Mnie ten film naprawdę się podobał. Spodziewałam się, że będzie nudny (choć pełen efektów specjalnych), a okazał się sprawnie zrealizowany i chwilami autentycznie zabawny. Bardzo pozytywnie zaskoczył mnie Zachary Quinto. Nie znałam go zbyt dobrze, bo nie oglądałam zbyt wielu odcinków "Herosów" (czy jak tam ten badziewny - przepraszam fanów - serial się nazywał), widziałam trailery i zdjęcia i wydawało mi się, że to już nie ten sam Spock. I zgadza się - nie ten sam, może trochę cukierkowy, ale jednak nadal cudowny ;) Udana rola, w dużej mierze też dzięki scenariuszowi, który jednocześnie wydobył z bohaterów Star Treka ich najbardziej charakterystyczne cechy i ukazał ich w trochę innym świetle. I last but not least - nawet Kirk był dla mnie do zniesienia ;) Ale mimo wszystko, żeby nie zrobiło się za słodko, mam nadal trochę mieszane uczucia. Nie dlatego, że zawsze to, co pierwsze i oryginalne jest lepsze (lubię pierwsze serie Star Treka, ale po upływie tylu lat trzeba je traktować z przymrużeniem oka, tak samo jak stare horrory), lecz ze względu na ten ryzykowny pomysł z powrotem do przeszłości i zmianą rzeczywistości. Wolkan zniszczony?! - czy to nie przesada? No nie wiem, chyba trochę za bardzo namieszali. Ale nie żałuję, że wybrałam się do kina :)