Ten film to żywe zgwałcenie i następnie porzucenie nie tylko całej zgromadzonej przez niemal pół wieku fabuły, wydarzeń i postaci, ale również całkowite zaprzeczenie idei tej serii mającej odpowiadać i zadawać pytania typowe dla Science-fiction. Tu powinien znajdować się jakiś morał, przesłanie, refleksja nad kulturą, rozwojem techniki czy polityką. Dostaliśmy za to co? Akcja, akcja i słabowite gagi czyli to co serwuje się w co drugim niemalże film tak zwany "hit" kinowy" masa". Star Trek był jednym jedynym (i nadal jest, ten prawdziwy) w swoim rodzaju, niekoniecznie trzeba go uwielbiać, ale można docenić za oryginalność i jego wkład w kulturę i naukę (bo już dziesiątki naukowców przyznało, że to Star Trek zainspirował ich do stania się tymi kim są). To "Coś" jest danie całemu dorobkowi w twarz, bo komuś mało było pieniędzy i "ludzie" są żądni tylko taniej rozrywki. Ten film mógłby się nazywać jakkolwiek i by nawet nie zaistniał w wielkim świecie, a że nazwali go Star Trek to ludzie to łyknęli i szkoda tym bardziej, że podpisał się pod tym oszustwem Leonard Nimoy (czyli oryginalny Spock) co jest straszliwym zakończeniem jego wspaniałej kariery (chyba, że się zrehabilituje). Oby zostało to wykasowane z kanonu Star Treka i zapomniane razem z kolejnymi częściami tak jak animowany Star Trek z lat 70-tych (taka zidiociała bajka)
Argumentum ad hominem plus bluzgi. Reakcja godna fana Abramsa. Widać jaki film taka widownia. :) Gratuluje.
Fakt film słaby ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło,dla młodych ludzi szukających intelektualnej rozrywki na dobrym poziomie film ten możne być bramą do starszych filmów a przede wszystkim seriali a to cieszyć.
Ja osobiście traktuję ten film jako wariacie na temat i takowy jest znośny.
Ale ten film ma miejsce w alternatywnym wymiarze więc nie jest częścią kanonu ustanowionego przez poprzednie produkcje.
Do tego czy jest to taki gwałt na legendzie?
Star Trek TOS- sympatyczny serial... i właściwie bardzo podobny w założeniach do nowego filmu- przygoda oraz przyjaźń zdecydowanie były bardziej zaznaczone niż eksploracja nieznanych światów, która raczej stanowiła ilustrację.
Star Trek TNG- tutaj jest właściwie to czego od ST oczekujesz... ale fenomenu tej serii nie kapuję. Nie żeby była jakoś wybitnie zła, ale kurde... ona ma 4-5 schematów odcinków które są mielone do upadłego. Tajemniczy ambasador na Enterprise, niezidentyfikowana mgławica/obiekt w kosmosie, problemy z holodekiem (najgorszy pomysł w historii Star Trek), obca planeta z wcale nieobcą cywilizacją (rycerze, kowboje itp. drugi najgorszy pomysł w historii Star Treka) oraz Data poszukujący sensu życia przez 7 sezonów i kilka filmów, ale niedochodzący do żadnej konkretnej konkluzji ani rozwoju bohatera. I tak w kółko, i tak w kółko. Fakt, było kilka wyróżniających się, naprawdę świetnych epizodów (BORG!) ale to jedynie kropla w morzu schematów.
Star Trek DS9- tutaj akurat mamy do czynienia ze świetną produkcją... ale znowu niepasującą do ogólnego stereotypu Star Treka. Eksplorację i przygodę porzucono na rzecz wojny oraz znacznie mroczniejszego klimatu. I bardzo dobrze, najlepsza seria spod znaku Gwiezdnej Wędrówki.
Star Trek Voyager- do dziś próbuję skończyć ten serial... klon TNG tyle że gorszy pod każdym względem.
Star Trek Enterprise- raczej guilty pleasure. Ogląda się bezboleśnie, ale trudno nazwać to dobrym serialem... gdyż jest zwyczajnie głupi. Za mało science, za dużo fiction.
