PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=710569}

Sprawa wiary

A Matter of Faith
5,2 344
oceny
5,2 10 1 344

Sprawa wiary
powrót do forum filmu Sprawa wiary

Wszystko spoko i film nawet też, taki przyjemy do oglądania gdyby nie fakt że wszystko kręci się wokól religii i wiary w Boga. Ten film tak na prawde nie dopuszcza innej opcji. I to co jest błędem ludzi wierzacych to fakt że nie akceptują tego że ktoś ma swoje przekonania, podczas gdy ludzie nie wierzacy nie mają z tym problemu. Wiary nie da się nauczyć, nie da się zmusić innych do wairy. I już odbiegając od filmu.. przykre jest gdy rodzice nie akceptują wyborów swoich dzieci bo chcą żeby ich nasladowały. Gdy człowiek wierzy ma racje, to jego racja, gdy nie to też ją ma.

Sayu24

Zabawne, bo ucząc się o funkcji Zeta (dzeta) Riemanna, ciągu Fibonacciego, nieskończenie małych podziałach (różniczce Leibniza/Newtona) odnoszę wrażenie, że matematyka na odpowiednim poziomie (teoretyczna i dyskretna idąca w stronę rozwiązań matematycznych z dziedziny fizyki kwantowej) jest w stanie odpowiedzieć na to pytanie, czy istnieje Bóg. Tylko świat naukowy, głównie ten ścisły, zbytnio nie chce się zająć udowodnieniem aksjomatycznym Boga, bo byłby to niepodważalny dowód i nie byłoby już miejsca na brak wiary i naukowe podejście - stąd moim zdaniem niechęć i poniekąd strach, aby nauka nie stała się narzędziem w rękach fanatyków religijnych, a takich nie brakuje i nie będzie brakować, co historia już pokazała. Nauka z założenia ma być doświadczalna, powtarzalna ( w warunkach laboratoryjnych dawać te same, lub bardzo zbliżone wyniki, po uśrednieniu). Samo to powinno z góry wykluczyć istnienie wyższej świadomości, która stworzyła wszelkie algorytmy rządzące wszechświatem. Ale im bardziej poznajemy fizykę kwantową, tym bardziej zaczynamy rozumieć, że jest coś więcej. Dostrzegamy perfekcję matematyczną w naturze i możemy oczywiście założyć, że natura mając miliardy lat na popełnianie błędów w końcu w drodze pomyłek wytworzyła mechanizmy doskonałe, albo bliskie doskonałości, bo możliwe, że mają wady. Aczkolwiek wady te są uznawane w naszym pojęciu. Z innego punktu widzenia mogą być zaletami. Dlaczego zatem nie założyć, że istnieje coś na perfekcyjnym poziomie i przyjąć, że przekracza to znacznie nasze możliwości i nie dane nam będzie nigdy osiągnąć perfekcji? Ale mało który naukowiec myśli aż na takim poziomie abstrakcji i jest dolny połączyć naukę z teologią i filozofią. Dawne szkoły jak pitagorejska chociażby, odeszły w zapomnienie. W starogreckich szkołach uczono kompleksowo, komplementarnie, spójnie. Wiedza nie wyklucza istnienia doskonałości, czy wyższych stanów świadomości. Może kiedyś stworzymy sztuczną inteligencję, która stanie się perfekcyjna. Czy wtedy nie nazwie się jej Bogiem? Może ona będzie zdolna tworzyć kolejne światy? Wszechświat poznaje sam siebie poprzez nas samych i tym samym dochodząc do granicy przekracza sam swoje możliwości tworząc nowe alternatywy. Wciąż do przodu, nigdy w miejscu, stare umiera, nowe się rozwija. A my istniejemy po to, by od czasu do czasu dokonać skoku rozwojowego, który pozwoli na rozwój wszechświata. Jesteśmy ważni, bez tego nie byłoby rozwoju, ale w ostatecznym rozrachunku przemijamy. Tylko kto z tych siedmiu miliardów ludzi w ogóle się nad tym zastanawia? Jest wiele filmów o tej tematyce. Znacznie lepiej zagranych. Tree of life, czy Bóg nie umarł chociażby. Pozdrawiam.

