PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=324810}
6,9 118 291
ocen
6,9 10 1 118291
6,7 21
ocen krytyków
Star Trek
powrót do forum filmu Star Trek

tak film Abramsa bardzo przypadł mi do gustu. Kto jeszcze tak miał? :)))

ocenił(a) film na 9
lencuwu

Ja też tak miałem, jak dla mnie jeden z lepszych s-f ostatnich lat.

ocenił(a) film na 1
lencuwu

Dlatego właśnie ten film zwyczajnie nie jest Star Trekiem - bo jest adresowany do anty-fanów tego cyklu. Koło dobrego filmu SF to, to nawet nie stało.

ocenił(a) film na 8
Picard

Nie jestem antyfanem, tylko po prostu nie szaleję za tym serialem.

ocenił(a) film na 1
lencuwu

chyba jednak jesteś skoro serialu nie lubiłeś a film Ci się spodobał.

ocenił(a) film na 8
Picard

Ale nie oznacza to, że film jest zły. Jest po prostu inny. Ale w duchu serialu OS (gdzie jak wiadomo bardzo często dochodziło do walk i różnego rodzaju głupotek). Natomiast gdyby porównywać go do pełnowymiarowych filmów, to jednak odpada w przedbiegach. Lecz sam w sobie jest bardzo dobrym sci.-fi. akcji.

ocenił(a) film na 1
Cypisek_syn_rumcajsa

jest zły. ten film to takie transformery w kosmosie - brak tu elementarnego sensu i logiki, bohaterowie zachowują się jakby z zoo pouciekali - jakim cudem wogóle takich ludzi do Akademii Gwiezdnej Floty przyleli, tam jest sito egzaminacyjne, łącznie z rygorystycznym testem psychologicznym -, złoczyńca to idiota, który mógł by uratować swoją planetę, ale postanawia się mścić na człowieku, który starał się pomóc mu uratować ową planetę. A to tylko szczyt góry lodowej - w filmie jest więcej fabularnych idiotyzmów niż gwiazd na niebie. Cała fabuła na dodatek jest do bólu wtórna - pełnymi garściami czerpie z ,,Gwiezdnych Wojen" oraz innych Treków - i całkowicie podporządkowana bezmyślnym sceną akcji. Owych scen i niewybrednego humoru w filmie jest pod dostatkiem. Realizacja też pozostawia wiele do życzenia kamera się trzęsie, coś nieustannie świeci mi po oczach, kamera robi dzikie najazdy na twarze aktorów. Typowy kicz i tandeta made in Hollywood.

ocenił(a) film na 8
Picard

Po Twoim nicku wnioskuję, że swoistą "biblią" jest dla Ciebie ST:TNG (dla mnie również).
No ale idziemy (pozwól, że przekleję części wypowiedzi do których będę się odnosił):
"jakim cudem wogóle takich ludzi do Akademii Gwiezdnej Floty przyleli, tam jest sito egzaminacyjne, łącznie z rygorystycznym testem psychologicznym"
Jak sobie przypominam, ST:OS załoga nie grzeszyła roztropnością. Z uśmiechem na ustach pakowali się w każde kłopoty. Kirk był tak samo porywczy, Spock niezrównoważony, McCoy upierdliwy. Nie zauważyłem większych różnic w zachowaniu postaci w stosunku do ST:OS.
"złoczyńca to idiota, który mógł by uratować swoją planetę, ale postanawia się mścić na człowieku, który starał się pomóc mu uratować ową planetę"
I uważasz się za znawcę? Romulanie w przeciwieństwie do Volcan kierowali się wyłącznie emocjami. Dla nich najważniejsza była dominacja. Filozofia pokoju Volcan była zaczątkiem rozpadu tej rasy i powstania Romulan. Czy naprawdę jest dziwna chęć zemsty (jedna z najbardziej destrukcyjnych emocji) na istniejącym wrogu? Dlaczego kapitan nie mógł być ortodoksem nienawidzącym całej rasy Volcanów? Tego nie wiesz Ty, nie wiem ja, nie wie chyba nikt. Możemy gdybać.
"Cała fabuła na dodatek jest do bólu wtórna - pełnymi garściami czerpie z ,,Gwiezdnych Wojen" oraz innych Treków - i całkowicie podporządkowana bezmyślnym sceną akcji". "
Polecam obejrzenie wywiadu z Abramsem. Wyjaśnia dlaczego zdecydował się na koncepcję wizualnie przybliżoną do Gwiezdych Wojen. Bo tak naprawdę, jak napisałem wcześniej, ST:OS był serialem awanturniczo przygodowym. Jedynie budżet i możliwości techniczne nie pozwalały na więcej (standardowy odcinek to: odkryta paneta, humanoidzi z technologią albo nie, problem, walka, szczęśliwe zakończenie). Poza tym już był Star Trek, w którym nie chciano eksploatować pomysłów z serialu - STX: Nemesis. W nim też wprowadzono więcej akcji a reakcja krytyków była jednoznaczna. To nie jest Star Trek. Inny przykład STVIII: Pierwszy Kontakt (znowu cofnięcie w czasie) itd. itp.
"Realizacja też pozostawia wiele do życzenia kamera się trzęsie, coś nieustannie świeci mi po oczach, kamera robi dzikie najazdy na twarze aktorów. Typowy kicz i tandeta made in Hollywood."
To już kwestia gustu. Mi nie przeszkadza sposób kręcenia Abramsa. Znowu polecam dokument o powstawaniu filmu.
Reasumując, Abrams podszedł do tematu z dużą kreatywnością i odwagą. Sam fakt, że film nadal wzbudza, może nie kontrowersje, ale żywe reakcje świadczy, że dobrze wykonał swoją pracę. Szczerze mówią, będąc w kinie i zobaczywszy na wielkim ekranie odświeżony Enterprise - łezka zakręciła mi się w oku. On jest taki piękny :)

