nie jestem jakąś fanką starego Star Treka
ale muszę powiedzieć, że to coś ma się nijak do tamtego poziomu
może z wyjątkiem tych samych imion bohaterów i nazwy statku
film może i jest nafaszerowany efektami różnego typu
ale poza tym jego poziom jest żenująco niski
że już nie wspomnę o dramatycznych momentach - które nijak nie wzbudzają pożądanych emocji - jak choćby ten gdy nie udaje się uratować matki Spocka
druga sprawa - bohaterowie musieli chyba przejść jakąś poważną przeminają personalną
bo nijak nie przypominają zachowaniem swoich pierwowzorów
weźmy chociaż by Jamsa Kirka
zamiast sympatycznego, dowcipnego i charyzmatycznego faceta mamy zapatrzonego w siebie buca, który myśli, że mu wszystko wolno
Ten film dzieje się w alternatywnej rzeczywistości (tzw. równoległe wrzechświaty) i nie ma nic wspólnego (poza imionami i nazwą statku) z tym gównem z 1966 roku.
no równoległe wszechświaty - to wszystko wyjaśnia
alternatywna rzeczywistość nudy i kiczu
każdy ma swoje własne zdanie
po prawdzie mówiąc żaden Star Trek nie leży w zasięgu moich zamiłowań
ale wieczór wcześniej oglądałam jeden ze starych Star treków
naprawdę nie ma porównania
o ile stary ST jest do przyjęcia - całkiem zgrabny scenariusz przygodowy
(no może z zbyt wieloma oczywistymi zwrotami akcji ale do przyjęcia )
to ten film jest NUDNY, NUDNY a wspomiałam , że jest nudny
i niesamowicie toporny
wszystkie teoretycznie wzruszające momenty są przedstawione w sposób niesamowicie kiczowaty
ok to akcja nie musi być wzruszających momentów
ale jak już postanowili je wstawić mogli trochę bardziej zadbać o jakość
To "gówno z 1966 roku" nie było "gównem", jeśli weźmiemy pod uwagę okoliczności powstania i ówczesne możliwości techniczne. A przede wszystkim zamiary twórców.
Właśnie przede wszystkim zamiary i idee jakie płynęły ze Star Trek TOS. Żeby zrozumieć wartość "tych starych gówien" trzeba sobie uświadomić ówczesną sytuację, nazwijmy to, społeczną i to o jakie wartości walczyły te produkcje... Dopiero wtedy można to nazwać "gównem", ale wątpię czy pan Wykonywalny określiłby to wtedy tym samym epitetem.
dziękuje Ci za tą opinie. Miło mi, że ktoś się ze mną zgadza. Film jest żenująco słaby - niezależnie czy rozpatrywać go jako część cyklu Star Trek czy jako samodzielne ,,dzieło".
Ja akurat doceniam efekty i w ogóle rzemiosło tego filmu. Ale nie jest to dla mnie żaden tam "Star Trek". Nawet nazwanie go Star Trekiem "niekanonicznym" byłoby zbytnim eufemizmem. To po prostu wariacja na temat Star Trek'a, absolutnie pozbawiona związku i łączności z kanonem. To taki fanfic, tylko że komercyjny. Dobry dla tych, co w "Star Trek" nie siedzą, bo wolą "Star Wars".
Tyle, że nawet rzemiosło jest tu słabe - kamera się trzęsie, soczewki świecą po oczach. A film scenariuszowo jest żałosny - czytałem lepsze fanficki niż ów film. I właśnie, to że film ciąży w stronę ,,Gwiezdnych wojen" jest jego wadą - nie bez powodu przez trzydzieści pięć lat istniał ostry antagonizm pomiędzy ,,Star Trek", a ,,Star Wars" - to dwie całkiem różne i wzajemnie się wykluczające filozofie, dwa różne sposoby kręcenia filmu, inny sposób ujęcia tematu podróży kosmicznych. Dzień, w którym Trek zaczął nawiązywać stylistyką do SW jest istotnie czarnym dniem dla Treka.