webrunner

Muszę przyznać że jestem pod ogromnym wrażeniem, nie tyle nawet faktu że Twoja wypowiedź jest równocześnie konkretna ale i tak bardzo rozbudowana, co inteligencji jaką widze w każdym zdaniu i faktu że zmusiło mnie to do głębszych przemyśleń dlatego odniose się do kilku fragmentów. Niestety nie bardzo znam się na zagadnieniach zarówno matematyki jak i fizyki żeby potwierdzić albo zaprzeczyć co jest tutaj możliwe a co nie. Ale nie mając wiedzy w tym zakresie na pewno nie będę zakładać że jest to niemożliwe bo nauka może bardzo dużo i znacznie więcej. Ale moim zdaniem zawsze jest miejsce na " brak wary". Nawet jakby istnienie Boga zostało udowodnione naukowo, nie da się się nikogo zmusić do wiary. Jakby ktoś mi to naukowo przedstawił, nie byłabym w stanie powiedzieć "ok ale ja nie wierzę ani w Boga ani w tą teorię". Nic by to dla mnie nie zmieniło, zaakceptowałabym to jako zbadany fakt, ale nie zyskałabym wiary. Wiara i wiedza o czymś to coś cupełnie co innego.
Założyć fakt że istanieje coś więcej - można. Założyć fakt że jest coś tak perfekcyjnego i że my tego nie osiągniemy - można. Nie ma w tym nic złego i nikt nie napisał że takie myślenie jest błędne. Ale każdy ma swoje racje, w to co wierzysz to Twoja racja i nikt inny nie musi się z tym zgadzać. Są ludzie prości na tyle, że nie potrzeba im do szczęścia / spełnienia faktu że jest coś ponad to co znamy i czego doświadczamy. Ale są tacy co z myślą o np. kontunuacji życia po śmierci czują się z tym lepiej. I w żadnym z tych przypadków nie ma ludzi gorszych ani ludzi w błedzie. Ja zgadzam się z faktem że założyć można wszystko nawet jakieś absurdy, można się nad nimi zastanawiać i rozważać prawdopodobieństwo tego na ile coś mogłoby być prawdą. Ale dalej, nie ma rzeczy perfekcyjnych ( moim zdaniem). Bogami nazwali się ludzie tworzący West World, dlaczego? bo są "stwórcami"? Bo kontrolują inne "życia"? nie są Bogami - są ludźmi. Co nie znaczy też że Bóg to jest byt nadprzyrodzony. Bóg to jest ( nie obrażając nikogo) postać fikcyjna.
I masz racje nikt na codzień się nie zastanwia nad tą tematyką, my żyjemy w czasach gdzie kwestia wiary jest ogromnym problemem a nie powinna nim być. Wolność wyborów i szacunek do odmiennego zdania to jest coś czego ludziom teraz brakuje.

ocenił(a) film na 4
Sayu24

Moim zdaniem, całkowicie mylisz się, pisząc, co powinno i co nie powinno teraz być. Akurat jest na odwrót.

Sayu24

Warto zapamiętać:
1. Nauka nie jest w stanie udowodnić Boga z 3 prostych powodów:
a) jeśli dowód jest prawidłowy, to udowodniony twór nie jest Bogiem. Przykład - choćby dowód na istnienie Boga Godla;
b) jeśli udowadniany jest rzeczywiście Bóg, to na zasadzie błędu petitio principii - wniosek zawarty jest w założeniu;
c) brak powyższych błędów implikuje inny błąd, a mianowicie formalny - innymi słowy - z przesłanek nie wynikają wnioski. Czyli coś jak 2+2=7.

Działa to w dwie strony i wynika to z samej natury logiki.

