Film, na pewno do łatwych nie należy . I nie chodzi mi o to że totalnie nic w nim nie kumam, nie widzę symboliki pewnych słów czy alegorii, ale o to że jeśli ktoś zrozumie ten film po pierwszym obejrzeniu, to jest albo wybitnym psychiatra, albo człowiekiem głębokiej wiary bądź ateistą z ogromną wiedzą. Tacy ludzie odnajdą się w tej ekranizacji bez trudu, ale dla przeciętnego zjadacza taśmy filmowej jedno zobaczenie nie odda głębokiej, filozoficznej struktury tego dzieła. Ja widziałem go 2 razy i przyznam szczerze że jestem raczej po stronie T.L. Jonesa bo podaje on argumenty nie do przebicia względem Pana C. Choć mówią że ludzie z wiarą są szczęśliwsi, ja mimo to stawiam na racjonalizm.
Może i wierzący są szczęśliwsi niż ateiści, ale czy nie wiodą przez to życia mniej świadomego? To jest odwieczny konflikt - racjonalizm kontra Bóg, wiara.
No, nie wiem. Postać grana przez Tommy Lee Jones jest tak pesymistycznie nastawiona i tak bardzo czarnowidząca, że wydaje się ultra uber ateistą. Człowiekiem całkowicie pozbawionym złudzeń jakich dostarcza dowolny system wierzeń. To coś więcej niż sceptycyzm.
W pewnym fragmencie, jest mowa o (to mówi Samuel) "Dociekaczu" i "wątpiącym". Dociekacz docieka, a wątpiący chce usłyszeć, że prawda nie istnieje (mam nadzieje, że kontekst zachowałem). Sceptycyzm zakłada odnoszenie się do świata w sposób: krytyczny, niedowierzający, wątpiący.
Ogólnie fajny film. Dekonstruktywne myślenie w zderzeniu z konstruktywnym, co wygrało? "Bez bliźnich wszyscy przegrywamy":).
Wiele interpretacji można z tego filmu wyciągnąć, ale uważam, że Jones chciał wierzyć w to, w co wierzył Samuel. Jednak sam Jones powiedział mniej więcej tak : właściwa ścieżka którą można podążać jest jedna, a ścieżek tych nie właściwych jest niezliczona ilość, więc gdzie ta równowaga? - powiedział do Samuela robiąc z rąk wagę.
A mając w sobie postawę sceptyka, jak wierzyć w tą jedną właściwą drogę, skoro tych niewłaściwych jest więcej. A co sceptyk wybierze? W jego mniemaniu prawdę - w tym przypadku - mnogość niewłaściwych dróg.
A znając ułomność ludzką taka postawa jest prostą drogą pod "Sunset Limited" :). Dlatego, to religia chrześcijańska zawojowała świat, a nie "sceptycyzm", bo sceptyk utrudnia sobie życie - chcę je sobie utrudnić, nie dostrzega prostoty, bo dla niego jest fałszem, czyli chrześcijaństwo dla takiego człowieka jest jednym wielkim fałszem przez swoją prostotę.
A ja rozumiem Jonsa, ale żeby przetrwać, bliższe mi są poglądy Samuela, ale jestem ateista. Chodzi mi o jego pozytywne patrzenie na świat.
To prawda, że lepiej żyć w błogiej nieświadomości prawdy (życie nie ma absolutnie żadnego sensu i celu, jesteśmy nic nieznaczącymi workami kości i mięsa miotającymi się na peryferiach galaktyki, na naszej małej prowincjonalnej planetce). Któż tak naprawdę woli bolesną prawdę i realność od ułudy i pięknych marzeń? Tylko tacy masochiści jak bohater grany przez Jones'a. Dlatego, mając świadomość prawdy, gorąco pragnie śmierci, gdyż traktuje ją jak wybawienie od nieznośnej, pełnej cierpienia egzystencji.