Film marny, nie ma klimatu Star Trek ! Odczuwalny za to klimat stargate atlantis co nie mialo prawa bytu (JJ Abrams nie wczul sie w startreka).
Jako widz i fan star trek Nie zaliczam go do kanonu klasykow star trek !
Nemezis to wypas przy tym !
Kiepsko, kiepsko, kicha i pała !
Picard blagam wroc ! i stara ekipa.
Cholerne komercyjne kino dla pokolenia MTV !!!!
Jestem z pokolenia Star Trek Generation. Kiedy zaczynalem odladac nowy odcinek i poczulem klimat ludzi i statku to czulem sie jak w domu, a tu ? poracha !
Piszesz że "Nie zaliczam go do kanonu klasyków star trek ! "
i nie powinieneś tamten Star Trek nie wróci a nowe są kręcone z myślą o młodym pokoleniu niestety stary Star Trek odszedł wraz z naszą młodością :)i trzeba się z tym pogodzić
Ale nie musi się godzić na dołączenie do grona wilebicieli nowego "Star Treka", który jest porażką totalną.
Nie zgodzę się. Wielu z młodego pokolenia zostanie fnami wcześniejszych filmów. Stary ST pozostał i będzie jeszcze długo inspirował nowych ludzi. Myślę, że kult klasycznych filmów ST nigdy się nie skończy. A nowy ST jest tylko dla fanów takich filmów jak Transformers i nie ma tego czegoś czym mógłby zatrzymać przy sobie na dłużej miłośników tego typu filmów.
"A nowy ST jest tylko dla fanów takich filmów jak Transformers..."
Stawianie takich teorii jest wysoce ryzykowne. Widzisz ja chętnie oglądałem stare Star Treki, pomimo tego, iż były wśród nich tak filmy rewelacyjne jak i pozostawiające po sobie nieco gorzki posmak, ale nowa odsłona tej serii podoba mi się bardzo. Są przegięcia (zwłaszcza w zakończeniu), ale w której serii ich nie było? Dodatkowo czy rewelacyjne efekty specjalne muszą od razu sugerować porównania z "Transformerami"? Ja nie jestem fanem (ni przeciwnikiem) "zamaskowanych robotów", a mimo to "Star Trek" z tego roku bardzo pozytywnie mnie zaskoczył i z pewnością obejrzę go jeszcze nie raz. I uwierz mi, ale ludzi mających podobne zapatrywania jak ja jest więcej (choćby w moim otoczeniu czy też tu, na forum filmwebu). Nie generalizuj zatem jakbyś byś wyrocznią tylko pisz po prostu o swoich własnych odczuciach, zamiast wypowiadać się w imieniu innych.
Pozdro
Mam takie samo zdanie o nowym filmie. Mimo, że najbardziej lubię sześć pierwszych filmów, nie mam powodów, żeby gardzić Jedenastką. Są buraki i to w wysokim stężeniu, ale czy wcześniej ich nie było? Jak bardzo odmienna jest Red Matter od Genesis Device?
Mimo, że Trek był dojrzalszy od większości innych Sci-Fi nigdy nie próbował być kinem stricte ambitnym. Efekty specjalne w nowym filmie nie są równoznaczne z tępotą. Nie stawiajmy znaku równości pomiędzy ST a Transformersami, czy G.I. Joe.
Jestem zagorzałą wielbicielką najstarszych "Star Treków", lecz mimo to nowa odsłona mnie zachwyciła. Cóż, może nie jest IDEALNA, ale na pewno godna uwagi i (moim skromnym zdaniem) lepsza choćby od "Pokoleń" czy "Nemezis".
Pozdrawiam.
Nie zgodzę się ze zdaniem że jest dla fanów Transformers, bo po pierwsze ma inny klimat, po drugie jest znacznie lepszym filmem niż Transformers a po trzecie jest tu świetne aktorstwo zwłaszcza Erica Bany i Zachary'ego Quinto. To naprawdę rozrywka na wysokim poziomie. Nie znam klasycznych Star Treków ale podejrzewam że nie były to arcydzieła na miarę Oscarów, zwłaszcza serial Star Trek: Następne pokolonie, który też nie był żadnym arcydziełem, więc nie wiem o co Ci chodzi, no ale cóż każdy ma inne zdanie.
"...jest tu świetne aktorstwo zwłaszcza Erica Bany i Zachary'ego Quinto."
Na początku nie poznałem Erica Bany w charakteryzacji, jako że nie bardzo byłem zainteresowany nową odsłoną Star Treka i nie wiedziałem dokładnie, kto występuje w tym filmie (może poza "Wymioną Rajder";). Ale to właśnie rola "Hulka" była najlepszą (obok wspomnianego przez Ciebie Spocka) w całym obrazie. Eric Bana totalnie mnie zaskoczył tym wcieleniem i idealnie wpasował się w postać typa spod ciemnej gwiazdy (dosłownie i w przenośni). Duży plus dla filmu właśnie za aktorstwo, również za wcielenie Chrisa Pine'a i Simona Pegga.
Zagorzałym fanom Star Treka być może ten film nie przypadnie do gustu ale osobom nie znającym poprzednich części może się spodobać, bo to naprawdę fajne kino. Mi się bardzo spodobał. O wiele lepszy niż tegoroczne X-Men Geneza: Volverine, Anioły i demony (też niezłe) czy Watchmen. Strażnicy.
nie zgodzę się z tobą, jestem fanem star treka od wielu lat, seriale i filmy oglądałem wiele razy, były momenty dobre i gorsze, ten zdecydowanie zaliczam do bardzo dobrych. Mocny, szybki i efektowny, star trek na miarę XXI wieku, miło popatrzeć na coś świeżego z nowymi twarzami, zwłaszcza po niechybnym końcu całej legendy, że tak się wyrażę, a mam tu na myśli kiepski ostatni serial ST: Enterprise (choć niektóre odcinki były całkiem niezłe, tudzież w tym filmie nawiązano do tego serialu wspominając o psie Archera).
