Melodramat + sci-fi = kiszka. To mówi samo za siebie. Gdyby nie tytuł, można by przegapić wątek z potworami.
Naciągana do potęgi "miłość" - ludzka, ponadludzka, kosmiczna.
Akcja rozkręca się (jeśli można w ogóle powiedzieć o czymś takim) po ok. 60 minutach, tak na 5min, a potem znów jest nudno.
Podsumowując: dowód na to, że nie powinno się tak potwornie mieszać gatunków.