Powinien stać na jednej półce z Kac Wawą i Wojną Polsko-Ruską. Gimnazjaliści mają wzór do naśladowania.
To ciekawe, bo nawet ambitny Weekendowy Magazyn Filmowy Telewizji Polskiej dostrzegł genialny kicz tego filmu i przyznał mu pierwsze miejsce w kategorii "najlepsze momenty muzyczne" - chodzi o scenę z pianinem. Widać tylko ludzie niechcący zerknąć pod plandekę powierzchowności mają problem z tym świetnym krytycznym filmem.
No i co z tego? Mamy coś lubić tylko dlatego, że ktoś tak powiedział? Lub jakiś krytyk filmowy napisał? Ach tak! Zachwycajmy się, toć to arcydzieło. Może i jest coś pod tym całym kiczem i żenadą. Tylko, że u mnie problem w tym, że nawet nie zamierzam się nad tym zastanawiać. Co innego, jeśli jest film, który faktycznie zmusza człowieka do jakichś głębszych przemyśleń. A to? Kurde, chcę oglądać porządne filmy, a nie domyślać się, co tak naprawdę kryje się pod spodem tego całego dziadostwa. To nie jest dobry film. No nigdy bym go drugi raz nie obejrzała.
Dodawaj, proszę, wyrażenia opiniodawcze typu "moim zdaniem", bo tego typu ogólne stwierdzenia mijają się z opinią wielu osób.
Mnie chodzi o to, iż strzelanie ogólnymi tekstami w kontekście tego filmu, i to tekstami na poziomie porównań do Kac Wawy (które popełnił autor posta), jest objawem niezrozumienia przesłania filmu. Powierzchownym odczytem. A takie pojmowanie kina Korine'a rodzi nieporozumienia i stąd bierze się 90% skrajnie negatywnych opinii o jego twórczości.
Dodatkowo jeśli krytycy na całym świecie wybałuszają oczy ze zdziwienia, że młodzież na całym świecie dostrzega w "Spring Breakers" jedynie tę warstwę o pokoleniu MTV, jak by to nazwał Steven Wilson, znaczy to, że nie tylko pojedyncze osoby doceniły to dzieło. A wówczas hasła rzędu "To nie jest dobry film" czy "dziadostwo" nie mają żadnego odniesienia.
Jeśli poza tym dla kogoś synonimem porządnego filmu jest taki, w którym nie trzeba się niczego domyślać, znaczy to, że faktycznie dobre kino, pełne metafor, odniesień i zapożyczeń, nie jest dla tej osoby przeznaczone. Czy dobre filmy to te, w których wszystko jest wyłożone od a do z? Jeśli ktoś tak twierdzi i tylko z tego powodu nie ma zamiaru interpretować "Spring Breakers", czyli zerkać pod najbardziej zewnętrzną otoczkę filmu, nie ma o czym dyskutować. To jak próby przekonania skrajnych kreacjonistów do ewolucjonizmu.
Hehe, niezwykle głęboko i tak rzeczywiście metaforycznie. Ale nie, bez obrazy. Jestem bardzo tolerancyjną osobą i serio staram się wszystko przyjmować w miarę na luzie, natomiast ten film niesamowicie mnie po prostu denerwuje. A raczej opinie na temat tego filmu. A co do tych metafor i wyłożenia wszystkiego od a do z, powiem tylko, że filmy na przykład pana Lyncha zaczynają do mnie trafiać, więc też nie jestem takim prymitywnym organizmem. ;) Co do SB to zdania nie zmienię. Pozdrawiam!
A propos Lyncha, polecam zerknąć na polskiego "Nieruchomego poruszyciela" ;) Pastisz na "Blue Velvet" Lyncha, ale jeśli się tego nie zobaczy, można go okrzyknąć filmem dziwnym i tragicznie słabym - jak ze Spring Breakers niemalże!
O dzięki. ;) Dodam do kolejki. Na razie jestem na "Twin Peaks". Tylko, że w przypadku pana Lyncha, to ów reżyser wie, co robi, natomiast pan Korine...
Pan Korine doskonale wie co robi, czego dowodem jest jego chociażby wybitne "Gummo" czy skrajnie kontrowersyjne "Trash Humpers", ale pewnie ich nie widziałaś, mimo tego oceniasz Korine'a w ogóle.