Bazując na książce Daniela Keyesa i tym, co już wiem o osobowości wielorakiej, stwierdzam, że tak złożony i fascynujący problem można było przedstawić zupełnie inaczej, lepiej.
Zdaję sobie sprawę, że film leży w kategorii "thriller", stąd taka historia, niemniej jednak produkcja traci, między innymi, na dziwnym elemencie sci-fi, który był zupełnie niepotrzebny i przeczący nawet zasadom fizyki, oraz na realizacji tematu.
Zamiast ukazać ludzi z rozszczepieniem osobowości jako jednostki wymagające troski, pomocy, współczucia i zrozumienia, dostajemy dawkę sugestii, że są to osoby nienormalne, z urojeniami i ekstremalnie niebezpieczne, że nas wszystkich pozabijają i w ogóle. O ile mogę się zgodzić z zagrożeniem, jakie płynie ze strony takich pacjentów, o tyle nie godzę się na ukazywanie ich w sposób jednoznacznie negatywny. Dodając pierwiastek sci-fi, o którym wcześniej wspomniałam, można odnieść wrażenie, że twórcy również nieco drwią z problemu. Zwykły widz może albo stwierdzić, że owa choroba to bujdy i ją zbagatelizować, albo uwolnić falę obaw, że gdzieś taki ktoś może żyć i może stanowić zagrożenie porównywalne do bomby atomowej, tym samym uwalniając także falę nienawiści, zamiast empatii, jak to zwykle ludzie mają w zwyczaju.
Nie można jednak zaprzeczyć hipnotyzującej grze aktorskiej McAvoya oraz temu, że film trzyma w napięciu.
Pozostaje tylko niedosyt - na 23 osobowości pokazano zaledwie kilka i niestety nie w takiej formie, jakby się tego oczekiwało.
Wciąż liczę jednak, choć są to płonne nadzieje, na ekranizację historii Billy'ego Milligana i że w tym wypadku produkcja o złożoności problemu osobowości wielorakiej będzie taka, jak być powinna.
7,5/10