Pierwszy Step Up nawet polubiłem, bo był fresh. Drugi zrozumiałem, bo powstał na fali sukcesu pierwszej części. Trzeci był już na siłę. Skoro trzeci był na siłę, to nie wiem po cholerę powstał czwarty. Choreografia i sceny taneczne są spoko, ale fabuła i prowadzenie to tłuczenie w kółko tego samego. Rozumiem, że ma być bajkowo, ale trochę przeginają. Na raz władowali miłość, konkurs, sprzedaż baru, pannę, która się ukrywa, bo jej ojciec jest tym złym i tak dalej... Oczywiście bez oglądania można się domyślić, że będzie happy end.