5,7 25 tys. ocen
5,7 10 1 24872
5,3 12 krytyków
Supermarket
powrót do forum filmu Supermarket

Skoro w polskim kinie niełatwo o fundusze, dlaczego tak rzadko kręci się kameralne thrillery: z kilkoma postaciami, ograniczonym czasem oraz miejscem akcji. Takie filmy mogą przecież być zarówno atrakcyjne fabularnie, jak też niegłupie znaczeniowo. Tytułów z USA realizowanych według tej recepty nie brakuje („Open Water”, Frozen”, „127 godzin”, „The Canyon”). Zastanawiam się więc, dlaczego polscy filmowcy tak rzadko sięgają po tego rodzaju formułę. Być może przyczyną jest nadmiar świetnie wykształconych reżyserów, scenarzystów i aktorów. Którzy na wyrywki znają Szekspira, Buñuela i Bergmana, zaczynali od ambitnych etiud i najzwyczajniej mierzą wyżej niż w kameralne, komercyjne thrillery. A szkoda to wielka, gdyż „kino moralnego niepokoju” skończyło się jakiś czas temu, a dzisiaj widz idąc do kina poszukuje przede wszystkim rozrywki.

Że może być to rozrywka godna, przekonuje „Supermarket” Macieja Żaka, nie mającego do tej pory jakiegoś imponującego dorobku. Ale co z tego, kiedy stworzył sugestywny, kameralny thriller/dramat, nie ustępujący wymienionym wcześniej produkcjom amerykańskim. Przewrotność (i oryginalność) scenariusza polega już na samym wyborze miejsca akcji. Jeżeli jest osadzona na pełnym morzu, w górach czy w grotach skalnych, pojawiające się zagrożenie nie zaskakuje. Jeżeli jednak miejscem akcji jest np. nowoczesny supermarket, dobrze oświetlony, monitorowany i chroniony? A w pobliżu nie ma żadnych przestępców bardziej złowrogich niż dyskretni kieszonkowcy? Mamy się czego bać? Jak najbardziej, odpowiada Maciej Żak, precyzyjnie pokazując łańcuch wydarzeń, do czasu niegroźnych, wręcz banalnych, które jednak sumują się coraz bardziej złowrogo.

Z pewnością największym atutem filmu jest aktorstwo Mariana Dziędziela. Jak się zastanowić – jest to aktorski fenomen. Rocznik 1947, przez lata bohater drugiego planu, jeszcze przed dekadą grający role w rodzaju „Polak na placu budowy” czy „sąsiad z naprzeciwka”. Nie wiem, czy i z kim Dziędziel podpisał jakiś pakt, ale faktem jest, że dopiero gdy stuknęła mu 60, stał się jednym z najważniejszych polskich aktorów. Takim, dla którego idzie się do kina. „Taxi A”, „Wino truskawkowe”, „Dom zły”, „Róża”, „Wymyk”. Każdy z tych filmów, nie licząc kilku innych, to pamiętna kreacja Dziędziela. Obecnie trzeba dopisać do tej listy także „Supermarket”.

Szef ochrony supermarketu Jaśmiński to na pozór wzorowy przełożony. Traktują go z respektem zarówno podwładni, jak też kierownictwo sklepu (zresztą szuje wyjątkowe). Potrafi sobie radzić z problemami, widać, że porażek w ogóle nie bierze pod uwagę. Jego atutem jest doświadczenie (w końcu to prokurator wojskowy w czasach PRL-u), inteligencja i bezwzględność. Wydarzenia filmowe rozwijają się jak w „Śledztwie” Lema, gdzie splot niewinnych zdarzeń składa się na tragiczny rezultat. Tutaj łańcuch przyczyn i skutków łatwo prześledzić: przedświąteczna presja na ochronę, żeby minimalizować straty sklepu z powodu kradzieży. Pechowy klient, który zapomina zapłacić za zjedzony podczas robienia zakupów batonik (nota bene konsumpcja przed zapłaceniem – w sklepie, a nie restauracji – to coś, czego nie robię i nie pochwalam). I wreszcie szef ochrony, który jest w stanie trafnie ocenić rozwój sytuacji na każdym jej etapie i znaleźć skuteczne rozwiązanie nie oglądając się na koszty. Choćby były najwyższe.

Czy przypadkiem złowrogi Jaśmiński nie jest, tak naprawdę, „ideałem” współczesnego szefa, menadżera? Pomyślmy, gdyby nie był szefem ochrony w supermarkecie, ale np. szefem banku inwestycyjnego, czy w podejmowaniu decyzji byłby mniej bezwzględny? Czy amerykańscy krawaciarze z Lehman Brothers byli mniej bezwzględni? A wracając na rodzime podwórko, czy kolejny Nikodem Dyzma, ten od od Amber Gold, był mniej bezwzględny? Na pewno nie. Główny walor „Supermarketu” to jednak nie ukazanie współczesnego zarządzania kryzysowego według recepty „po trupach do celu”. To raczej wskazanie, że nawet najbardziej oswojona rzeczywistość to przecież real life. Możemy być w jednej chwili w miejscu na pozór bezpiecznym, przyjaznym, rządzonym procedurami i konwencjami, a w następnej może się okazać, że jesteśmy w dżungli. Gdzie trzeba walczyć o przetrwanie. I aby wroga pokonać, trzeba go czasem przechytrzyć. Pozytywni bohaterowie „Supermarketu” tego nie potrafią, są wyjątkowo nieelastyczni. A przecież żaden z nich nie jest nieskazitelny (scenariusz wykazuje pod tym względem wyjątkową konsekwencję).

Prowokowanie do takich rozważań to wcale niemało jak na kameralny thriller. Który pozostaje przy tym naprawdę dobrą rozrywką.

silentviper

Zapraszam do odwiedzenia mojej strony: http://www.rekomendacje.npx.pl

silentviper

Nowy adres mego bloga: http://nowerekomendacje.blogspot.com/
Zapraszam!