Animowany serial przemilczę, oryginalne filmy z Kirkiem są bardzo przeciętne i zbyt mocno odchodzą od klimatu TOSa, filmy z Picardem są po prostu słabe. Star Trek Abramsa przynajmniej wizualnie nawiązuje do TOSa i podobnie jak tamten serial stawia on na interakcję pomiędzy bohaterami (zwłaszcza Kirkiem a Spockiem). Mam wrażenie że wielu błędnie postrzega ten film pod pryzmatem TNG, który bezsprzecznie jest kompletnie inną produkcją. Do tego nie zapominajmy że jest to film kinowy, a nie serial, a od takowego jednak oczekuje się rozmachu.
Ja ci powiem o co chodziła z fenomenem ST
Pod przykrywką ufoludków migających lampek i statków kosmicznych niejaki pan Roddenberry przemycał do mocno zindoktrynowanych ludzkich umysłów zacny intelektualny materiał .
Współczesna wariacja na temat ST to zwykła głupota od co.
Zgadzam się częściowo z przedmówcą. I chociaż kiedy oryginalna seria emitowana była w czasach, kiedy jeszcze mnie na świecie nie było, a ja do czasu liceum miałam słabo rozwiniętą świadomość startrekową, to wraz z wiekiem i oglądaniem kolejnych odsłon z ulgą porzuciłam starwarsowe klimaty na rzecz Star Treka. Nie chciałabym się wypowiadać w imieniu kogokolwiek poza sobą, ale nie tylko w moim przypadku było tak: w podstawówce - łał Star Wars; zaś w miarę dorastania: hm, Star Trek - nie wiedziałam, że to taka dobra rozrywka. I nie wierze tutaj, że jest ktoś odporny na urok i ewidentnie polityczną wymowę sceny w której Kirk i Bones ratują Chekova ze szponów dwudziestowiecznej medycyny. :D Bardzo dobrze, że kręcą rebooty, bo dzięki nim nowe pokolenie, które wyrosło bez kontaktu z uniwersum ST, ma okazję zainteresować się SF - a to się zawsze liczy. P.S. dobrze jest trzymać Khana w świeżego w lodówce - jeszcze się przyda. ;)
abrams zrobił REBOOT starego star treka, nie NOWY star trek . stare universum istnieje sobie dalej i ma sie dobrze . ból dupy nieuzasadniony w ogóle .
ok zrobił go i co z tego, że jest crapowaty i niezwiązany w żaden tak naprawdę sposób z ideą tego uniwersum i przekazem który niesie.
ja tam nie narzekam . wole stare, oczywiscie lecz z braku laku nowym nie pogardze .
I pisze to człowiek , który ma w awatarze Spocka :)
Cóż, powiem ci tak jak Star Trek przestaje być tym czym jest to jest tym czym jest każdy inny film
JJ Abrams zrobił Star Trek w formie Star Wars i to jest dla mnie wypaczenie (zupełnie inne style i cele) Fakt w OS były ważne kwestie przyjaźni i relacji, ale były również widoczne wątki sci-fi i ważne stawiane pytania. W nowym zamiast sci-fi mamy absurdy większe niż teirue Gene Rodenberrego
,,Star Trek w formie Star Wars i to jest dla mnie wypaczenie (zupełnie inne style i cele)"
I to jest chyba najbardziej w tym wszystkim bolesne, ta homogenizacja pop kultury, wszystko jest identyczne, robione pod linijkę, taki kinowy McDonald. Niezależnie czy uważasz, że Trek jest lepszy od Wojen czy na odwrót, to każda z tych sag jest unikatowa i odpowiada na zupełnie inne potrzeby widowni. Więc ujednolicając je - a to właśnie robi J.J - tak naprawdę zubaża się popkulturę.
