Tak to jest, jak się robi film, nie mając konkretnego scenariusza, a tylko zamysł tytułowych potworów. Fotograf musi szczęśliwie dostarczyć tatusiowi – właścicielowi gazety, dla której pstrykacz pracuje, jego córkę. Przedzierają się przez tereny Meksyku, wylęgarnię zmutowanych, zawirusowanych potworów.