Jako film dzieło mocno średnie. Przedwojenna szkoła i schemat. A już styczność z realiami życia lat
50-ych - zerowa. Propagandowa wydmuszka!
Jakaż to była straszna zbrodnia: chcieć wyjechać z hermetycznie zamkniętego kraju!
W pierwszej połowie lat 1950. istotnie zdarzył się jeden przypadek, gdy załoga uniemożliwiła pasażerowi porwanie samolotu na zachód. Tyle, że w ówczesnych warunkach politycznych, pochwycony porywacz został skazany na śmierć zaś wyrok wykonano. Ten zaś film, przez delikatność, nie wspomina o podobnych szczegółach. Podobnie jak nie wspomina o wielu kolegach filmowego Maresza, pilotach Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, których po powrocie nad Wisłę aresztowano, poddano torturom i skazano z absurdalnego zarzutu szpiegostwa na rzecz imperializmu.
Pisarz Meissner i reżyser Buczkowski musieli oczywiście iść na liczne kompromisy w mówieniu prawdy, jeśli chcieli się utrzymać z pisania / reżyserowania. Ale z dzisiejszego punktu widzenia czasami budzi to niesmak.
Ja to wszystko wiem. Ale tu oceniamy filmy i to co w nich jest. A nie to czego w nich nie ma ;-)