Tacy ludzie jak Pascal czy Montaigne, jeśli już próbowali uzasadniać istnienie Boga, to poprzez cuda. Zakład Pascala powszechnie jest źle rozumiany. Był on pisany dla kogoś, kto chce wierzyć, ale ma hamulce typu - "nie czuję tego"; "chcę wierzyć, ale wydaje mi się to nierealne".

Ogólnie problem z całym dyskursem na temat istnienia Boga jest taki, że wierzący często reprezentują niedojrzałą postawę, gdzie religia służy przede wszystkim do spajania społeczeństwa; ludzie niewierzący mają ten sam problem - przenoszą na religię swoje relacje z ojcem / rodzicami (fakt znany od ponad 100 lat - Freud wychodził od tej przesłanki). Stąd dyskusje tego typu mają niewiele wspólnego z racjonalnością, a są silnie nacechowane emocjonalnością po obu stronach. Ludzie dojrzale wierzący raczej się tym tematem specjalnie nie ekscytują - podobnie, dojrzały ateista to nie jest wojujący ateista.

webrunner

Mógłbym zapytać kreacjonistów. Jeśli wg nich Bóg sam się stworzył (niby jak?) to w ten sam sposób mogło powstać życie na Ziemi, czyli z materii międzygwiezdnej. gdyż podobny skład chemiczny atomów i cząsteczek posiada człowiek. Oczywiście jako agnostyk nie neguję całkowicie istnienia Boga, jednak teoria naukowa jest mi bliższa aniżeli teologia.

Tomik_4

w samo sedno ;)

Sayu24

Dzięki. Staram się być obiektywny w kwestii wiary. Pozdrawiam:)

Tomik_4

Pismo Święte, nauka kościoła jednoznacznie wskazują na fakt, że Bóg nie ma ani początku ani końca, Ty oczywiście, jak każdy z Nas patrzysz na świat przez pryzmat czasu i przestrzeni, więc z naszego logicznego punktu widzenia wszystko ma swój początek i koniec bo jest ograniczone właśnie czasem. Jeśli przyjmiesz na chwilkę, że Bóg jest bytem doskonałym a nie stworzeniem, który stworzył przestrzeń i czas a sam nie jest nimi ograniczony to twierdzenie, że Bóg nie ma początku ani końca będzie miało dla Ciebie nowe znaczenie i sens. Jezus ciekawie o tym mówi żydom "Zanim Abraham stał się, JA JESTEM", innym razem m.in. w Apokalipsie odniósł się do stworzenia opisując siebie w tym stworzeniu słowami Jam jest Alfa i Omega, mówi Pan Bóg,
Który jest, Który był i Który przychodzi, Wszechmogący. To jest temat rzeka, innym ciekawym faktem jest konstrukcja jak i treść księgi stworzenia, Genesis jest jakby chwalebnym poematem, pieśnią wręcz i brak w nim treści naukowych, bo nie o takie chodziło. Kościół, w tym obecna jego głowa Papież Franciszek odniósł się bardzo stanowczo (nie on pierwszy) do teorii naukowych dotyczących mechanizmów ewolucji i rozwoju gatunków, potwierdzając brak sprzeczności nauczania kościoła i nauki. Polecam posłuchać https://www.youtube.com/watch?v=STGP_oeoWSQ oraz https://www.youtube.com/watch?v=Q74FjHxX0eI Sam jestem świadkiem, istnienia Boga i właściwie to co przeżyłem wystarczyło by mi w zupełności aby wierzyć (a własciwie wiedzieć) ale wiem, że moim obowiązkiem jest poszukiwanie prawdy, jaka by nie była -rzetelne, co staram się robić z różnym skutkiem. Mój ulubiony fragment z pisma
Ap.3 20-21: Oto stoję u drzwi i kołaczę:
jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy,
wejdę do niego i będę z nim wieczerzał,
a on ze Mną.

gawmil

Fakt Boga nie ima się czas, bo nie obowiązuje Go prawo grawitacji. Czas jest wynikiem grawitacji i pędu. A raczej jakby to dokładniej ująć czas jest jednostką w układzie SI potrzebną ludziom do określenia pędu (przemieszczenia się w czasie). Grawitacja jak wiemy wpływa na czas, zakrzywia materię, a tym samym wpływa na pęd. Staram się pisać bardzo prosto, aby nie stosować naukowego bełkotu. Prostym i logicnym zarazem jest fakt, że Boga, przy założeniu, że istnieje nie obowiązuje ani czas, ani grawitacja, ani pęd. Jest poza tym. Jest formą bezcielesną, jeśli założyć logicznie, że w ogóle istnieje. Polecam książkę pt.: "Kod Boga" autorstwa Gregga Bradena. JAHWE - litery JHWH, bowiem nie istnieją naturalnie samogłoski w hebrajskim (są dodane sztucznie) określają zgodnie z alfabetem hebrajskim liczby, które to są odpowiednikiem liczb atomowych pierwiastków takich jak wodór, tlen, azot. "Jam jest, który jest." Czyli jestem pierwiastkami, które są obecne we wszechświecie i stanowią jego budulec. Zrozumienie tego, prowadzi do wniosku, że Bóg jest czymś w rodzaju samoświadomego algorytmu (programu), który jest autonomiczną istotą, niepodlegającą prawom fizyki, zdawałoby się, a jednocześnie wypełnia wszechświat i jest jego budulcem. I faktycznie wieczna przemiana pierwiastków, które de facto nie przemijają, tylko ulegają przemianie, prowadzi do logicznego wniosku, że czas Boga nie obowiązuje. Ja bym to ujął jeszcze nieco inaczej. Bóg jest czymś w rodzaju energii świadomej, wypełniającej wszechświat i jest powodem, dla którego wszechświat istnieje i rozwija się. Spłycanie tego, to w ogóle jakiś kosmos. Poziom nauki w szkołach, kościołach, meczetach, świątycniach jakiejkolwiek religii jest niedorzeczny, bo podany w wersji dla maluczkich. Żydzi uczą się Tory, gdy są dorośli. List do Koryntian, pieśń nad pieśniami maja prawo poznać dopiero po ślubie, bo to erotyk i trzeba być bardzo dojrzałym emocjonalnie, aby go zrozumieć, w pełni przyswoić i zastosować w życiu w relacji z kobietą. To jest istny przewodnik po fascynacji ciałem kobiety i mężczyzny, pełny wzajemnej adoracji, szacunku i tolerancji, a jednocześnie smutny, bo mowa w nim o uczuciu króla Salomona i królowej Saby, którzy jeśli dobrze pamiętam, widzieii się tylko raz w życiu. Aczkolwiek nauki Żydów nigdy nie wyszły poza krąg żydowski i mało kto wie, ile nakazów i zakazów posiadają. Moglibyśmy się od nich uczyć. A jednocześnie potrafią niszczyć strefę Gazy, szkolić kobiety w armii, bo gdy muzułmanin zginie z ręki kobiety, nie trafi do raju, gdzie są dziewice. (Koszmarnie naiwna religia pod tym względem - islam). W buddyzmie wierzą w reinkarnację - co też jest absurdem. Liczbę Bogów i demonów maja niezliczoną. O innych religiach już wspominać nawet nie ma sensu. Drażni mnie, gdy ludzie rozumieją tak płytko Boga i wszechświat, nie starając się dostrzec głębi. Ale widocznie nie mają potrzeby. Inni zaś czasu, bo zarabiać muszą liczni na tych nielicznych, którzy są zbyt ogarnięci zarabianiem, swoim egoizmem, by myśleć na tym poziomie. Gdyby tak było, miiarderzy zainwestowaliby w edukację ludzi, w rozwój dla dobra ludzkości, zarówno poprawiając ich stan bytu, jak i możliwości edukacji. 10 miliarderów byłoby zdolnych przewrócić świat korporacji do góry nogami, zanim ktoś by ich sprzątnął, gdyż byliby niewygodni dla NSA, CIA, KGB, korporacji i innych, którym porządek tego świata odpowiada taki, jaki jest, a rewolucja na miarę nauk Jezusa, Mahatmy Gandhiego, Marcina Lutra, Nelsona Mandeli, czy nawet Marksa i Engelsa jest niewskazana. Ktoś z was wie, że ksiązka Marksa i Engelsa była zakazana w druku? Wisienką na torcie jest indeks ksiązg zakazanych. Niestety chreścijaństwo też się przysłużyło niechlubnie , ale to już nie nauki Jezusa, tylko dawna mafia w czarnych sutannach. Zaczęło się od nawracania siłą, przez wyprawy krzyżowe, na średniowieczu skończywszy (1000 lat uwstecznienia naukowego). Nasze "cudowne" dziedzictwo odbiło się wielką czkawką. Po dziś dzień nie mamy w sobie za grosz tolerancji dla odmienności poglądów, myślenia i postępowania. Ale też jeśli będzie taka wolna amerykanka w myśleniu i postępowaniu, to za wiele ludzkość nie osiągnie. Raz około 400 tysięcy pracowało nad projektem Apollo, drugi raz nad projektem Manhattan jakieś 130 tysięcy osób. Potem już nie udało się zmusić tak wielkiej liczby osób do współpracy. Siła tkwi we współpracy ludzkości, we wzajemnym napędzaniu się do rozwoju, podobnym myśleniu. Na sam koniec taka uwaga, że każda cywiliacja dochodziła do granicy rozwoju, a potem upadała. Na jej zgliszczach wyrastała kolejna i tak wciąż. Pytanie, czy ludzkość wyciągnie w końcu z lekcji historii wnioski i pójdzie dalej, zmieni w końcu coś pod koniec XXI wieku. Bo obecna forma rządów żadnego kraju nie powinna mieć racji bytu, z ekonomicznego punktu widzenia polska, amerykańska rosujska i inne gospodarki również - kto zna się na ekonomii, wie doskonale, co mam na myśli.

Tomik_4

Bóg się sam nie stworzył - jeśli On stworzył czas, przestrzeń i materię - to nie miał początku, bo istniał, zanim powstał czas, a jeśli mam rację, to nie można wyznaczyć początku, jeśli nie ma co mierzyć

Atki123

Dokładnie, w skrócie to co napisałem wcześniej :)

Atki123

Wszystko ma swój początek i swój koniec we wszechświecie. Już teraz klimat na Ziemi stopniowo się ociepla. Od kilku lat obserwujemy zanik zim w Europie. A tej zimy - o zgrozo - śniegu nie widać nawet w Skandynawii! Za kilka milionów lat słońce stanie się zimnym czerwonym karłem, ale zanim to się stanie zacznie zwiększać swoją objętość do tego stopnia że przestaną się tworzyć chmury. Na ziemi nastanie susza, aż wreszcie ogromne słońce pochłonie najpierw najbliższego Słońcu Merkurego am następnie naszą Ziemię. Pozdrawiam.

Atki123

Czas nie istnieje.

Atki123

Czas nie istnieje.

użytkownik usunięty
Sayu24

Wiara w jakiegokolwiek boga świadczy o ograniczeniu umysłowym, więc nie dziw się, że tacy ludzie nie akceptują, tego, że ktoś potrafi myśleć odmiennie. Nie trzeba się nawet wiele wysilać, aby zrozumieć i poznać czym jest religia i po co została stworzona razem z wszystkimi bogami, "Jezusami" itd. To tak naprawdę czysta historia i nic więcej, nie ma tu nic mistycznego, tajemniczego lub nieznanego. Ludzie jednak wolą w coś wierzyć, bo motłoch ma to do siebie, że musi mieć bata nad sobą, inaczej jest zagubiony. Tysiące lat temu pojawili się ludzie, którzy to zauważyli, z tego korzystali i korzystają nadal. Jak widać świetnie to działa i przynosi gigantyczne dochody.