Do wszystkich co popierają ten film: gdzie Wy tu widzieliście ludzie Treka, i gdzie tu było widać dobry film? Bo to filmiszcze od dna puka... :(
Te Picard, napisz jakieś konkrety, a nie wyświechtanym dnem operujesz. Ja podałem powody dla których film mi się podobał. Jak chcesz mędrkować to sam napisz konkretnie o co kaman, a nie rzucasz sloganami...
OK, - robiłem to już nie raz na startrek.pl, ale zakładam, że nie każdy fan Treka tam zagląda więc, jeszcze jeden i jeszcze raz:
1) Pamiętacie jakie film w przeszłości robił Paramount? Dwie części ,,Ojca chrzestnego", ,,Star Trek: Gniew Khana"... A teraz? Popatrzmy na przeciąg dwóch poprzednich lat: ,,Indiana Jones IV", ,,Transformers 2" i omawiane tu ,,dzieło" Abramsa. Same arcydzieła prawda? ;) Czyli filmy, o znikomej zawartości treści, za to z przesytem akcji i efektów specjalnych. Na dodatek operujące niezbyt wyszukanym humorem i traktujące widza jak idiotę, jako, iż uwierzenie w to co dzieje, się w tych filmach wymaga wyłączenia mózgu. W sumie kompletny przerost formy nad treścią - typowy niestety dla dzisiejszego kina amerykańskiego.
2) Zanik oryginalności - kiedy ktoś z Was widział ostatnio jakiś amerykański film, który nie był by remakem, sequelem, prequelem znanej serii, bądź adaptacją popularnego komiksu czy też gry komputerowej? Takie czasy -, że próbuje się wydusić jeszcze ostatnie soki, z wszystkiego, co ma liczącą się rzesze fanów, a przy okazji chce się zarobił na nowych widzach, zmieniając konwencje znanego filmu, tak, że jest on właściwie nie do poznania dla fanów oryginału. A przecież artyści powinni żyć z opowiadania, nowych ciekawych historii, a nie powielania starych schematów i ubierania ich w nowe, efektowne ciuszki.
3) To nie jest ,,Star Trek" ! I hasło promocyjne tego filmu - ,,To nie jest ,,Star Trek" twojego ojca" - nic tu nie tłumaczy. Chronologicznie to Trekiem mojego ojca - chodź ten nigdy nie interesował się fantastyką - było TOS, Trekiem mojego pokolenia było TNG. Oba dzieła nie były identyczne - i chwała im za to! - ale więcej je ze sobą łączyło niż dzieliło. Głosiły te same ideały, działy się w tym samym świecie przedstawionym, przedstawiały opowieści będące alegorią problemów społecznych i będące punktem wyjścia dla rozażań nad człowiekiem i jego naturą. Traktowały też o odkrywaniu nieznanego, o ,,dążeniu tam gdzie jeszcze nikt nie dotarł", przedstawiając widzowi, co odcinek, coś nowego. Ze świecą tych elementów szukać w ,,dziele" Abramsa. Nie tylko stroniło ono bowiem od wszelkiego moralizatorstwa i jakiejkolwiek głębszej myśli, ale także było do bólu wtórne.
4) ,,$tar Trek Nemesis 2: Gniew EMO!" Pamiętacie jak przytłaczająca część fanów zareagowała na ,,Nemesis", jak zły był odbiór tego filmu i jaką klęskę finansową on poniósł? Jedną z największych przyczyn niepopularności tegoż ,,dzieła" był fakt, że film usilnie starał się był kinem akcji, że dominowały tam strzelaniny o pościgi, zamiast porządnej historii. Prawda to! Ale w takim razie $tyar Trek Abramsa jest jeszcze gorszy bo jest on już tylko i wyłącznie bzdurnym kinem akcji, dla małolatów - brak tam jakiejkolwiek głębszej myśli,a sceny akcji są tak przesadzone, że Jeames Bond by chyba z nich żywy nie wyszedł... Innym zarzutem pod adresem ,,Nemesis" było to, że film ten stanowi kompletną zżynkę z ,,Gniewu Khana". I po raz kolejny muszę uznać ten zarzut za uzasadniony. Ale w takim razie czym jest film Abramsa jeśli nie kopią samego ,,Nemesis"? Łysy górnik z Romulusa, mający super statek i super broń, za których to pomocą chce zniszczyć Ziemię - prawda, że to zupełnie oryginale? ;)
5) Praca kamery i soczewki świetlne - ktoś powinien powiedzieć Abramsowi, żeby zatrudnił kamerzystę nie cierpiącego na padaczkę - być może wówczas otrzymalibyśmy chociaż jeden czytelny kadr, i było by widać co dzieje się na ekranie. I co tak mi świeci w tym filmie po oczach, w każdym kadrze - serio, to światło jest nawet w jaskini, ciekaw jestem, co to może być? ;)
6) Scenografia - pamiętacie przejaskrawione kolorki z takich filmów jak ,,Batman i Robin" oraz ,,Speed Racer"? To tu mice powtórkę z rozrywki: mostek Eneterprise przypomina iPoda, a statek łysulca EMO to rząd jakiś chaotycznych platform, po których bohaterowie skaczą jak w grach komputerowych. w dodatku wnętrza tych statków kosmicznych jakoś się tak rozrosły... ktoś powinien powiedzieć chyba scenografom, że rzecz dzieje się w kosmosie i tak liczy się ergonomia i każdy metr przestrzeni jest ważny. Co następne: centrum handlowe na pokładzie łodzi podwodnej? ;) I kto umieścił kanalizacje w maszynowni Eneterpise - czyj był ten głupi pomysł?
