"Stygmaty" widziałam juz dosć dawno. Pewnego zimowego wieczoru wybrałam się do kaseciarni i proszę. Szczerze mówiąć to okładka mnie przyciągnęła. Zaniosłam kasete do domciu, włożyłam do video i wraz z mamą zasiadłam przed telewizorem w cieplutkim fotelu. Zaczeło się. Dokładnie nie pamietam już wszystkiego, ale jedno pamietam. Pamiętam że był to fantastyczny film. Fajna była ta babka, nie wiem kto to był ale świetnie zagrała. Wszystko wygladało tak realistycznie, oryginalnie, prawdziwie. Aż człowiek skłonny był uwierzyć że to nie fikcja. Film niezwykle tajemniczy, straszny i trzeba miec mocne nerwy. Ja przez całe trwanie filmu siedziałam w tym cieplutkim fotelu jak wryta. Byłam zaskoczona. Myślałam że biorąc ten film z półki i kierując się ciekawa okładką to zanudzę się na śmierć. Bo często tak bywa, że jak jest fajna okładka to głupi film, a jak jest debilna okładka to film może być niezły. W tym przypadku i to i to było doskonałe. Gorąco polecam ten pełen tajemnicy, zaskakujący utwór. Mogliby więcej takich filmów robić...