Jeszcze kilka takich inteligentnych filmów sensacyjnych i znowu zacznę wierzyć w kino tego gatunku. To kolejny po bardzo dobrym, niedawnym „The International” obraz z wyższej półki kina sensacyjnego, tym razem do spółki z pierwszorzędnym thrillerem i dramatem. Niewiele się tu niby dzieje, ale emocje od pierwszych minut sięgają zenitu...
Kevin Macdonald chciał stworzyć „Wszystkich ludzi prezydenta” naszych czasów i to mu się niewątpliwie udało (choć po części głownie z braku konkurenta). Nie można odmówić świetnemu scenariuszowi i reżyserskiej maestrii, która wodzi widza za nos, co raz serwując nerwowe, chwytające za gardło momenty, wrzucając w to świetnych aktorów.
Łyżka dziegciu się jednak należy – tak skopanego zakończenia (twórcy popełnili błąd straszliwy zapętlając na końcu intrygę i nie wiedząc czemu wikłając w nią pewna, zdawałoby się, neutralną postać) na co dzień się nie widzi. Po jaką cholerę to było? Przecież obraz Macdonalda samodzielnie mógł funkcjonować jako świetny dramat sensacyjny. Bezsensowny flick w zakończeniu będący raczej dziwactwem nie pełni żadnej rozsądnej funkcji…
Jest w tym filmie jednak jedna rewelacyjna scena (ta ostatnia) - Cal i Della spisują artykuł, który wywróci świat polityki i będzie pewnie newsem roku – a jednak postaci po wciśnięciu klawisza „Enter” nie otwierają szampana, nie chlają z załogą – po prostu odchodzą długim korytarzem, obserwowani przez dziesiątki oczu reszty załogi pogrążonej w milczeniu. Bez euforii, bez fanfarów. Jutro ludzie przeczytają ten artykuł – pewnie zapamiętają aferę i jego sprawcę, ale już nie redaktorów, którzy ją odkryli. I powiedzcie, że to nieprawda… Wspaniała scena !! Póki co jeden z ciekawszych filmów roku !!
Moja ocena - 7/10