Obecne uniwersum obrosło już tyloma sequelami, spin-offami, animami, że trzeba było czegoś konkretnego żeby móc otworzyć całą nową serię kinówek. Abrams to zdolny człowiek, dał radę. I jakie to proste, wystarczyło przecież żeby przybył ktoś z przyszłości i zburzył całą dotychczasową linię kontinuum czasoprzestrzennego. Nie zaszkodziło oczywiście że nowa odsłona jest dobrze obsadzona nieogranymi (ewentualnie średnio ogranymi) aktorami. Pine jest dobry, Quinto też, najbardziej zadziwił mnie Karl Urban, przypakowany Aussie znany z epizodu we "Władcy" i topornego kina akcji średnio przypominał starego McCoya, ale chłopak pokazał że grać potrafi. Akcja jest wartka, zdjęcia widowiskowe, Jerry niestety już nie wróci ale muzyka też jest słuchalna. Ogólnie nowa ekipa jest dobra i jeśli w kolejnej części dadzą jakiś konkretniejszy czarny charakter to też obejrzę.