Niestety - obecnoś (i udział w produkcji) Sammo Hunga obiecywało znacznie więcej. A wyszedł przeciętniak klasy B (zahaczający o klasę C). Akcja się nie klei, te panienki grają KOSZMARNIE (scena urodzin matki!), policjantki zachowują się jak 13letnie dzieci (te konflikty między szwagierkami w pracy!), zastawiane pułapki (zarówno przez policję, jak i przez gang) są prostackie. Aktorzy grają z przesadnią ekspresją, co totalnie nie pasuje do jednak dość poważnego nastroju całej historii (zachowanie "komisarza" w szpitalu!). Plus masa bzdur: Mina ranna w zamachu okazuje się, że jest w ciąży i jako że narkoza mogłaby zaszkodzić płodowi, jest operowana na żywca; nie przeszkadza jej to wyjść wieczorem (!) ze szpitala i bić się z masą gangsterów, przyjmując m.in. dużo ciosów na brzuch(!). Policjantów gansterzy rozpoznają po tym, że od razu po pojawieniu się przypadkiem demaskują się, odsłaniając pistolet (Sammo w porcie, policjatka w burdelu). Brrrr!