A tu jeszcze opinia pewnej blogerki, która na filmie bawiła się wprawdzie dobrze, ale obiektywnie rzecz biorąc uznała, że jest on głupi i, że sprzeniewierza się idei serii - i o to mi chodzi, o przyznanie, że ten film bynajmniej arcydziełem nie jest:
http://evivacom.blogspot.com/2012/08/star-trek-2009-efektowny-nagrobek.html
fakt, film chwilami jest głupi jak paczka gwoździ . sceny jak khan z kirkiem dostają sie na pokład USS Vegenance i kirk nonszalancko rzuca "Khan, scotty, Scotty khan" przedstawiając antagoniste który jakis czas temu rozpierdoIił Pike'a jak swojego kumpla, scena z tribblem, non stop nazywanie Khana vel son of a bitch ( 4 razy, za kazdym razem jak jest o nim gadka ) itp itd ... bawiłem sie nieźle na filmie, też, owszem . ale brakuje troche "klasy" TOS . zamiast klasy są wybuchy .
Nie komentuje nowego filmu bo go nie widziałem, jak także nie jestem nim zainteresowany. Pisze o wersji z 2009, a tam jak mówię Treka jest tyle co na lekarstwo. Tej idealistycznej wizji przyszłości prezentowanej przez Gene'a Roddenberryego nie ma tam wcale. Jest za to współczesna Ameryka - albo przynajmniej Ameryka jaką pokazują w serialach dla nastolatków made in USA - gdzie młodzież pije, wszczyna burdy w barach, rozbija się samochodami tatusia, uprawia łatwy seks itp. Nie sądzę by o taką przyszłość Roddenberryemu chodziło... Poza tym film jest durny sam w sobie, nawet nie jako Trek - numery w stylu: supernowa niszcząca galaktykę, albo Wolkanie chowający się do jaskini gdy ich planetę połyka czarna dziura... takie rzeczy mnie dobijają.
Trek zdechł dawno, pod rządami późnego Berman & Bragi a pan Abrams do spóki z Orcim i Kurtzmanem go odkopali i pozszywali truposza używając do tego niepasujących cześci z innych filmowych serii: tu ramionko z ,,Gwiezdnych wojen", tam nóżka ze współczenego filmu akcji a'la Bayformers, tam serduszko z romansidła dla nastolatków a'la ,,Zmierzch" - patrz między rasowy związek pseudo-Spocka i pseudo-Uhury - a główkę przeszczepili z ,,Gniewu Khana". Przepuścili przez to prąd wart miliony dolarów i mamy potworka! :) Ale jak ktoś dobrze się bawi oglądając ów film, to nie zabraniam mu tego, smacznego! Ale niech nie udaje, że to jest jakieś arcydzieło science fiction, bo to gruba przesada.
do arcydzieła nowemu trekowi daleko . jest seksi, ma swoje momenty . roddeberry przewraca się w grobie tak szybko jak koła terenowego jeepa którym jechał picard w Nemesis . nie ma co się oszukiwać, w trekach Abramsa wzięto wszystko co było w oryginale i podłączyli pod popkulturowy OVERDRIVE . emocje są mocniejsze, wszyscy krzyczą, szybko biegają, walki między statkami w kosmosie przypominają wybuch konfetti po LSD itp. itd. ... ale to inny wymiar . inne kontinuum czasoprzestrzenne . nowożytne, amerykańskie kontinuum . nic z tym nie zrobimy, pozostaje nam oldskul i nowe filmy jako ciekawostki które bazują na kultowych kreacjach .
Tak w sumie to muszę powiedzieć, że nie rozumiem oburzenia. Film Abramsa kierowany jest do szerszej publiczności kinowej, co automatycznie zmusza twórców do zastosowania uproszczeń tak aby film był zrozumiały również dla widza, który nie oglądał poprzedznich piędziesięciu lat seriali i filmów. Ponadto Abrams nie narusza continuum poprzednich serii, a w dosyć prosty (jednak całkiem sprawnie zrealizowany) sposób umieszcza osobną historię w universum Star Treka.
Na ST Abramsa może przyjść nastolatek nie mający pojęcia o serii i świetnie się bawić, przez co może sięgnie do klasycznych seriali. Myślę, że podstawą do tego żeby się cieszyć tym filmem jest zrozumienie, że nie jest on kierowany do fanów znających każdy ocinek i dialog z poprzednich produkcji, a do szerokiej publiczności, która ma prawo nie wiedzieć nawet kim jest Spock.
Poza tym, nazywanie filmu Abramsa "gwałtem na serii" jest moim zdaniem posuwaniem się nieco za daleko. Film może nie był niezwykle zawiły scenariuszowo, jednak trzeba mu przyznać że warstwa wizualna jest świetnie zrobiona. Aktorzy również trzymają wysoki poziom (Simon Pegg, czy Carl Urban. Swoją drogą, mam wrażenie, że to koleny film w którym postacie drugoplanowe są lepsze od tych pierwszoplanowych.). Gagi nie są aż tak głupie jak można było się spodziewać, a nawet są całkiem zabawne. Niektóre bardzo zabawne.
Tworzenie kopi starych seriali, tylko z nowymi efektami specjalnymi było by raczej niezwykłą wtórnością i brakiem wyobraźni, a to co zrobiono tutaj to odświeżenie universum tak aby było dostępne dla każdego widza. Nie zmienia to faktu istnienia (I świetności) wcześniejszych filmów i seriali, ale myślę, że trzeba zaakceptować że zmieniają się czasy, a tym światopogląd i mentalność widzów. Nie każdy film musi być arcydziełem, żeby bawić widza (co więcej arcydzieła mają często to do siebie, że od bawienia widza są bardzo daleko).
Podpisuję się pod tym tekstem wszystkimi kończynami. O Star Treku do tej pory wiedziałam tylko tyle, że jest, plus wpadały mi w ucho nazwiska bohaterów, ale bez szczegółów. Dzięki tym kinowym produkcjom postanowiłam sięgnąć po to, co stworzono wcześniej. Bawię się równie dobrze oglądając "stare" Star Treki, jak i "nowe", co nie zmienia faktu, że dzieło Abramsa traktuje jako zwykłe filmy akcji z kosmosem w tle, ale doskonale zrealizowane.
amen... jestem zatwardzialym trekkiem, ale nie rozumiem oburzenia niektorych osobnikow... zrobili w nowej serii block buster... i bardzo dobrze! Star Trek byl niszowy, niby wielu slyszalo, ale tak naprawde malo kto ogladal...takie mamy czasy ze akcja musi byc wyeksponowana... i n9ie przesadzajmy, w wielu filmach z serii, akcji bylo naprawde wiele :) zarzucono tak naprawde eksploracje, ale ta byla obecna glownie w serialowych wersjach (nie wylacznie, ale glownie). Wcale sie nie zdziwie jesli w najblizszym czasie powstanie nowa seria telewizyjna... i na kanwie sukcesu ST Abramsa, zajmie nalezyte miejsce. ST zawsze byl niedoceniany...teraz jest popkulturowy, i stalo sie dobrze, jest rozpoznawalny. I WRESZCIE mamy efekty specjalne z prawdziwego zdarzenia...Nemesis, mimo ze wcale nie taki stary, byl dramatyczny pod tym wzgledem. To nie czasy Shattnera, gdzie zostawiano wszystko wyobrazni widza, gdyz CGI nie istnialo lub raczkowalo. Inne czasy, inne obyczaje.
Jak możesz nie rozumieć? To ,że ten film to block buster z miejsca wyklucza jakiekolwiek ambicje jakie ta seria kiedykolwiek miała i jakie mogła jeszcze mieć w przyszłości. Jeśli myślisz, że teraz jeszcze kiedykolwiek zobaczysz inteligentny serial bądź film z tej serii to grubo się mylisz... Jest takie ładne angielskie słówko na określenie tego co Abrams zrobił z Trekiem: dumbing down. I z tym właśnie w tym przypadku mamy do czynienia. Nie wiem z czego się tu cieszyć? Z zidiocenia serii?
Nie problemem jest to, że film przeznaczony był do szerszej publiczności, problemem jest to, że Abrams i spółka adresują ten film do dzieci w wieku lat 14 zachłystujących się Bayformerami. Problemem jest to, że ten film jest bardzo, ale to bardzo głupi! Nigdy nie widziałem jeszcze tylu dziur scenariuszowych i nielogiczności w jakimkolwiek filmie mainstreamowym: kadet zostający kapitanem? Złoczyńca, który mści się chodź absolutnie nie ma powodów do zemsty? Supernowa niszcząca galaktykę? Zresztą co ja się będę produkował, poczytaj sobie:
http://evivacom.blogspot.com/2012/08/star-trek-2009-efektowny-nagrobek.html
I z tego co słyszałem z kontynuacją tego gniota wcale nie jest lepiej:
http://www.youtube.com/watch?v=bWLGH0VHUVs
Half in the Bag Episode 53: Star Trek Into Darkness
W odbiorze nie pomaga też to, że film jest całkowitym zaprzeczeniem ideałów Gene Roddenberrego...
Mówisz, że tam była dobra kinematografia? Sorry, dzięki tym wszystkim soczewką świetlnym, trzęsącej się kamerze i zbyt częstym zbliżeniom na twarze postaci, nie zauważyłem jej...
Gagi Cię rozbawiły? Co Cię tam rozśmieszyło? Żarciki o seksie ze zwierzętami czy balonowe ręce kapitana Jerka? Bo jak dla mnie to było równie prostackie co dziecinne. I pomyśleć, że niektórzy nie chcą przyjąć do wiadomości faktu, że ten film to parodia - zresztą wcale nie udana.
Ale cóż jest złego w filmach kierowanych do czternastolatków? To również ludzie, którzy pragną rozrywki, tak samo jak wyrafinowany koneser europejskich dramatów psychologicznych. I nie ma nic złego w tym że owy koneser i przysłowiowy czternastolatek czują się rozbawieni innymi rzeczami, dlatego nie widzę powodu do agresji i tak emocjonalnego podejścia do sprawy. A Star Trek Abramsa bawi i czieszy nie tylko czternastolatków, bo i (ku mojemu wielkiemu zdziwieniu) mój ojciec wychowany na oryginlanych Star Trekach, powieściach sci-fi, które do dzisiaj są uznawane za czołówkę gatunku, który czternaście lat skończył już dawno, bawił się na tym filmie świetnie. Owszem, nie jest to głęboki film psychologiczny, ale z drugiej strony Abrams nigdy nie twierdził że tworzy coś takiego.
Najnowszy Star Trek i dawne seriale mają dokładnie ten sam cel - bawić widza i zarobić na siebie. Poza tym seriale również często pozbawione są elementarnej logiki (ktoś już chyba wspomniał o wysyłaniu na eksplorację nieznanej planety oficerów głónodowodzących. Jest taka sama dziura w scenariuszu jak kadet zostający kapitanem.) Ale czy film o przygodach w kosmosie musi być wiernym odwzorowaniem rzeczywistości?
I tak, podczas oglądania filmu czułam się rozbawiona przeróznymi rzeczami. Niektóre żarty były zabawne, niektóre nie, ale w ogólnym rozrachunku nie uważam wszystkich zawartych tam gagów za prostackie i dziecinne. Ciebie nie rozbawiły i nie jest to nic złego, ale sugeruję zaakceptowanie, że innych mogły one rozbawić do rozpuku, ponieważ ich poczucie humoru jest inne niż twoje. I powtórzę się - nie jest to nic złego.
Podsumowywując, chciałam zwrócić twoją uwagę na to, że twoje wypowiedzi są nacechowane emocjonalnie i to dosyć negatywnie, co prowadzić może do niepotrzebnego konfliktu. Czy nie lepiej byłoby, zamiast nazywać ten film gniotem, po prostu powiedzieć, że w twojej opini nie jest on filmem dobrym? Zwłaszcza że używając tak pejoratywnych określeń możesz sprawić, że ludzie, którym ten film się podobał mogą się poczuć przez ciebie obrażeni i poniżeni, a być może nawet sprawisz, że zaczną się wstydzić swoich gustów. Czy to jest efekt jaki chcesz osiągnąć? Szczerze mówiąc, uważam, że lepiej jest zaakceptować to że ludzie się od siebie różnią i po prostu prowadzić kulturalną dyskusję, zamiast okopywać się na swoich stanowiskach i odmawiać jakiegolowiek sprzeciwu.
Po pierwsze: nigdy nie chce w dyskusji obrażać, ludzi. Ale jeśli tym ludziom podoba się coś co ewidentnie jest gniotem to nie będę owijał tego w bawełnę. Bo dziury scenariuszowe, niesympatyczne postacie, prostacki humor- tak, tak prostacki - i ewidentny przerost formy nad treścią właśnie tym ów film czynią. Jeśli ktoś czuje się urażony moją opinią na TEMAT FILMU - ponownie powtarzam, na temat filmu a nie na temat jego odbiorców - to już jego problem. Nikt nie zmusza Ciebie do czytania moich wypowiedzi. Jeśli nie podchodzą Ci one do gustu może darować sobie lekturę, ale możesz być też pewna, że nie spuszczę z tonu tylko dlatego, że ktoś może się poczuć urażony opinią na temat filmu, na litość Borga! ;) Ponownie nie nienawidzę ludzi, ale owszem darzę nienawiścią ów film.
Dwa: co jest złego w filmach dla 14-latków? Za dużo ich. Mamy do czynienia z postępującą infantylizacją kina amerykańskiego. Ujmując to prosto: kino dziecinnie, wulgaryzuje się i głupieje. Każdego roku mamy do czynienia z co najmniej trzema ekranizacjami komiksu superbohaterskiego. W tym roku to były to ,,Iron man 3", ,,Człowiek ze stali" i ,,Thor 2". Nie za dużo tego? A co ma zrobić wielbiciel starej dobrej, nieco ambitniejszej fantastyki naukowej? Zęby w ścianę? Bo współczesne kino amerykańskie praktycznie nie ma mu nic do zaoferowania. Nawet Treka nie minął ten proces ogłupienia i infantylizacji. Sorry, ale to jest fakt niezaprzeczalny. Jeśli natomiast myślisz, że Trek był tylko bezmyślną rozrywką to bardzo się mylisz. Pozwól, że Ci uświadomię: o czym traktował ,,Star Trek": :)
,,Reminder What Star Trek is all about."
http://www.youtube.com/watch?v=8WXbB3kVn5Q
http://www.youtube.com/watch?v=QuRLMfDhKeQ
O pacyfizmie:
http://www.youtube.com/watch?v=yKmUd0zHW4w
O rasizmie:
http://www.youtube.com/watch?v=vi7QQ5pO7_A
O prawach obywatelskich:
http://www.youtube.com/watch?v=fjJN08uqt70
O religii:
http://www.youtube.com/watch?NR=1&v=n6NPq_kPSUM&feature=endscreen
Poruszał tematykę rasizmu i idealizmu:
http://www.youtube.com/watch?v=8xKo6-xu6dc
Poruszał tematykę sztucznej inteligencji i praw jakie powinniśmy jej nadać:
http://www.youtube.com/watch?v=3PMlDidyG_I
Tematykę moralności zasadny nie interwencjonizmu:
http://www.youtube.com/watch?v=4mH-L6UCCAE
Nigdzie też nie napisałem, że film przeznaczony jest tylko i wyłącznie dla 14-latków ale ludzie w tym przedziale wiekowym są niezaprzeczalnie docelową grupą odbiorców tego filmu.
Trzy: żarty mogły Cię rozbawić, co nie zmienia postaci rzeczy, że są one w istocie prostackie i dziecinne. Sorry, nie będę kłamał by nie zranić twoich uczuć.
Cztery: owszem w Treku zdarzały się dojmująco głupie odcinki, ale wówczas nikt nie stawiał ich na piedestale i się nimi nie zachwycał, starając się ich bronić jak jakiś arcydzieł. Po prostu postuluje byśmy stawiali sprawę jasno i nazywali rzeczy po imieniu. Nazywajmy gniota gniotem, nie starajmy się go wybielać i chwalić tylko dlatego, że mógł on się podobać masowej widowni. I nie, drużyna wypadowa składająca się z wyższych oficerów to nie jest taki sam idiotyzm jak kadet zostający kapitanem. To jest przede wszystkim konwencja filmu. W filmie to zawsze protagonista musi rozwiązać główny problem prezentowany przez fabułę, musi brać w owej fabule czynny udział - dlatego czasami zobaczysz w filmach komisarza policji biegającego z bronią za przestępcami, czy komendanta straży pożarnej wskakującego do płonącego budynku. Ot, taka konwencja. Ponadto nie raz w historii zdarzało się, że to dowódca osobiście prowadził swoich ludzi z niebezpieczną misją. Za przykład mogą służyć: Aleksander Wielki, Juliusz Cezar... ba, niekiedy tacy dowódcy nawet ginęli prowadząc swoją armie do boju czego dowodzi przykład króla Leonidasa, Ryszarda Lwie Serce, Ulricha von Jungingena czy admirała Nelsona... Pokarz mi natomiast w 40 letniej przeszło historii Treka taki idiotyzm jak mianowanie kadeta kapitanem flagowego okrętu Floty. resztą dziur w fabule i różnej maści idiotyzmów jest tam znacznie więcej, czytaj i płacz: ;)
http://evivacom.blogspot.com/2012/08/star-trek-2009-efektowny-nagrobek.html
Ależ nie zamierzam czytać i płakać tylko dlatego, że mówisz tak czy inaczej o filmie. To tylko film, jednak zwracałam twoją uwagę na to, że nie wszyscy są "odporni" (nie pasuje mi to określenie do końca, jednak w tym momencie nie mogę znaleźć lepszego). Ludzie są różni i uważam, że lepiej jest czasami "spuścić z tonu" niż urazić kogoś, zwłaszcza gdy mówimy tylko o rozrywce (którą każdy ze Star Treków jest). Nie mówię, że nie możesz uważać tego filmu za zły. Nikt nie ma prawa ci tego zabronić. Ale ty również nie masz prawa żądać od innych by każdy z nich nazwał ten film gniotem. Dla ciebie (i pewnie wielu podziela twoją opinię) jest to film beznadziejny, jednak innym się on podobał i żadna z tych stron nie musi zmieniać swojej pozycji.
Poza tym chciałam zauważyć, że nigdzie nie nazwałam Star Treka bezmyślną rozrywką. Nazwałam go po prostu rozrywką. Zapewniam cię, że na świecie jest mnóstwo ludzi, którzy uznają te seriale za bezmyślne a ich oglądanie za stratę czasu, tak samo jak wielu ludzi je docenia i lubi. I znowu, nie uważam żeby żadna ze stron była lepsza od drugiej. Ot, po prostu wszyscy się od siebie różnią i czasem trzeba po prostu "agree to disagree" (wiem, że to okrutny makaronizm, ale niestety język angielski oddaje to co chcę powiedzieć dużo lepiej i krócej w tym momencie).
Sorry, ale starożytne powiedzonko ,,de gustibus non est disputandum" to marna wymówka. Jeśli nie rozwialibyśmy o gustach to istnienie takiego forum jak filmweb i jemu podobnych mijało by się z celem. Poza tym ja nie mówię tu o subiektywnych gustach -, które rzeczywiście mogą być różne - mówię za to o obiektywnej jakości filmu. A ta jest marna: kiepski, pozbawiony oryginalności, wyzuty z treści i pełen dziur logicznych scenariusz, niesympatyczni bohaterowie zachowujący się jak banda kiboli i kiepska realizacja: trzęsąca się kamera, zbyt dużo zbliżeń na twarze bohaterów, nadużywanie tzw. lens flares... Ta cała obrona danego dzieła w stylu: ,,ale mnie się podoba i już!" trochę mnie wkurza. To tak jakby ktoś starał się udowadniać, iż piosenka w stylu ,,Majteczki w kropeczki" jest lepsza niż ,,Piąta symfonia Beethovena" bo on akurat lubi Disco Polo a nienawidzi muzyki klasycznej... Wybacz ale taki argument nie ma żadnego obiektywnego znaczenia, a więc nie ma też on żadnej wartości. Więc rozmawiajmy o filmie, nie o gustach!
A owszem Trek był rozrywką, tyle, że była to rozrywka z drugim dnem. Po to ST został wymyślony - by bawiąc uczył. Teraz nie tylko jest bezmyślną rozrywką w stylu ,,Bayformers" czy ,,Avengers" ale także właściwie głosi hasła sprzeczne z przesłaniem jakie zawsze promował. W świecie stworzonym przez Abramsa idealizm jest passé, za to w cenie jest łobuzerstwo i kibolstwo. Praca nad sobą i samodoskonalenie są zastąpione przez ośli upór i głupią brawurę, która zawsze jest nagradzana. Logika jest odrzucona na rzecz wiele mówiącego powiedzonka róbta, co chceta. Wybaczenie i współczucie zastąpione jest chęcią zemsty i okrucieństwem. Odrzucenie pogoni za pieniądzem:
http://www.youtube.com/watch?v=TOcKGREiY30
zastąpione zostało tępym komercjalizmem - patrz bezczelna reklama pewnych telefonów i pewnego piwa, wciśnięta na siłę do filmu.