7) Przesyt akcji, nie dosyt treści. ,,Star Trek" jest przede wszystkim dramatem SF, a nie kinem akcji. Jednak nie ma powodów by to ostatnie skazane było na płyciznę i banał. ,,TOS: Arena", TNG: Tapestry", ,,DS9: by inferno light" to dobre przykłady elementów kina akcji, umiejętnie wplecionych w fabułę, powiększających jej oddziaływanie na widza i służących do przekazania pewnych wyższych treści. Nie będę się tu nad nimi rozwodził, gdyż nie jest to ni, miejsce ni czas, ale dość powiedzieć, że owe sceny nie są sztuką dla sztuki, czy też akcją dla akcji. A tak jest w przypadku $tar Treka Abramsa. W tamtym filmie ma się dziać - a, że dzieje się bez ładu i składu? Oj, film i tak na siebie zarobi - i niestety zarobił. :(
8) Scenariusz??? A co to takiego? Scenariusz jest jak fundament - bez dobrej historii, nie stworzysz dobrego filmu, tak jak bez solidnego fundamentu nie zbudujesz trwałego domu. Pisałem już powyżej na temat moich zarzutów co do wtórności prezentowanej fabuły, ale te mniej oryginalne fragmenty filmu i ta są o niebo lepsze niż to co Orci i Kurtzman spłodzili sami. Fragmenty scenariusza jakie im zawdzięczajmy są tam bezmyślne i nakierowane na dostarczanie widzą kolejnej sceny akcji, że ten scenariusz nie upadł pod ciężarem własnej głupoty. Wiesz np., że teraz można wyrzucać krnąbrnych załogantów za burtę na nieprzyjazną planetę, zamiast umieszczać ich w brygu? Ale jak się nie ma pojęcia jak popchnąć swoją głupiutką historie do przodu, to trzeba to zrobić... Wiesz też, że ludzie w tym filmie mogą bez problemu oddychać w górnych warstwach atmosfery bez aparatów tlenowych, że w przyszłości wciąż używa się spadochronów i walczy się na miecze, wybuchające supernowe są w stanie zniszczyć całą galaktykę, a czarne dziury roznoszą w pył planety ale, nie są w stanie zniszczyć nawet maleńkiego stateczku ambasadora Spocka? I widziałeś, że Romulanie teraz przez 25 lat hibernują - bo nasz łotr znika na ćwierć wieku by pojawić się, bez słowa wytłumaczenia przeszło dwie dekady później. I widzieliście, że mozna z kadeta awansować na kapitana już po jednej misji? To tylko kilka kwiatków scenariusza - wyliczać je dalej? No i opowiadana historia podporządkowana jest sceną akcji - a nie odwrotnie jak być powinno - np. cała, bzdurna akcja nad Wolkanem nie miała by miejsca gdyby ktoś z mieszkańców planety poinformował Gwiezdną Flotę o tym, że ich planeta jest atakowana, zamiast mydlić im oczy rzekomymi wstrząsami sejsmicznymi...
9) Złoczyńca. Pamiętacie jacy kiedyś byli Romulanie? Przebiegli, diaboliczni, sprytni - przy czym nie pozbawieni pewnych niezwykle ludzkich cech. Kiedyś moim marzeniem było zobaczenie filmu z tą rasą w charakterze przeciwnika. W nowym filmie Romulanie to banda łysego - dosłownie ;) -, którymi rządki idiota, chcący zemścić się na Federacji, za to, że... chciała mu pomóc ocalić rodzinną planetę! A nie przyszło mu do głowy, że będąc w przyszłości może zmienić historie i uprzedzić rodaków o czekającej ich katastrofie? No, ale wtedy nie było by wypasionych eksplozji, które rządzą tym filmem...
10) Bohaterowie. Nasi herosi czyli Kirk i Spock - a raczej pseudo-Kirk i pseudo-Spock - to właściwie anty-bohaterowie. Pierwszy z nich to stereotypowy młody gniewny, zarozumiały bubek, który nie szanuje nikogo i niczego - złomuje zabytkowy samochód by zrobić na złość ojczymowi, wdaje się w konflikt z policją i prowokuje barową burdę, nie przestrzega łańcucha dowodzenia... I najgorsze, że za to wszystko zostaje nagrodzony. A pseudo-Spock? To psychopata, który traci nad sobą kontrolę ilekroć ktoś śmie obrazić jego mamusie - i to ma być Wolkan, który szczyci się tłumieniem emocji? Wolne żarty! Jak taki psychol wogóle przeszedł przez testy psychologiczne w Akademii Floty? Jakie idały film wpaja młodym pokazując im, tych dwóch degeneratów?
