Jak widać w filmie pojawia się walka światła (człowieka wierzącego) z ciemnością (niewierzącego, chcącego popełnić samobójstwo). Głównym jego motywem jest kwestia szansy.
Zachód słońca (sunset) skutkuje końcem dnia. Pociąg symbolizuje podróż, przemijanie czegoś. Nazwie sunset limited odpowiada zakończeniem ale ziemskiego, doczesnego żywota. Czarny wspomina o tym, że Biały mimo tego, iż stoi w świetle sam jest cieniem. Przez film pojawia się też między innymi motyw czarnej kawy, którą pije Biały. Czarny mówi też, że Chrystus jest światłem. Uważam, że film traktuje o kwestii daniu sobie szansy na życie wieczne. Odebranie go prowadzi do ciemności (sunset limited) . Dlaczego dodanie „limited”? Niestety jest to droga bez powrotu – bilet w jedną stronę. Decyzja rzutująca na cały twój przyszły byt.
Biały, który chciał skończyć z życiem wspomina Czarnemu, że (nie widział go na stacji, nikogo nie widział): „nie chciałem, żebyś mnie zauważył, nawet cię nie widziałem” tym samym nie chciał dać sobie szansy na zmianę losu, jednak ona przyszła. Być może chodzi tu też o to, że z pozoru przegranej sytuacji zawsze jest nadzieja taki Czarny, który ratuje Cię przed pociągiem oznaczającym całkowitą klęskę. Obce osoby mogą tak wpłynąć na Twoje losy że zmieni się ścieżka życia i w ten sposób Bóg pośrednio do Ciebie przemawia dając Ci nadzieję, szansę.
Czarny daje Białemu nadzieję – twierdzi, że każdy grzech (opowieść więzienna i druga opowieść, która ma być rzekomo gorsza od pierwszej) można naprawić w życiu doczesnym i dlatego powstrzymuje go przed wyjściem i tym samym wskoczeniem pod pociąg, który oznacza odebranie sobie szansy na zmianę torów swojego życia.
Czarny wielokrotnie porusza temat dania sobie szansy przed śmiercią. W rozmowie z Białym na temat czy podzielił się z kimś wiadomością że odchodzi (przyjaciel to metafora Jezusa). Później w historii swojego ojca, którego nie odwiedził zanim ten umarł na raka.
Myślę, że walka ciemności ze światłością ma swoje odbicie w kolorze skóry aktorów. Czarny człowiek teoretycznie przegrany – bo w przeszłości bardzo grzeszny, jednak dostrzegający miłosierdzie Jezusa. Biały zaś jest człowiekiem, który nikomu nic nie zrobił, robi to co ludzie – powątpiewa w kwestie wiary. Mimo tego faktu nie widzi dla siebie szansy, zbawienia – pozostaje w cieniu.
Zresztą sam czarny wspomina w filmie, że dla Boga kolor skóry czy narodowość nie gra roli – liczy się wiara.
Film porusza kwestię wiary – bardzo głęboki temat. Jedną z ważniejszych kwestii jest fragment, który przytoczę z Biblii:
Jezus powiedział do swoich uczniów: "Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem" (J 13, 34). Czarny tym samym czyni zadość przykazaniu Jezusa – stara się pomóc bliźniemu, bo sam uzyskał łaskę Jezusa za ciężkie grzechy, które popełnił m.in. w więzieniu.
Ogólnie oddzielną i ciekawą kwestią jest motyw śmierci Białego, który stwierdza, że stał się świadkiem umierania wszystkiego na czym mu zależało (wspominał o książkach, sztuce, muzyce). Mówi, że dzisiejsze czasy to okres w którym świat upada – niestety muszę się z nim zgodzić w 100%.
Dodając tylko na koniec: wiary nie można postrzegać intelektem. Jest to kwestia zawierzenia w rzeczy niemierzalne – Boga nie da się zdefiniować naukowo (np. za pomocą fizyki) i nie będzie się tego dało zrobić. W filmie widać pewno dysproporcję między wypowiedziami Czarnego, prostego człowieka, a intelektualisty Białego. Biały lepiej formułuje swoje myśli i można powiedzieć wygrywa na argumenty, jednak w kwestiach wiary nie można walczyć na argumentu bo patrz zdanie 2-gie (w tym akapicie).
Nie wiem czy wystarczająco jasno wyjaśniłem o co mi chodzi. Czy ktoś jeszcze miał takie przemyślenie?
Bardzo mi się podoba, że takie filmy powstają. Wiecie dlaczego, bo w dobie kina (filmu) za średnio 200 mln dolarów/sztuka można zrobić tanim kosztem taki film, który się ludziom spodoba. Jedyna rzecz to dobry scenariusz i koniec!
Zgodzę się z twoją interpretacją. Sprawa, jednak nie jest tak prosta jakby mogła się wydawać. Film przedstawia dialog 2 osób z różnymi poglądami i widzeniem na świat. To zamknięte koło. Ciężko jest przekonać do swojej racji w sprawie wiary ateistę, tak samo jak do ateizmu trudno przekonać teistę. W szczególności, gdy na miejscu przegranego stoi prosty czarny, a na pozycji wygranej biały profesor, który ma przemyślenia co do swojego życia. Może gdyby nie błądzić w śród prawd i powieści religijnych i stanąć po stronie niewierzącego i zagubionego dałoby się znaleźć kompromis. Tutaj jest tylko pat, który tak naprawdę nic nie wnosi, ale całkowicie zmienia głównych bohaterów.