Dobrze się oglądało, starali się młodzi aktorzy, muzyka w tle udana, tematu nie trzeba reklamować. Warto film obejrzeć, bo jest taki polski, nie skażony zachodnią modą. I smieszny i wzruszający, w sumie grejt
Przecież w książce nie ma żadnej dziewczyny, więc co robi tutaj Aleksandra Woźniak? Scenarzyści w Polsce już robią tak jak w Ameryce, że do każdego filmu (nawet najbardziej ku temu niestosownego) muszą wpakować jakąś totalnie żenującą żeńską postać.
Od tego filmu wieje taką nudą i sztucznością, że aż niedobrze się robi. Nie wiem co chciał reżyser stworzyć, ale nic dobrego z tego nie wyszło. Wyszło cos okropnego.
Uwielbiam Niziurskiego, ale to co prezentuje ten film to kompletne dno. Reżyseria cieniutka jak żyleta, a aktorstwo mlodych jest okropne.3/10
Jestem wielkim entuzjastą prozy Niziurskiego, choć „Sposobu…” akurat nie czytałem. Szkoda ze patrzycie na ten film przez pryzmat książki i nie chcecie dostrzec czegoś naprawdę wartościowego.
Zdążyłem wywnioskować ze treść książki była jedynie delikatną inspiracją dla nakręcenia tego filmu, ze nie powoływano się na nią...
"Nie umieć to pestka, ale udawać, że się nie umie, to dopiero sztuka" - czyli nie uczyć się, a pozornie umieć:-) to był sposób na Alcybiadesa.
Czy tylko na niego?
Tak zwykli mawiać bohaterowie książek pana Edmunda Niziurskiego.
Nie ganił ich za to.
Od starych słyszeli: "Będziesz się uczył, jak nic innego nie...
Tę żałosną Sponę przebił Klub Włóczykijów. Autor się w grobie przewraca. Przepraszam, Panie Edmundzie, w imieniu twórców, za te dwa gnioty. Kiedyś ktoś jeszcze wziął się za Awanturę w Niekłaju i Księgę Urwisów - też słabe, ale o niebo lepsze od tych najnowszych filmideł. Jedynie Marek Piegus z 1966 r. dał radę.