Ostatnio rzadko kiedy filmy z USA są autorskimi pomysłami tamtejszych scenarzystów, są to ekranizacje powieści albo przeróbki europejskich lub azjatyckich filmów (według mnie zazwyczaj nieudane). Tak jest też w tym przypadku. Co prawda brytyjski oryginał był miniserialem a nie filmem, ale mi osobiście o wiele bardziej się podobał, pod względem aktorskim i fabularnym. No i poza tym w oryginale zagrał James McAvoy a tego nic nie przebije :))))