STRIPTIZERKI ZOMBIE to kino klasy C z dość odejchanym pomysłem. Film zapowiada się jako społeczno-polityczna satyra na rządy Geroge W. Busha, konserwatyzm oraz amerykański imperializm. Niestety cały smak, sens oraz ironiczny dystans zostają porzucone po pierwszych 15 minutach seansu na rzecz głupawej komediowo-horrorystycznej błazenady z złym smaku.

Reżyser Jay Lee sięga tu po ograne rozwiązania rodem z kiepskich komediowych filmów grozy oraz koszmarnie parodiuje kino w stylu MATRIXA czy MARTWICY MÓZGU.

Niestety im dłużej ta cała zabawa trwa tym bardziej zniesmaczony i znudzony czuje się widz.
Aktorstwo w tym jest wprost fatalne. Broni się jedynie legendarny Robert "Freddy Kruger" Englund, który najwyraźniej znakomicie bawi się swoją rolą i potrafi się odnaleźć w nawet najgorszej produkcji klasy Z.

ZOMBIE STRIPTIZERKI ostatecznie dobiają kiepskie dialogi oraz dość słabe - choć adekwatne do małego budżetu - efekty komputerowe.

Film ten mógł być zamierzonym i brawurowym kiczem - niestety- skończyło się na zawiedzionych (i powiedzmy wprost: nieco perwersyjnych) nadziejach.
Obraz Jaya Lee zbyt często przypomina wtórną i głupawą błazenadę niż podszytą inteligentną ironią społeczno-polityczną satyrę z zombie w tle.

Raczej odradzam seans.