Przez zbieżność nazwy i pomysłu na fabułę (pewnie nieprzypadkowo) film mocno kojarzy mi się z „Projekt Monster”. Ponadto gdzieś tam w tle podczas seansu przewijały mi się także myśli o „Dystrykcie 9” czy „Wojnie światów” . To tak jakby twórcy trzymając się słów inżyniera Mamonia o tym ,że „najlepiej lubimy te piosenki które już znamy” – wzięli troszkę z jednego i drugiego, troszkę inwencji własnej (troszkę – ale nie za wiele) i tanim kosztem rozpoczęli kręcić.
Fabuła. W okolicach granicy Meksyk-USA rozbiło się coś paskudnego z kosmosu o kształcie wielkich elektryzujących meduz. To coś rozrasta się i zaczyna migrować. Teren zostaje zamknięty jako „Strefa skażenia” a Amerykanie podejmują walkę – głównie z coraz częstszymi migracjami - wysyłając wojsko i budując mur – gigant na granicach strefy. W tym wszystkim po jej niewłaściwej stronie jest dwójka obywateli USA (on i ona – bardzo schematyczni i papierowi) , którzy przez „strefę” próbują wrócić do kraju. Do tego kilka filozoficznych tez typu „Amerykanie mają środki i potencjał, ale z naturą się nie wygra”
Daleki jestem od szukania sensu w tym ,że ów mur-gigant to taki symbol bronienia granic przed ludźmi (bo coś takiego jest na pograniczu z Meksykiem). Bo to tylko dodaje pseudo wartości, na które ten film nie zasługuje. „Monsters” to tylko w miarę udane pokazanie życia (normalność z elementami nienormalności) na granicy strefy i w strefie – a zakazane sektory, z których grozi niebezpieczeństwo zawsze przyciągają na ekranie kin czy telewizorów.Jak inż. Mamoń lubimy znane piosenki. Plus pytania "Co by było gdyby…" Film ani dobry ani zły – po prostu średni (5/10)
ten człowiek z życiu słowa prawdy nie powiedział – rzekłaby jedna z bohaterek Misia a zarazem piastunka klozetowego przepychacza
od czasu greckiego antyku nic nowego nie wymyślono. mityczne stwory, herosi i bogowie zawładnęli naszą wyobraźnią na dobre. bliżej współczesności – klasyka kina b,c czy z o inwazji obcych sięga lat 40 (poprawić jeżeli się mylę)...zatem zarzut w postaci: łeeee to już wszystko było jest nie na miejscu.
project monster nie oglądałem – już opis sugerował jakąś niestrawną szmirę
district 9 – owszem, ale podobieństwa tylko pozorne. zresztą district jak i monsters są dramatami, gdzie sf jest tylko tłem.
i monters jako dramat daje radę w pełnej rozciągłości. dobre zdjęcia, odpowiednia muzyka, oszczędne dialogi (rozmowa z tubylcami coś ala dokument), fajne prowadzenie kamery, bardzo dobre fotomontaże i solidnie wykonane ufoki – gigantyczne ośmiornice (jakie meduzy?)
fabuła
-on abnegat nastawiony na cel
-ona zagubiona, wrażliwa, czegoś szuka, niewiadomo czego
historia toczy się w drodze, a w jej perspektywie wszystko może się zmienić
film niezły, nie wybitny, lecz z pewnością nie przecietny
Tak,tak,tak. A ten telefon to dzwonił tak jakby chciał żeby go ktoś odebrał, a te wiadro to tak samo się wówczas rozlało - jak już jesteśmy w klimacie tych pań ;-)
"Zarzut łeee to już wszystko było jest nie na miejscu" Może i nie na miejscu, ale.... widzę w innych wypowiedziach na forum, że jednak nie jestem osamotniony ze zbyt mocnymi skojarzeniami ze wspomnianymi filmami - jak popatrzymy na daty premier światowych i je porównamy to też nam pasuje. Pewnie,że zestaw pomysłów sięga dawnych czasów -ale nie przekreśla to możliwości zrobienia filmu , który pomysłem i oryginalnością zaskoczy. Tutaj tego nie było. Twierdzę, że jednak jest to bardziej "film w klimacie...(i tu pada tytuł/tytuły)" niż coś nowego,świeżego. Które filmy lepiej się ogląda??? Takim właśnie innym ujęciem i miłym zaskoczeniem był chociażby "Dystrykt 9" (też nie w pełni zachwycający - ale na swój sposób był nowatorski i za to miał u mnie plusik)
"W tamtych filmach SF jest tylko tłem" -przecież tutaj też można to potraktować jako film o drodze "gdzie SF jest tylko tłem" a nie "jako czyste SF" Zależnie od podejścia widza... Co do meduz - jakoś tak scena (love scena?;-) )nad stacją benzynową z wyładowaniami elektrycznymi skojarzyła mi się z parzącymi czułkami meduz, ale fakt skojarzenia do czegoś na kształt ośmiornic bardziej trafne
Wreszcie punktacja... 5/10 to przecież wcale nie tak mało, jakby tutaj dać więcej, to jak ocenić gdy w przyszłości pojawi się film na miarę "Obcego" czy "E.T." ? Jak wówczas zaśpiewać "łuubu dubu niech żyje prezes naszego klubu" gdy zabraknie skali ocen ?
łolaboga – to doszliśmy do konsensusu, choć wcale tego nie planowałem. wychodzę, z założenia, że Bóg kocha różnorodność tak w florze i faunie jak i na filmwebowskim forum, także zgoda jest ostatnią rzeczą, której tu szukam.
silne skojarzenia z districtem czy the road rzecz jasna jak najbardziej trafne. nie przeczę, że dystopijne klimaty są obecnie w modzie, ale to lepiej dla nas (przynajmniej dla mnie) ot odtrutka od lukrowanej masy shitu.
(teraz mała wrzutka ad persona)
mocno łysiakowe zadęcie (jeżeli jesteś fanem WŁ to wiesz o czy mówię), mimo iż łykam jego książki pasjami – działa na mnie jak płachta na byka. w pierwszym poście pojechałeś Monsters bez znieczulenia...5/10 błagam – nie oszukujmy się, skala skalą, ale na filmwebie najgorsze szmiry nie dostają tak haniebnie niskich not
także, jeżeli w przyszłości pojawi się coś na miarę aliena czy event horizont (jeżeli nie widziałeś to z pełną odpowiedzialnością polecam), to walniesz 10/10 i po kłopocie, a jarząbka zostawisz na inne okazje ;)
@irek_bielicki
Skojarzenia z wszystkimi wymienionymi przez Ciebie filmami są jak najbardziej na miejscu, bo pewne elementy są podobne i rzucają się w oczy. Ale już ze stwierdzeniem, że jest to film w ich klimacie, zdecydowanie się nie zgodzę. Zresztą zauważ, że ktokolwiek spodziewał się czegoś na wzór "Dystryktu 9" czy "Projektu: Monster" jest "Potworami" ogromnie zawiedziony. Stąd też taka a nie inna średnia ocena, większość pochodziła do filmu Edwardsa z określonymi oczekiwaniami, które nie zostały spełnione. "Dystrykt 9" to było typowe kino akcji, "Projekt: Monster" stawiał na efektowność formy, a "Potwory"? Spokojny dramat, wręcz kino drogi z elementami s.f. w tle. Niby elementy te same, ale poskładane w zupełnie inny sposób. I za to moim zdaniem należą się Edwardsowi brawa, bo mimo iż wykorzystał po części pomysły innych, sklecił z nich coś własnego, autorskiego. A że zrobił to za relatywnie niewielkie pieniądze - tym większe należy mu się uznanie.
Oczywiście nie będę tu nikogo przekonywał, że "Potwory" zachwycają, skoro ich nie zachwycają. To specyficzne kino, w którym na pierwszy rzut oka niewiele się dzieje i nawet jeśli ktoś nie miał w stosunku do niego z góry określonych wymagań, nie koniecznie musi mu ono przypaść do gustu. Mnie się podobał.