11) $tar Trek: Pokolenie MTV. Chyba do niego adresowane są niewyszukane dialogi z filmu takie jak: ,,Twoja matka jest dziwką!", ,,Myślałam, że jesteś wiejskim ćwokiem uprawiającym sex z zwierzętami z farmy", ,,Może się przytrafić, że na Ciebie zwymiotuje" i ,,Skopmy te romulańskie tyłki". I pomyśleć, że kiedyś Trek nawiązywał do dzieł Szekspira, Melville'a czy Miltona. Widać Kurtzman i Orci zatrzymali się na lekturze komiksów... :(
A zapomniał bym: :)
12) ,,Star Trek" to czy ,,Gwiezdne wojny"? Wicie, że w nowym filme pseudo-Kirk ląduje najwyraźniej na lodowej plancie Hoth z ,,Imperium kontratakuje" gdzie - tak jak Luke'a Sykwalkera - gonią go śnieżne potwory? Sam pseudo-Kirk jest tak jak Luke mieszkańcem okolic rolniczych, którego przed konsekwencjami bójki w barze ratujem stary mąądry cżłowiek, który staje się jego mentorem, a szarża pseudo-Spocka na statek EMO przypomina analogiczny lot Luke'a Sykwalker'a w celu zniszczenia Gwiazdy śmierci. Są też walki na miecze i jasny podział na tych dobrych i na tych złych - tak charakterystyczny dla ,,Star Wars". Ściągać z czego jak z czego, ale z ,,Gwiezdnych wojen", najbardziej rozpoznawalnego filmu wszech czasów? W moje dawnej szkole i na studiach Abramsa dostał by pałę za ściąganie! ;)
13) No i ukłon w stronę pryszczatej widowni, która jeszcze nie nie przeszła przez okres dojrzewania - mianowicie Uhura bezsensownie wyskakująca z bluzki i świecąca do kamery staniczkiem, jak także zielona babka w bieliźnie. Jak mówie: jest to bezsensowne i podniecać może co najwyżej 13, którzy myślą, że sex to coś pomiędzy fünf a sieben... ;)
Picard - daj już spokój. Pałasz nienawiścią do tego filmu i wynajdujesz coraz to gorsze argumenty.
Ad 12.
Zapytam się - czy Star Wars mają monopol na śnieżne planety? Już dawno ustanowiono, że Kirk pochodzi z Iowa. Miej pretensje do twórców The Voyage Home, którzy to potwierdzili. Mentor? Nie żartuj... Autorytet prędzej. Walki na miecze? A czemu broni klingońskiej z odcinków i innych filmów się nie czepiasz, co? Sulu już w 66-tym miał szpadę i katanę. Nie ma żadnego ściągania ze SW, bo to właśnie "Wojny" opierają się już na schematach.
Ad 13.
Rozumiem, że ty po szkole/zajęciach/pracy się nie przebierasz...
Kochany - ja pałam nienawiścią do tego filmu właśnie z wy żej wymienionych powodów, a nie dlatego, że pałam nienawiścią wynajduję nowe powody by nie lubić tego filmu! Zwyczajnie w każdym DOBRYM filmie - niezależnie Treku czy nie - liczy się dobra, ciekawa, skłaniająca do przemyśleń historia. Gdzie miałeś ją w tym filmie? Ale takie to już jest ślepe zapatrzenie pseudo-fana: będzie lubił wszystko z tytułem swojej ulubionej sagi, niezależnie czy będzie to chociaż minimalnie ją przypominało. A nie przypomina - bo powiedź mi czy Trek to film akcji dla nastolatków, czy też coś więcej?
Ad 12.
A powiedź mi w ilu filmach dotąd widziałeś śnieżne planety i grasujące na nich potwory? Ja tylko w ,,Imperium kontratakuje"... Niemówiąc już o tym, że w uniwersum Abramsa dziwnie zmieniła się charakterystyka i położenie obcych ciał niebieskich, jako, iż omawiana tu Delta Vega wyglądała w TOS całkiem inaczej i na pewno nie znajdowała się w tym samym układzie słonecznym co Wolkan, ale tak to jest jak ktoś nie zna się wcale na filmie, za który się wziął. Sulu miał szpadę? Owszem, miał! A pamiętasz w jakich okolicznościach jej używał? Kiedy był pod wpływem obcej siły, która sprawiła, że był w swego rodzaju stanie upojenia alkoholowego. Katana? Miał ją w odcinku, w którym inna obca siła zamieniła wszystkie obiekty na Entereprise w broń - tylko wtedy używał broni białej, a nie w w trakcje regularnych misji. Klingoni? OK, używają swoich ostrzy jako broni zapasowej - zawsze w trakcje regularnego starcia mają dezruptory! Albo też w przypadku walk rytualnych - i nic w tym dziwnego, taka już ich tradycja. Ale pokaż mi gdzie to we współczesnej armii używa się szabli czy mieczy - poza gwardią honorową? Kirk urodził się w Iowa? Owszem - co nie zmienia postaci rzeczy, że cała sena w barze na pewno inspirowana jest ,,Nową nadzieją". No i piszesz, że SW opiera się na schematach: w takim razie co powiesz o filmie, który ściąga z tego schematycznego filmu? Sam Abrams zresztą w wywiadach przyznał się, że nigdy nie był fanem Treka - w ale jako dziecko lubował się w ,,Gwiezdnych wojnach", a Simon Pegg, odtwórca roli Scottego - kolejny fan SW - powiedział, że chciał by aby nowe ,,Star Wars" wyglądały właśnie tak jak film J.J'a. No, ale jak nie chce się czegoś zauważyć, to się tego nie zauważy...
Ad 13.
Wystarczy, że zrozumiesz, że nie popełniam plagiatów! :)
Jeżeli uważasz mnie za pseudo-fana. Ok. Twoja sprawa. Nie obchodzi mnie to. Nie zainteresowałem się Trekiem, żeby komukolwiek imponować. Zapatrzenie mówisz? Mogę podać Ci wiele przykładów rzeczy których w Star Trek nie lubię. Dużo by się uzbierało. Nie próbuję jednak na siłę wynajdywać błędów czy nieścisłości tam, gdzie ich nie ma.
