Lubię filmy SF z zasady, choć nie akurat klasycznego "Star Treka" - bo naiwny fabularnie i słabiutki filmowo. Natomiast mariaż konwencji tego, w końcu legendarnego, serialu z nowoczesnymi środkami filmów akcji SF (no, jeśli nowoczesne są "Gwiezdne wojny") zaowocowało niestrawną papką! Nie da się sztywnych, statycznych bohaterów zmusić do tempa akcji i nonszalanckiego aktorstwa jak np. w "Szybkich i wściekłych". Kiedy bohaterowie przenoszą się z dynamicznych sytuacji walki do sterowni wielkości salonu, z "tronem" na podwyższeniu dla kapitana, naiwnymi efektami sypania się iskier z sufitu po "trafieniu" statku, niemrawego udawania przeciążeń, to...
"Królewna Śnieżka" to jedno. a "Planet terror" to drugie - i tak ma być... chyba, że robimy postmodernizm.