I dlatego ten film to gwałt na uniwersum.
I tu drogi Picardzie popełniasz zasadniczy błąd, bowiem mnie bardzo bawią i cieszą zarówno filmy jak i komiksy o superbohaterach, toteż na The Avengers bawiłam się wyśmienicie. Nie jest to głęboki dramat psychologiczny, jednak nigdy do takiego miana nie pretendował, toteż uważam go za udaną produkcję rozrywkową.
Nie uważam również, że jak stwierdziłeś "o gustach się nie dyskutuje". Jednakże, widzę, że ty nie jesteś skłonny przystać na żaden kompromis, a ja także nie zamierzam zmieniać swojej decyzji. Dlatego nie widzę sensu dalszej dyskusji, która ma wszelkie predyspozycje by przerodzić się w coś o wiele bardziej zaciekłego i mniej kulturalnego. Ty uważasz ten film za profanację i nie dostrzegasz w nim nic pozytywnego, ja przyjmuję go z jego wadami i nieuniknionym spłyceniem i świetnie się bawię oglądając go. Może dlatego, że Star Trek nigdy nie był moją jedyną i ukochaną serią jak Sherlock Holmes czy Władca Pierścieni. Co prawda, w przypadku Sherlocka Holmesa mogłabym się zżymać na filmy Guy'a Richiego, bo to przecież też spłycenie i gwałt na wielkim dziele sir Doyle'a. Bo gdzie orli nos i symboliczna już czapka. I dlaczego Watson taki Sherlockowi niechętny a Mary tak niesympatyczna. Nie robię tego jednak, ciesząc się przyzwoitą rozrywką i tak na prawdę pierwszym udanym kinowym występem genialnego detektywa. Do klasyki zawszę mogę wrócić, stoi przecież u mnie na półce i niemalże się do mnie uśmiecha.
Rozumiem jednak, że ty możesz Star Trekiem czuć się wzburzony i urażony. Mnie, tak jak i rzeszy innych osób ten film się podobał. Tobie i rzeszy innych osób nie i nie czyni to żadnej grupy lepszą, bądź bardziej inteligentną. I myślę, że na tą konkluzję możemy oboje przystać.
Zaznaczę na wstępie, że fanem Star Treka nigdy nie byłem, zawsze wolałem Star Wars (kiedyś jako dzieciak widziałem The Voyage Home i nawet mi się podobał). Ciężko mi zatem ocenić, czy te lamenty nt. gwałtu są uzasadnione czy nie. Mnie się ten film oglądało całkiem przyjemnie, mimo faktycznie idiotycznej fabuły (potwierdza się moja teza, że podróże w czasie niemal nigdy się dobrze nie kończą).
Odnoszę jednak wrażenie, że nie bierzesz pod uwagę 2 rzeczy. Po pierwsze to film kinowy a nie serial, więc konwencja siłą rzeczy jest inna. Nie ma czasu na pieszczenie się godzinami z każdą postacią, trzeba opowiedzieć całą historię, zapewnić odpowiednią dawkę akcji itd. W przeciwnym razie widz wyjdzie z kina przeklinając pod nosem jak to wstrętni amerykańscy kapitaliści okradli go z 25zł, które wydał na bilet. Po drugie, cóż, świat jednak poszedł do przodu i na klasycznego Star Treka nie ma już miejsca, bo po prostu kłuje po oczach. Być może nie należało robić restartu kinowego a właśnie serialowy (wszak w ostatnich latach nakręcono mnóstwo świetnych seriali), zachowując konwencję i jednocześnie ubierając wszystko w nowoczesne szaty.
PS. "starożytne powiedzonko ,,de gustibus non est disputandum"" nie oznacza, że o gustach się nie rozmawia, lecz to, że odmienne gusta nie są podstawą do wartościowania ludzi na lepszych i gorszych, czy mądrzejszych i głupszych ;-)