Mój kontakt z uniwersum Star Treka zaczął się od serialu Next Generation, potem obejrzałem pierwsze cztery filmy kinowe i na tym się skończyło - przez ostatnie blisko 15 lat nie miałem ze Star Trekiem żadnej styczności, a na film wybrałem się zachęcony zwiastunami i pozytywnymi recenzjami. No i nie żałuję - bawiłem się bardzo dobrze (a żona nawet lepiej). 
 
Nowy Star Trek w całkiem zgrabny sposób łączy modne ostatnimi czasy restartowanie serii z bardziej tradycyjną kontynuacją - całkiem mi się to połączenie podobało, niby mamy historie opowiadaną na nowo ale pozostającą w związku z tym co widzieliśmy wcześniej. J 
 
est to po prostu kawał solidnego, przygodowego sf i choć w zachwyt nie popadam to chętnie obejrzę to ponownie i postawię na półce, a także z przyjemnością wybiorę się na kolejną część. 
 
Z rzeczy które mi nie przypadły do gustu: 
 
- przerysowany, na siłę zabawny i ogólnie z d*py Scotty 
- wygląd wnętrza statku - zwłaszcza wszelkich maszynowni, które kojarzyły mi się bardziej z Titanikiem niż USS Enterprise (choć przyznam, że nie pamiętam jak to wyglądało w starszych filmach) 
- trochę po macoszemu traktowany czarny charakter 
- brak klasycznych motywów muzycznych 
 
 
Ocena to mocne 7/10 (w porywach nawet 8, ale to się rozstrzygnie po seansie na DVD)