ocenił(a) film na 1
Cypisek_syn_rumcajsa

OK, to zajmie mi chwilę, ale pozwól, że ja również odniosę się do tego co napisałeś/aś:
,
,Jak sobie przypominam, ST:OS załoga nie grzeszyła roztropnością. Z uśmiechem na ustach pakowali się w każde kłopoty. Kirk był tak samo porywczy, Spock niezrównoważony, McCoy upierdliwy. Nie zauważyłem większych różnic w zachowaniu postaci w stosunku do ST:OS"

Widziałem TOS dwukrotnie- w wersji oryginalnej i remastered i muszę powiedzieć, że bardzo się mylisz. Oczywiście TOS był w większym niż TNG stopniu serialem przygodowym, ale jednak bohaterowie w nim prezentowani nie byli idiotami. Kirk był w prawdzie kowbojem, ale był na swój sposób mądry - potrafił przechytrzyć przeciwnika, patrz odcinki ,,TOS: The Changeling", ,,TOS: Carbonite maneuver", ,,TOS Arena" -, był dobrym mówcą, człowiekiem oczytanym i wykształconym, charyzmatycznym, potrafiącym zarówno przemówić do rozsądku jak i dać w twarz. Cechą jaką w nim podziwiam jest fakt, że ZAWSZE brał odpowiedzialność za czyny swojej załogi, gotów był odpokutować za błędy ludzi, którymi dowodził. Ale przede wszystkim Kirk był człowiekiem litościwym, współczującym i cywilizowanym- najlepszym tego przykładem są odcinki :,,TOS: Devil in the dark", gdzie ochronił obcą istotę, przed zemstą kolonistów, którzy chcieli ją zabić za morderstwa, których ta dopuściła się w samoobronie, oraz ,,TOS: Arena", gdzie wyraźnie odmawia zabicia bezbronnego przeciwnika, do walki z którym został zmuszony. Żadna z tych pozytywnych cech charakteru nie została uchwycona w nowym filmie. Za to mamy do czynienia z egoistycznym, aroganckim bucem, który - wbrew wszelkiemu rozsądkowi - uważa się za pępek wszechświata, idzie po trupach do celu i lekceważy sobie wszystkich i wszystko. Kradnie i niszczy zabytkowy samochód, prowokuje bezsensowną bójkę w barze, oszukuje na teście, nielegalnie zakrada się na Enterprise, dwukrotnie wznieca na nim bunt i dopuszcza się morderstwa na Romulanach - o tym poniżej. Nie umie się bić - dostaje po twarzy co pięć minut ;) - , nie ma charyzmy, inteligencji i litości dla innych - najlepszym tego przykładem była sytuacja gdzie popełnił zbrodnie wojenną strzelając do bezbronnego statku Romulan, który i tak skazany był na zagładę. Notabene narażając swój własny statek na niebezpieczeństwo. Jest zerem jako dowódca i jako człowiek. Więcej o tym jakim dupkiem był kapitan Jerk: :)
http://io9.com/5250171/so-really-why-is-captain-kirk-such-a-douchebag
Spock - był logiczny, zimny i kalkulujący, ale jednocześnie miał w sobie coś sympatycznego i ujmującego. Nic z tego nie ma w nowej wersji tej postaci. Jedyne przypadki gdy Spock tracił nad sobą panowanie to te, w których był pod wpływem jakieś zewnętrznej substancji, tracił kontrolę nad emocjami - patzr ,,TOS: This side of paradise". Tutaj miałem wrażenie, że facet ciągle chce komuś przyłożyć - szczególnie ze względu na wiecznie wnerwiony wyraz twarzy aktora -, że jest od włos od gwałtownego wybuchu. I te też dwukrotnie w filmie mu się zdarzają. Jednym słowem facet zachowuje się jak rasowy psychopata, który tłumi w sobie złość na cały świat i wyzwala ją w nieodpowiedni sposób, krzywdząc inne osoby. Wybacz ale to nie jest normalne zachowanie, w żadnym społeczeństwie. Nie chciał bym z taką osobą pracować nawet jeśli dobrze by mi za to płacono. Spock NIGDY ale to nigdy, nie ważne jak bardzo by ta osoba mu podpadła - nie wyrzucił by kogoś za burtę okrętu, tak jak zrobił to w nowym filmie. McCoy - zgoda, on jest podobny do siebie, w czym duża jest zasługa aktora, Karla Urbana, z powiedzeniem naśladującego zmarłego przed laty DeForesta Kelleyego. Ale dano mu stanowczo za mało czasu by mógł zabłysnąć na ekranie, a o jego postaci wiemy stanowczo najmniej spośród głównej obsady. Uhura - pijaczka i zdzira, której głównym celem życiowym jest wskoczenie do spodni panu Spockowi. Jeszcze raz, zupełnie inna postać niż ta w Oryginalnym serialu. Scotty - Simon Pegg w całej krasie, czyli komediant pełną gębą. Oryginalny Scotty był zabawny, ale był też fachowym mechanikiem, człowiekiem do rzeczy, nowy Scotty to nieudacznik, którego zesłano na jakąś zapyziałą planetę za morderstwo popełnione na psie admirała Archera. Co gorsze nowy Scotty to chodzący ,,one liner" - zero osobowości, tylko głupie żarciki. Chekov - zrobili z niego wunderkind'a w rodzaju Wesley'a Crusher'a, którego osobiście nienawidzę. Nie był nim w Oryginalnym serialu - jedyne co jest rozpoznawalne w tej postaci to jej akcent. Ale przynajmniej nie jest dupkiem. Tego nie da się powiedzieć o reszcie załogi Enterprise oraz o redshirtach z baru, którzy skuli przyszłemu kapitanowi Jerkowi twarz, praktycznie za nic. Takie bycze karki, a'la kibole. To gdzie się podziała ta wyidealizowana ludzkość sportretowana przez Gene'a Roddenberrego?

,,I uważasz się za znawcę? Romulanie w przeciwieństwie do Volcan kierowali się wyłącznie emocjami. Dla nich najważniejsza była dominacja. Filozofia pokoju Volcan była zaczątkiem rozpadu tej rasy i powstania Romulan. Czy naprawdę jest dziwna chęć zemsty (jedna z najbardziej destrukcyjnych emocji) na istniejącym wrogu? Dlaczego kapitan nie mógł być ortodoksem nienawidzącym całej rasy Volcanów? Tego nie wiesz Ty, nie wiem ja, nie wie chyba nikt. Możemy gdybać."

Nie nie możemy. Po pierwsze Nero nie miał ŻADNYCH powodów by nienawidzić Spocka, który chciał mu pomóc. Powtarzam: nie było żadnych, najmniejszych nawet, logicznych powodów do nienawiści do Spocka gdyż Romulus został zniszczony w wyniku naturalnej katastrofy, której to Spock starał się zapobiec. Co trafiając do przeszłości Nero miał pełną możliwość zapobieżenia tej tragedii - miał czas i miał środki. Ponownie Romulanie to nie idioci, nie mając powodów mścić się, nie dokonywali by zemsty. Co więcej Bardzo rzadko uciekali się do otwartej przemocy, a ich narzędziem był zawsze podstęp i spryt. Cechy, których Nero jest zupełnie pozbawiony. Na dodatek ma on statek górniczy wyposażony niczym okręt wojenny WTF???

,,Polecam obejrzenie wywiadu z Abramsem. Wyjaśnia dlaczego zdecydował się na koncepcję wizualnie przybliżoną do Gwiezdych Wojen. Bo tak naprawdę, jak napisałem wcześniej, ST:OS był serialem awanturniczo przygodowym. Jedynie budżet i możliwości techniczne nie pozwalały na więcej (standardowy odcinek to: odkryta paneta, humanoidzi z technologią albo nie, problem, walka, szczęśliwe zakończenie). Poza tym już był Star Trek, w którym nie chciano eksploatować pomysłów z serialu - STX: Nemesis. W nim też wprowadzono więcej akcji a reakcja krytyków była jednoznaczna. To nie jest Star Trek. Inny przykład STVIII: Pierwszy Kontakt (znowu cofnięcie w czasie) itd. itp."

Upodobania Abramsa nie mają tu nic do rzeczy - dobrze wiem, że jest on fanem Gwiezdnych wojen, co przekreśla go jako reżysera ,,Star Treka". TOS był awanturniczy ale był też mądry - miał w sobie wiele przemyśleń na temat ludzkiej natury, władzy, konsekwencji postępu naukowo technicznego, był też komentarzem do sytuacji społecznej i politycznej panującej wówczas w Stanach na świecie. W środku zimnej wojny i walki z dyskryminacją rasową, kreślił pozytywną wizje wszechświata, w której na jednym statku współpracowali ze sobą ludzie o różnej narodowości, rasie i kolorze skóry. I odcinki TOS nie zawsze kończą się dobrze czego doskonałym przykładem jest sławny ,,TOS: City on the edge of forever". ,,ST: Nemesis" jest niby pozbawiony przesłania? Owszem jest - niestety - bardziej nakierowany na akcje, ale to wciąż rzecz o klonowaniu i o dwoistości ludzkiej natury - film zadaje pytanie o to czy o tym kim jesteśmy decydują nasze geny czy też nasze wychowanie? A to, że $tar Trek 2009 zżyna w ,,ST: Nemesis" -,który z kolej niemiłosiernie kopiował ,,ST:Gniew Khana" to już inna sprawa. Zauważ zresztą, że brak oryginalności to jeden z moich zarzutów wobec gniota Abramsa. Co do ,,ST: First Contact" - przespałeś poruszony w filmie wątek zaniechania osobistej zemsty w imię wyższego dobra i samorozwoju w imię lepszego jutra itp? Nie był to więc tak zupełnie bezsensowny film akcji, jak o nim piszesz, a i różnych idiotyzmów było w nim stanowczo mniej.

,,To już kwestia gustu. Mi nie przeszkadza sposób kręcenia Abramsa. Znowu polecam dokument o powstawaniu filmu.
Reasumując, Abrams podszedł do tematu z dużą kreatywnością i odwagą. Sam fakt, że film nadal wzbudza, może nie kontrowersje, ale żywe reakcje świadczy, że dobrze wykonał swoją pracę. Szczerze mówią, będąc w kinie i zobaczywszy na wielkim ekranie odświeżony Enterprise - łezka zakręciła mi się w oku. On jest taki piękny :"

Nie, nie jest. Jeśli kamera się trzęsie i coś świeci Ci po oczach to ów sposób kręcenia w obiektywny sposób utrudnia zobaczenie filmu, wprowadza do niego niepotrzebny chaos i zaciemnia obraz. Nigdy nie rozumie czemu w filmach realizowanych kosztem setek milionów dolarów stosuje się tak tandetne sztuczki. Np. Sławomir Idziak w jednym z wywiadów napisał, że tzw. sheky cam stosuje wówczas gdy chce ukryć, że scena akcji wogóle się nie zdarzyła Taki trik np. zastosował w ,,Niebieskim" Kieślowskiego gdzie nie stać było go na nakręcenie sceny wypadku samochodowego, więc potrząsł trochę kamerą, by wprowadzić złudzenie wypadku, który nigdy nie miał miejsca. Rozumie takie podejście w przypadku niskobudżetowych produkcji, ale tu? I to czemu Abrams zastosował ten trik nie jest ważne - nie interesują mnie jego tłumaczenia w dokumentach - ważne, że miał środki na nakręcenie klarownych scen, w które można zobaczyć jak na dłoni, ale tego nie zrobił, co jest wielkim błędem. A co co Enterprise do za takie zbezczeszczenie klasycznego statku powinien dostać wyrok w koloni karnej Rura Penthe ;) - gondole tego statku wyglądają koszmarnie, jak nadmuchane balony. A co do tego, że ludzie jeszcze ten film komentują - komentuje się wiele chłamów z przeszłości, żeby przed nimi ludźmi ostrzec więc sam fakt rozmowy na ten temat nie świadczy bynajmniej o jakości tego gniota. :)