Nie chcą tutaj nikogo atakować, ale chcę zaznaczyć iż według mnie są tak samo głupi wierzący, jak i głupi niewierzący i jedni, i drudzy rzucają się na siebie jeśli chodzi o kwestię wiary, a mądrzy ludzie nie mają z tym problemu i rozumieją, że ktoś może mieć inne poglądy.

użytkownik usunięty
Atki123

Problem polega na tym, że wierzący oraz cała sekta zwana Kościołem Katolickim, kradną na potęgę pieniądze niewierzącym. Bycie w tej sytuacji obojętnym świadczy właśnie o głupocie. ;)

Tak to jest panowie, jak się kradnie i potem czyta książki ze śmietników. Niedawno wywalali metry bieżące dzieł Lenina i inne inne bluźniercze książki pisane na zamówienie. Było ich nie dotykać.

Udowodnijcie, że jesteście inteligentni i najpierw nauczcie się scholastyki. Ciekawe będzie zobaczyć, czy zniżycie się potem znowu na wysokość świńskiej inteligencji (chodzi o zwierzę).

Kapitał, zysk, ekonomia, myślenie holistyczne, demokracja, liberalizm, ekologia to tylko narzędzia szerzenia przemocy i gwałtu.
Oto rozwiązanie problemu z filmu znane od 50 lat.
Ks. Don Guido Bortoluzzi "Genezis Synteza"

użytkownik usunięty
Sayu24

I jeszcze coś. Pomijając aspekty panowania nad motłochem i zysków jakie to przynosiło i przynosi, bogowie "powstawali" z jeszcze jednej prostej przyczyny. Ludzie od zarania dziejów, w jakiś sposób, próbowali tłumaczyć sobie zjawiska na niebie i ziemi, których nie potrafili zrozumieć. Nie było to nic dziwnego w przypadku prymitywnych plemion, a nawet większych cywilizacji, pozbawionych nauki i wiedzy. Niesamowite jest jednak to, że aktualnie, w XXI wieku, nadal religie trzymają się dzielnie i przynoszą ogromne zyski. Świadczy to o tym, jak ogłupiałe jest obecnie społeczeństwo, mimo tak gigantycznego ogólnego dostępu do wiedzy.

Mogę się pod tym podpisać obiema rękami. Nie będę natomiast nazywać ludzi głupimi dlatego że wierzą. Każdy ma prawo wierzyć w co chce i tym się kierować. Sama wiara w coś nie jest zła, czasem pomaga ludziom wyjść na prostą albo widzieć sens w życiu, to kościół jest tym złym i inne instytucje które nakazują do życia w konkretny sposób i kierowania się głupimi prawami.
A społeczeństwo głupieje tak czy inaczej. I będzie głupiało przez nowe technologie ;) ale to akurat nic odkrywczego.

Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
lenny1984

Dobrze że ty jesteś mądry, światu brakuje takich wspaniałych ludzi jak ty. Takich którzy rozumieją że każdy ma inne zdanie i takich którzy nie wylewają swojego hejtu na innych tylko dlatego że ich życie jest bardzo smutne. Na prawdę szczerze Ci współczuje, ale nie będę wdawać się w dyskusje bo nie będę tracić czasu na takich nic niewartych i nic nie wnoszących dla świata 'ludzi' :) pozdrawiam,

Sayu24

można się wykłócać czy Bóg jest czy go nie ma, ale lepiej jest wierzyć w Boga niż nie wierzyć... nie wierzyć w Boga jest bowiem strasznie smutne (dla tych co nie wierzą)... bo nie mają żadnego powodu by żyć.. po co żyć jeśli i tak się umrze i nic po tobie nie zostanie? równie dobrze można nie żyć... no może jeszcze gdy jest się młodym ma to jakiś sens, ale potem? patrzeć jak się starzeje, marnieje, choruje i umiera... bezsens... już lepiej odebrać sobie życie...tak, bycie niewierzącym jest smutne... bardzo smutne... ta ciągła świadomość, że się umrze i koniec...to musi być okrutnie dołujące...

cez_ar

Masz prawo mieć swoje zdanie i ja to szanuje. Dla jednych brak wiary jest smutny, bez sensu i to jest powód do życia. Dla innych ludzi, powodów jest wiele. Można żyć by spełniać marzenia, by się realizować, dla przyjaciół, dla pasji, dla podróży, do odkrywania codziennie czegoś nowego i być szczęśliwym. Dzielić swoje życie z drugą osobą albo rodziną. Człowiek czy wierzący czy nie i tak kiedyś umrze i tak czy inaczej nic po nim nie zostanie. I wydaje mi się że na co dzień ludzie się nie zastanawiają co będzie po śmierci, żeby mieli chodzić zdołowani. Bardziej skłaniam się ku temu, że żyjemy wszyscy pełnią życia i wykorzystujemy je w pełni. Mówisz że lepiej wierzyć niż nie wierzyć. Nie da się zmusić człowieka do wiary :) to jest po prostu nie możliwe. Wiara jest albo jej nie ma. Jako osoba wierząca możesz się wypowiadać że życie osoby niewierzącej jest smutne, taki jest Twój punkt widzenia. Jednak nie jedna osoba niewierząca powie Ci że jej życie jest wspaniałe, czego możesz nigdy nie zrozumieć, bo nie jesteś tą osobą :) Jeśli każdy niewierzący miałby popełnić samobójstwo i być pozbawiony etapów życia, przemijania i radości jaką ze sobą niosą lata, to dopiero byłoby smutne.

Sayu24

tak, pisze to z perspektywy człowieka wierzącego, choć niektórzy mają mnie raczej za heretyka, ale patrzę na tę sprawę także z innej perspektywy... bo na przykład co może trzymać przy życiu bezdomnego mieszkającego w kartonie Bombaju lub Meksyku? Pasje? Marzenia? Życie z drugą osoba? Nadzieja na lepsze życie? Ale przecież Boga nie ma, a cuda to tylko w baśniach się zdarzają... on nie myśli o śmierci każdego dnia? albo 10-ciolatek z guzem mózgu - on też żyje dla pasji i marzeń? przykłady można by mnożyć :)
ale nawet piękni i bogaci, co mają wszytko co chcą (oprócz wiary) to tak naprawdę tym co mają tylko przykrywają pustkę, która wcześniej czy później ich dogoni...

tak, nie można nikogo zmusić do wiary i ja tego nie zamierzam robić, nie jestem misjonarzem :)
chciałem tylko powiedzieć, że gdybym był niewierzącym to nie widziałbym sensu życia... bo co to jest za życie na przykład dla pasji - jestem np. maratończykiem, niefortunnie łamię jednak nogę i nie mogę już biegać - życie się wali i nie ma sensu żyć bo przecież bieganie było całym moim życiem.. albo nawet nie łamię nogi tylko kończę karierę bo jestem za stary by biegać wyczynowo i nie daje mi to już radości... po co żyć? a... mam jeszcze dzieci i żonę, ale ona jest już stara a dzieci poszły swoją drogą... co mi pozostaje? żyć by umrzeć, rozmyślając jaki to byłem kiedyś wielki jak wygrywałem maratony?
sorry, ale dla mnie byłoby to nie do zniesienia, gdybym był niewierzący..

wierzący ma nadzieję na życie z Bogiem po śmierci... i ta perspektywa, abstrahując od tego czy jest rzeczywiście możliwa czy nie, zmienia podejście do życia i śmierci :) nagle wszytko ma sens... ale to tylko moje przemyślenie, mój punkt widzenia, do którego nikogo nie przymuszam, w końcu każdy ma wolną wolę :)

pozdrawiam świątecznie

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones