją nienawiść przeciwko Spider-Manowi, a nie Peterowi Parkerowi
- Eddie Brock jest w komiksie tęgim człowiekiem o pokaźnej posturze, a tutaj to jakiś patyczak z lalusiowatą gębą
- Tak samo chuderlawo wygląda sam Venom, zwłaszcza jeśli ma się w głowie jego potężną budowę ciała z komiksu
- Morda Venoma wyszła tylko znośnie - zęby są za krótkie, nie ma też znaku charakterystycznego w postaci długiego jęzora
- Venom wrzeszczy, skrzeczy i piszczy jak dinozaur z Parku Jurajskiego
- Pajęczyna Venoma jest słabsza od tej Spider-Mana, choć powinno być odwrotnie
- Venom układa się z innym superłotrem, żeby zabić Spider-Mana, choć w rzeczywistości dużo bardziej realnym jak na tę postać wyjściem byłoby dla niego dogadanie się z Parkerem w celu zabicia zagrażającego mu superłotra, a dopiero potem obrócenie się przeciwko Pająkowi
- Notoryczne odsuwanie twarzy Venoma w celu pokazania lalusiowatej gęby Tophera Grace'a
- Last but not least: Venom jest tutaj żałosną miernotą, która ginie po kilkunastominutowym starciu ze Spider-Manem
I jeszcze jedno:
- Brak poczucia humoru u filmowego Venoma, przez co Topher zyskuje w tej roli na drętwocie i braku wyrazu