cieszy mnie, że ktoś miał odwagę zrobić film krytykujący amerykańską politykę i nastawienie do świata za wielkim, amerykańskim murem. Podobnie jak w Dystrykt 9, gdzie posługując się konwencją filmu Sci-Fi, Neill Blomkamp przedstawił straszną rzeczywistość apartheidu i idei getta w ogóle. W obrazie G. Edwardsa,nie wiadomo kto tak naprawdę jest tytułowymi potworami. Może na przykład ci, którzy przy okazji walki z obcymi( nota bene siłą przywleczonymi z kosmosu) bombardują ludność cywilną i stosują broń chemiczną?
Cieszy mnie również to, że nie trzeba wydawać setek milionów dolarów, żeby opowiedzieć przekonującą historię. Niech żyje kino niskobudżetowe!