aby pod klimat lat 50-60 podłożyć pierwszą lepszą muzykę klubową - scena w której przywołane są zdarzenia na statku naprawdę rozbawia. W filmie są próby kombinowania mieszana, ewidentnie widać że ktoś najpierw stworzył durny film a później kto inny trochę popoprawiał i z durnego prostego filmu wyszedł film dość nierówny w tempie ale już trochę kombinowany. No cóż Zemeckis mieszał w tym palce, pewnie on to poprawiał :-). Film można porównać z „Nawiedzony - niektóre domy rodzą się złe” monotonia przez większość czasu i to niewygodne uczucie „czy ja już tego gdzieś nie widziałem, tylko sceneria inna”.
Mimo tego wszystkiego można obejrzeć i się przekonać.
"Trzba mieć spory talent aby pod klimat lat 50-60 podłożyć pierwszą lepszą muzykę klubową - scena w której przywołane są zdarzenia na statku naprawdę rozbawia."
Dokladnie!!! Pisalem o tym w innym topicu - scena z przypominaniem wydarzen które rozegraly sie na statku w przeszlosci jest smiechu warta. Muzyka kompletnie nie pasujaca do klimatu sprawila ze ogladalem ja z politowaniem - ktos odpowiedzialny za sciezke dzwiekowa zrobil z siebie durnia.
A sam film - jak pisalem w innych topicach - nudny, przewidywalny i slaby fabularnie. Kiepski amerykanski horror jakich wiele.