Ad 12.
Przyznam Ci rację w sprawie Delty Vegi - też nie podoba mi się, że ją przenieśli. Nie jest jednak nigdzie powiedziane, że znajduje się w tym samym systemie co Vulcan. Inna przegięcie to zasięg transportera i sam fakt transportu w WARP.
Rura Penthe (Star Trek VI) - niby nie planeta, ale mam nadzieję, że uznasz za dobry przykład; Genesis (Star Trek III) - przynajmniej chwilowo; Star Trek TOS ("All Our Yesterdays") - nie pamiętam nazwy planety; Stargate Universe ("Water"). Może i potwory nie były pokazane na tych planetach, ale nie wyklucza to ich istnienia. Np. klingońskie zwierzaki jakoś sobie radziły.
Broń biała - szpada była, więc potrafił się nią posługiwać (oryginalnie w scenariuszu była katana kolego - zamieniono na prośbę Takei'a). Piszesz o tradycjach - jakby nie patrzeć Sulu jest Azjatą. Nic dziwnego, że przeszedł trening. Nic złego nie ma w fakcie, że zabrał ją ze sobą. Była już o tym dyskusja na startrek.pl. Worf też zabrał ze sobą klingoński miecz w First Contact.
Bar inspirowany Star Wars? Wolne żarty. Gdzie podobieństwo? Klub a speluna, imprezowicze a łowcy głów, bójka a zabójstwo. Byłeś kiedyś w klubie na imprezie? Wygląda dość podobnie do sceny pokazanej w Star Trek.
Może i jestem, ale pisząc takie zdanie tylko utwierdzasz w przekonaniu, że sam nie jesteś lepszy.
Więcej z Tobą nie gadam.
no cóż, abstrahując od kilku błędów merytorycznych, których się dopuściłeś (np statek "przyszłego" Spocka mógł by nawet normalnym, tj znanym naszej fizyce, trybem uciec czarnej dziurze, dopóki nie przekroczył by horyzontu zdarzeń; zresztą nawet po jego przekroczeniu dysponując technologią zdolną stworzyć jakimś cudem osobliwość, nie stanowiło by to problemu) z żalem serca muszę Ci przyznać rację. Film został zrobiony pod współczesnego, niezbyt wymagającego widza. Nie twierdzę oczywiście, że efekty specjalne to zło, ale powinny one być jedynie dopełnieniem fabuły, która ciągnie film do przodu. W tym wypadku natomiast kolejne sceny służą jedynie za pretekst do prezentowania popisów grafików. A' propos samej idei wskrzeszania wiekowych dzieł. Mógł bym się nawet przychylić do twierdzenia, że twórcy chcieli po prostu pokazać początki kariery naszych bohaterów i że nie ma w tym nic złego, gdyby nie to, że takie "początki" klasków widuję średnio co parę miesięcy w kinie (X-Men Geneza, żeby daleko nie szukać). Najgorsze, że to upośledzenie twórcze u reżyserów/scenarzystów trwa już ładnych parę lat i spotyka się z poklaskiem współczesnej publiki. Zaczynam więc powoli dochodzić do wniosku, że jedynym sposobem przeżycia tego trendu, jest poddanie się zasadzie "nie umiesz ich pokonać, przyłącz się". Dlatego też ile razy idę do kina na jakiś horror (jestem ich wielkim fanem), wyłączam mózg na te 90-120 min. czerpię wyjątkowo prostą rozrywkę, włączam mózg, klnę na czym świat stoi, za bezczelny plagiat i kolejne bezczeszczenie legendy, po czym wracam do domu i w spokojnym zaciszu odpalam klasyka na dvd. Smutne toto, ale chyba jest to jedyne wyjście na przystosowanie się do zmieniającej się współczesnej kinematografii...
Nie wydaje mi się by statek ambasadora Spocka uciałk czarnej dziurze - on przez nią przeleciał. A widzieliśmy w tym filmie co działo się z materią, która dostaje się do czarnej dziury - zostaje rozszarpana na kawałki, vide przykład nieszczęsnego Wolkana. Skoro tak to czemu statku Spocka i tego łysulca nie spotkało to samo? A co do meritum: efekty komputerowe to teraz takie opimu dla mas - można zrobić nie wiadomo jak kiepski film, a i tak się sprzeda, bo ma ładną grafikę. Pytanie tylko czy w związku w wątłą fabuła i dużą wtórnością, jak także bzdurnością nowych filmów, nie lepiej jest już wydać pieniędzy na jakąś gre komputerową? Złożoność fabuł ta sama - a czasami nawet gry mają bardziej złożoną treść niż obecne filmy!-, grafika tak samo ładna, a adrenalina bardziej się podniesie gdy sam sobie pomachasz tym mieczem w giercy, zamiast patrzeć jak robi to aktor... ;) Serio: my widzowie decydujemy o tym co się kręci - gdyby ludzie nie chodzili i nie płacili za takie bzdurne filmy jak $tar Trek, to filmowcy zmuszeni byli by się bardziej postarać. Ja więc ze swojej strony proponuje bojkot - w każdym razie, na mnie nie zarobią! Tym bardziej, że nie ma zamiaru przykładać ręki do niszczenia moje ulubionej sagi SF...
No to ładnie żeś się rozpisał, choć wolę już takie argumenty niż popularne "dno i kilo mułu"...
Ale...widać, że jesteś bardzo negatywnie nastawiony do tej produkcji i nie zauważasz w niej praktycznie żadnych plusów. Jamjumetley to ładnie określił i nie sposób się z nim nie zgodzić. Ja właśnie nie spodziewałem po nowym Star Treku niczego dobrego i dlatego z rezerwą podszedłem do filmu, ale okazało, że jest całkiem nieźle. Ty zaś widać, że czepiasz się czasem naprawdę pierdół i szczegółów i być może, że jesteś maniakalnym fanem starej szkoły Star Treka. A ja Ci powiem, że właśnie ta seria potrzebowała odświeżenia. Zgodzę się, że można czepiać się pewnych rzeczy w scenariuszu (jak w większości produkcji), ale...jeśli uważasz, że wcześniejsze części były takie idealne to...sorry, nie mamy o czym rozmawiać.
"13) No i ukłon w stronę pryszczatej widowni, która jeszcze nie nie przeszła przez okres dojrzewania - mianowicie Uhura bezsensownie wyskakująca z bluzki i świecąca do kamery staniczkiem, jak także zielona babka w bieliźnie. Jak mówie: jest to bezsensowne i podniecać może co najwyżej 13, którzy myślą, że sex to coś pomiędzy fünf a sieben... ;)" - dżizas man, chyba tylko Ciebie taka pierdóła mogła razić, bo nikt z moich znajomych (włącznie ze mną) nie zwrócił na to najmniejszej uwagi:P
,,Ale...widać, że jesteś bardzo negatywnie nastawiony do tej produkcji i nie zauważasz w niej praktycznie żadnych plusów."
Plusów było kilka ale to kropla nadziej w morzu rozpaczy. Np. bardzo podobał mi się nowy odtwórca roli doktora McCoya - brawo Karl Urban widać jest dobrym aktorem i jako jedyny złożył tu należyty hołd poprzednikowi, ,,Bones" jak żywy! Bruce Greenwood też dobrze wcielił się w postać kapitana Pike'a - pomijam tu świadomie fakt, że powinien być on mniej więcej równolatkiem Kirka, a nie jego podstarzałym mentorem! To najepsza kreacja kapitana Floty od czasów imć, Jean-Luca Picarda: facet jest spokojny, zrównoważony, charyzmatyczny - taki jak powinien być prawdziwy dowódca GF. Ponownie brawo! No, i Wolkan, pięknie przedstawili tą planetę - iście nieziemskie widoczki: pustynne krajobrazy, prawdziwie obca architektura... Szkoda, że to wszystko co może się podobać w tak kiepskim filmie... :(
,,A ja Ci powiem, że właśnie ta seria potrzebowała odświeżenia."
Przyznał bym Ci racje gdyby to co przedstawił nam Abrams różniło się w jakiś sposób od tej auto parodii jaką autorzy Treka uprawiali przez ostatnie dziesięć lat - od czasów zakończenia prac nad serialem ,,ST: Deep Space Nine". Ale to jest dokładnie to samo, czym karmiono nas przez ubiegła dekadę, z tą jednak różnicą, że całość przemianowano bezwstydnie na film akcji, pozbawiony już jakichkolwiek ambicji. Powiedź mi np. co w tym filmie było takiego lepszego np. od ,,Nemesis" po którym ludzie jechali jak po łysej kobyle, i na którym psy wieszano?
,,dżizas man, chyba tylko Ciebie taka pierdóła mogła razić, bo nikt z moich znajomych (włącznie ze mną) nie zwrócił na to najmniejszej uwagi:P"
Jak już pisałem - jak czegoś usilnie nie chce się zauważyć, to się tego nie zauważy! :) A grzyba taka scena znalazła się w filmie jak nie właśnie z powodów, o których pisze?
ciezko jest przekonac zagorzalego fana serii [mowie tu o Tobie], ktory jest obskakany w serialach i filmach dlugometrazowych z kims, kto gdzies tam sobie ze star trekami mial do czynienia, ogladal seriale za malolata w tv i widzial pare czesci [mowie tu o sobie] ze ten film nie byl zly.
wszystko co napisales jest prawda. wady ten film posiada, ale jesli ktos ogladal dwie ostatnie czesci to sorry stary, ale jest to duza odskocznia. o wadach napisales juz wszystko, a moze i nawet wiecej, wiec ja napisze to co mi sie autentycznie podobalo:
- nie czepiaj sie fabuly, bo sam pomysl na to, zeby przedstawic poczatki zalogi enterprise jest calkiem trafiony.
- jest naprawde kilka niezlych rol: o banie juz mowili sporo, to samo o spocku i o pike`u. niezle zagral tez urban, ale takze mlody anton yelchin zagral swietna role rosyjskiego zakapiora. ostatnio rola w terminatorze byla zgola inna, wiec widac, ze mlody naprawde potrafi wczuwac sie w grane przez niego role. moment kiedy uhura pociesza spocka jest tez niezle zagrany przez saldane, wiec gra aktorow to jest moim zdaniem naprawde mocna strona.
- animacje. racja, jest za duzo tego wszystkiego, ale sa naprawde na niezlym poziomie. jest grafikiem z wyksztalcenia i oceniajac ten aspekt tylko i wylacznie pod wzgledem wykonania detalow jest po prostu dobrze.
- humor! jejeje! picard byl powolny, spokojny, rozwazny, fakt prawdziwy przywodca, ale zanudzal, a kirk, ktory niby jest bohaterem praktycznie w kazdej bitce dostaje łomot, nie potrafi skutecznie poderwac panienki i ogolnie nie jest zbyt rozgarniety. z pawla checkowa tez jest niezla zwala za kazdym razem kiedy sie wypowiada. scena kiedy kirk dostaje lomot w barze, ale mimo to usmiech nie schodzi mu z oczu, kiedy lapie uhure za cycki jest great. kino sie smialo. ogolnie kirk to ciamajda, bo gdy ucieka przed misiem, ktorego potem zjada cos wiekszego pierwsze co robi, to zalicza glebe.
- akcja. cos sie zawsze dzieje, nawet jak fabula czasem zwalnia to nie wieje nuda. film oglada sie latwo, szybko i przyjemnie.
wiele osob ma racje. obejrzysz, dobrze sie bawisz, wyjdziesz z kina i zapomnisz. wiekszego przeslania film ten nie ma, ale musisz przyjac do wiadomosci fakt. ze nie wszyscy, ktorzy ten film ogladaja sa fanami gatunku i nie kazdy wymaga od kina zajebistych filmow do przemyslen i wyciagniecia wnioskow tylko po prostu czystej rozrywki, dobrej zabawy i relaxu. ten film to zapewnia i przykro mi naprawde, ze cie rozczarowal, jako fana, bo rzeczywiscie, klimatem to on za duzo wspolnego z serialami i poprzednimi czesciami to nie ma...
,,nie czepiaj sie fabuly, bo sam pomysl na to, zeby przedstawic poczatki zalogi enterprise jest calkiem trafiony."
A nie mówię, że nie jest: tyle, że popatrz na to czy rzeczywiście pokazano nam początki tej załogi? Wszystko co się dowiadujesz o tych ludziach, to to, że wielu z nich to dupki - pseudo-Kirk - bądź psychopaci - pseudo-Spock-, że Uhura rzekomo zna romulański, Sulu umie wymachiwać mieczem, a Scotty ma jakiegoś durnego pomagiera w postaci zielonego, gnoma a'la łysy Ewok. W dodatku cała załoga zostaje zabrana do kupy i posadzona na swoich stanowiskach w sposób uwłaczający poczciwej logice: pseudo-Kirk po jednej misji zostaje kapitanem, żeby znaleźć Scottego trzeba Kirk'a wyrzucić z Enterprise na jakąś zapyziałą planetę pełną potworów? Wolne żarty! I nawet nie pokazano nam szkolenia w Akademii kwitując je twierdzeniem: trzy lata później... Co najgorsze jednak ci ludzie, nigdy przez cały kurs filmu się nie zmieniają, są ciągle tacy sami! Popatrz na ,,Batman Begins" - tam masz i rozwój postacii na przestrzeni lat, tłumaczący genezę bohatera, jak także akcje i przygodę. Jak widać można pokazać jedno i drugie - ale widać przerosło to możliwości Abramsika...
,,Jest naprawde kilka niezlych rol: o banie juz mowili sporo, to samo o spocku i o pike`u. niezle zagral tez urban, ale takze mlody anton yelchin zagral swietna role rosyjskiego zakapiora. ostatnio rola w terminatorze byla zgola inna, wiec widac, ze mlody naprawde potrafi wczuwac sie w grane przez niego role. moment kiedy uhura pociesza spocka jest tez niezle zagrany przez saldane, wiec gra aktorow to jest moim zdaniem naprawde mocna strona."
Widzisz, twoim zdaniem a prawda jest taka, że prócz Bruce'a Greenwood'a i Urban'a cała raeszta obsady może się schować! Na czele z bad guyem, który bądź to odstawia postać rodem z ,,Egzorcysty" szczekając i szczeżąc się do kamery oraz przebijając ludzi tyrójzębem - tylko dlatego, chyba, że stali w pobliżu ;) -, bądź to gra typowego łysego złoczyńce rodem z przygód James'a Bond'a. Pocieszanie Spocka, samo sobie może zaś nie było by złe gdbyby nie prowadziło do najbardziej niezrozumiałego i durnego romansu w historii Treka: Spock i Uhura, serio??? Co ich łączy? A siedemnastoletni Chekov działał mi tylko na nerwy - nie wiem co jest w nim takiego zachwycającego?
,,animacje. racja, jest za duzo tego wszystkiego, ale sa naprawde na niezlym poziomie. jest grafikiem z wyksztalcenia i oceniajac ten aspekt tylko i wylacznie pod wzgledem wykonania detalow jest po prostu dobrze."
Dziwne masz podejście do tych animacji panie grafik bo ja w większości sen nie mogłem powiedzieć co się na ekranie dzieje - wszystko działo się tak szybko i było tak zamazane... Jedyną ładnie przedstawioną sceną jest tu ujęcie ginącego Wolkana - ale zagłady planet w Treku już pokazaywano i ta konkretna niczym specjalnym się nie wyróżnia.