ocenił(a) film na 9
Picard

Klasyczny TLDR. Zobacz ile nienawiści w Tobie do czegoś, co po prostu nie potrafiło ci przypomnieć tych uczuć które toważyszyły przy oglądaniu twojego ulubionego serialu, tyle lat temu. Zestarzałeś się chłopie i nie możesz winić reżysera za to że nie możesz się bawić przy nowym-starym Star Treku, tym bardziej że forma filmu wyklucza to co przyciągneło cię w serialu(czas, czas i jeszcze raz czas).

Dreadion

Skoro ten film nawet nie ociera się o serial, a jego postaci nie przypominają serialowych odpowiedników to jakim prawem nosi tytuł "Star Trek"? Bo tu nie chodzi nawet o to, że Picard nie umie się przestawić na nowe czasy- chodzi o to, że film faktycznie jest dostosowany do nowych czasów, ale w taki sposób, że skupiono się na efektach, a olano tzw. przesłanie. I tym samym film ten nie jest już "Star Trekiem".

Cypisek_syn_rumcajsa

"Polecam obejrzenie wywiadu z Abramsem. Wyjaśnia dlaczego zdecydował się na koncepcję wizualnie przybliżoną do Gwiezdych Wojen. Bo tak naprawdę, jak napisałem wcześniej, ST:OS był serialem awanturniczo przygodowym. Jedynie budżet i możliwości techniczne nie pozwalały na więcej (standardowy odcinek to: odkryta paneta, humanoidzi z technologią albo nie, problem, walka, szczęśliwe zakończenie). Poza tym już był Star Trek, w którym nie chciano eksploatować pomysłów z serialu - STX: Nemesis. W nim też wprowadzono więcej akcji a reakcja krytyków była jednoznaczna. To nie jest Star Trek. Inny przykład STVIII: Pierwszy Kontakt (znowu cofnięcie w czasie) itd. itp."

Jeśli bycie "Trekiem" zależy od wierności specyfice oryginalnego TOS z lat 60. to idąc tym tropem należałoby uznać, że TNG, DS 9, VOY i ENT to także nie są już "Treki", bo nijak się mają do TOS. Otóż, uniwersum się rozwija, ale pomimo różnic w specyfice każdej z wymienionych serii to łączą je te same wartości intelektualne, przekazywane jedynie w różny sposób.

Owszem, TOS był awanturniczo-przygodowy, ale trzymanie się fabularnych reguł TOS nie jest konieczne, aby zrobić dobrego "Treka" ani też nie jest konieczne, by dany serial czy film mógł być w ogóle uznany za "Star Trek". Konieczne jest za to przedstawienie określonej wizji świata. TNG odświeżył uniwersum, wprowadził nowych bohaterów, to samo zrobiły jego spin-offy w postaci DS 9 i VOY, ale żaden z nich nie zapomniał o ideach. Tymczasem, Abrams uczynił dokładnie odwrotnie- użył fabuły i postaci z TOS-a, ale kompletnie pominął trekową ideologię, a nawet zwyczajnie pokazał jej "f*cka".

ocenił(a) film na 8
lencuwu

Nigdy nie przepadałem za serialem, odcinki ktore widzialem lecialy na niemieckich kanalach satelitarnych ;-) Abrams podrasowal wyraznie serial ktory nigdy nie byl jakis megadynamiczny. W zalewie nijakich sf ten film jest pozycja bardzo dobrze zrobiona. Kurcze nie patrzac na liste plac nie powiedzalbym ze dowodce wrogiego statku zagral Bana, wow zaskoczyli mnie charakteryzacja.

ocenił(a) film na 10
lencuwu

Właśnie skończyłam oglądać całą serię ,i nie jest zły ,ale wolę współczesną wersję ,tak jak ty.

mewa5

Całą serię czyli którą? Jeśli tylko tę oryginalną to rzeczywiście, nie dziwię się, że wolisz wersję współczesną :)

lencuwu

powiem , że nigdy nie widziałam serialu :D film jest fajny , ale wydaje mi się , że troszeczkę za długi :)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones