Dokładnie, Picard! Jestem wielką fanką TOSa, pomimo zgrzebności wykonania te odcinki miały niezapomniany klimat a sam scenariusz zazwyczaj był mistrzowski (choć zdarzały się i mega-wtopy). Tutaj pewnie dostaniemy masę tandetnych efektów specjalnych i fabułę bez polotu (taki już los remake'ów starszych filmów/seriali).

Poza tym, kto wymyślił, żeby obsadzić Chrisa Pine'a w roli Kirka? Fatalny wybór.

Pani Małgorzato, ja dotąd odnośnie ST XI byłem ostrożnym optymistą. Częściowo dlatego, że kocham ten cykl, częściowo zaś, iż w ogóle brak jest ostatnimi czasy dobrej fantastyki naukowej. To co nastrajało mnie optymistycznie do tego projektu to fakt, że odsunięta od niego dwóch naczelnych psujów Star Treka" Rick'a Berman'a i Brannon'a Braga'e, jak także to, że w filmie wystąpić mieli znani aktorzy o imponującym dorobku. Lubie Winona Ryder i zobaczenie jej jako matki pana Spoca było by ciekawe! :) Bana to też dobry aktor. Ale przede wszystkim nowa ekipa zarzekała się, że ich film nie jest remakem, że będzie do prequel ściśle osadzony w realiach uniwersum ST! Teraz jednak widać do czego zmierzają i sprawia to, że ich ,,działa" nie wyglądam już z takim utęsknieniem. Mostek wyglądający jak dyskoteka, wymuskani aktorzy rodem z telenoweli dla nastolatków, efektowne wybuchy i czarny charakter wyglądający jak brat bliźniak Shinozna z ,,Star Trek: Nemesis". Coś mi to śmierdzi paskudnym skokiem na kasę, a ani trochę nie widzę w tych chęci kontynuacji najlepszych tradycji cyklu... :(