humor! jejeje! picard byl powolny, spokojny, rozwazny, fakt prawdziwy przywodca, ale zanudzal, a kirk, ktory niby jest bohaterem praktycznie w kazdej bitce dostaje łomot, nie potrafi skutecznie poderwac panienki i ogolnie nie jest zbyt rozgarniety. z pawla checkowa tez jest niezla zwala za kazdym razem kiedy sie wypowiada. scena kiedy kirk dostaje lomot w barze, ale mimo to usmiech nie schodzi mu z oczu, kiedy lapie uhure za cycki jest great. kino sie smialo. ogolnie kirk to ciamajda, bo gdy ucieka przed misiem, ktorego potem zjada cos wiekszego pierwsze co robi, to zalicza glebe. "
Przepraszm czy to miała być parodia? Bo jeśli tak to wole ,,Galaxy Quest" - lepiej przemyślaną, ciekawszą i mądrzejszą parodię Treka i innych seriali science-fiction. Zresztą to co wymieniłeś to wedłóg mnie właśnie jedna z największych wad filmu: jeśli śmiejesz się z postaci, a nie razem z nimi to coś jest nie w porządku - równie dobrze mógł byś umieścić w filmie scenę, w której Picard wchodzi na mostek w samej blieliźnie i rechot widowni był by tak samo szczery i tak samo pozbawiony sensu. Trudno mi też uznać, że napawdę twórców nie było stać na bardziej wyszukany humor niż teksty o sexie ze zwierzętami, wymiotowaniu, czy kopaniu romulan po tyłku. Czy naprawdę zaniżanie poziomu humoru do ,,finzezji" prezentowanej przez produkcje w podobie ,,Głupiego i głubszego" jest niezbędne - czy takie porostactwo rzeczyiście jest zabawne?
,,akcja. cos sie zawsze dzieje, nawet jak fabula czasem zwalnia to nie wieje nuda. film oglada sie latwo, szybko i przyjemnie."
Tylko, że takich filmów, które są łatwe, przyjemne i na dokładkę niezbyt mądere, jest teraz od groma. Właściwie domunują one w amerykańskim kinie. Czy więc naprawdę przedzierżgnięcie Treka w kolejną produkcje o superbohaterach ratujących świat było konieczne, było krokiem w dobrym kierunku? Czy naprawdę kina SF nie stać, na coś innego niż serwowanie nam kolejnych eksplozji i pościgów - w dodatku urągających inteligencji widza? Sądzę, że nie tędy droga do odrodzenia gatunku science fiction i z utęsknieniem czekam czasu, gdy kino zza Oceanu wreszcie dorośnie. :)
ze nie wszyscy, ktorzy ten film ogladaja sa fanami gatunku i nie kazdy wymaga od kina zajebistych filmow do przemyslen i wyciagniecia wnioskow tylko po prostu czystej rozrywki, dobrej zabawy i relaxu."
Ale można mieć jedno i drugie - jak wspomniane przeze mnie wyżej Batmany w reżyserii Nolana. Wogóle stary Trek też mnie bawił, tyle, że była to rozrywka inteligentna - nie pozbawiona pewnej refleksji i przesłania. Przy czy trzeba trochę pomyśleć kiedy się film kręci, a nie płodzić kolejne ,,dzieło" dla nastolatków spragnionych eksplozji...
Picard, pełne poparcie. Wyszłam z kina zdruzgotana, jak można było tak piekną i podnoszącą na duchu wizję przyszłości ludzkości zmienić w bzdurne, płytkie jak brodzik dla 3-latków, bezsensowne łubu-dubu. To powinno być karalne.
Fantastyczna recenzja. Przypomniała mi że kiedyś kino miało do zaoferowania coś więcej oprócz efektów specjalnych (serio - w natłoku nowych produkcji zupełnie o tym zapomniałam). Dzięki ;)
<poszła poszukać w swojej biblioteczce jakiegoś ambitniejszego filmu na wieczór>
Mi się film podobał, tylko że mam taką jedną uwagę: odstrzelone reaktory zrobiły wielkie "bum" więc dlaczego w tamtych czasach nie ma broni atomowej? Mogli by przesłać ją na statek Nero i po kłopocie. A gdy Nero atakuje Ziemię tym wiertłem, toż to wystarczył by jakiś naprowadzany pocisk odpalony z powierzchni.
Nie zachwycił mnie, chyba się po nim więcej spodziewałem. Niestety nic nowego nie wnosi :(
A ja powiem ze nigdy nie ogladalem Trekow :) ale jestem fanem SW ;) to ten film przypadl mi do gustu jest fajnie zrealizowany :)
Moze i masz racje ale zadziałała na mnie w ten sposob ze rozgladam sie za odcinkami Trecka!
Wszystko w tym filmie było takie kolorowe, cukierkowe, ładne, starwarsowe, proste, MTVowe, że nawet gdyby na mostku enterprise biegała Jola Rutowicz w różowych gaciach to nie wyróżniałaby się jakoś specjalnie z tłumu. G. Roddenberry przewraca się pewnie w grobie!
Imienia Joli Rutowicz lepiej nie używać na daremno. Słyszałem, że jakiś sparaliżowany chłopak oglądał program, w którym się pojawiła. Gostek na jej widok...wstał i wyszedł, bo nie mógł zdzierżyć do końca. Niby cud, a jednak...współczuje chłopakowi.
Nigdy nie byłem fanem star treka ani star wars, miałem tego filmu nie oglądać ale nic ciekawszego w wypożyczalni nie mieli. Obejrzałem i za jakieś dwa dni nie będzie po tym filmie śladu w mojej pamięci.
E tam.
Ale pieprzycie, obejrzałem wszystkie częsci stare, widziałem seriale, i widziałem nowy star trej mam 24 lata, i mi nowy star trek podobał sie tak samo jak i stare i mam nadzieje że będzie wiele nowych odcinków z nową ekipą
!!
Widziałem wszystkie filmy treka i wszystkie seriale( zdecydowanie bardziej wole oglądać seriale)po kilka razy i są świetne.Nowy Star trek jest dobry, ale rewelacją nie jest, ale dobrze, że coś powstało i że odniosło całkiem spory sukces, ma powstać kolejna cześć, ale ja mam nadzieje, że sukces ostatniego ST przyczyni się do zrobienia jeszcze kiedyś nowego serialu Star Trek.