Skoro wszyscy żywi/prawdziwi ludzie, leżą w domach i są jak kataleptycy, poświęcając czas na sterowanie cały czas idealnymi lalkami, to jak się rozmanażają?
Też zadałem sobie to pytanie. Ale szybko znalazłem odpowiedź. Spotykają się surogaci, interesują się sobą i umawiają na spiknięcie operatorów. Niczym się to nie różni od poznania kogoś w necie i randki z tą osobą. I tu i tu można trafić na grubasa z obwisłym fiutem pod przykrywką słitaśnej nastolatki :D
Wiele pytań sobie zadawałem podczas oglądania tego filmu, bo fabuła jest słaba lub słabo opowiedziana (niepotrzebne skreślić).
"Po wyłączeniu surogatów nikt nie zginął", co z Surogatami prowadzącymi w tym momencie karetki z "worami mięsa którym potrzebna pomoc", co z samolotami, które spadły, co z operacjami przeprowadzanymi przez surogatów operujących "wory mięsa"? ;]
To takie trochę denne rozkminiać film sci-fi, ale chciałem tylko pokazać, że ciężko było spokojnie oglądać czasami tę fabułę i pytań podobnych do zadanych już w tym temacie można zadać dziesiątki.
Pytanie techniczne:
Po co robot gapi się na dziesiątki ekranów monitoringu, żeby odnaleźć poszukiwanego?
Dla mnie to był hicior ;-)
Nie, nie! Robot w porządku, bo znalezienie takiego czegoś suchym programem (była tam nawet adnotacja - "Visual match" czy jakoś tak) byłoby zapewne niemożliwe, stąd obserwacja. Bez sensu było to, że to również był surogat, sterowany przez człowieka... to faktycznie bezsensu
Dzięki za info.
Niestety nie załapałem, że ten 'robot' to też surogat.
Jeśli tak, to już nie taki 'hit' ;-)
wizja świata ciekawa ale wiele niedomówień jest. uważam że Ja Robot miał lepszy wątek i nawet stwórca ja robota i surogata to ta sama osoba hehe
btw co za pojebana nazwa "surogaci" !
Surogat - rzecz o charakterze zastępczym, używana jako namiastka, substytut innej rzeczy. Pojęcie to jest używane w odniesieniu do szerokiej gamy obiektów o charakterze materialnym (np. do produktów, substancji). Słowo surogat wywodzi się z łaciny (surrogare, subrogare – wybierać zastępczo kogoś innego).
Więcej na: http://pl.wikipedia.org/wiki/Surogat
A jeśli chodzi o sam film, to całkiem przyjemnie się go oglądało, ale jednak zabrakło mu tego "czegoś", żeby był bardzo dobry. Był poza tym za krótki, można było trochę bardziej go rozbudować. Niemniej jednak daje do myślenia, pokazując do czego możemy doprowadzić, gdy przesadzimy z używaniem internetu i odejdziemy od bezpośrednich relacji z innymi ludźmi.
W kwestii rozmnażania, to sądzę, że ludzie w tamtym realiach pewnie korzystaliby z metody in-vitro, bo po co psuć idealny obraz osoby uosabianej z jego surogatem? ;)
rozmnażanie to tam kij , bo może są szczęśliwe rodziny które żyją inaczej niż pokazana żona agenta której zniszczyło sie troche ciało.
mnie zastanawia fakt zdrowia i kondycji bo leżąc cały dzień na łóżku patrząc w okulary a nie uprawiają ruchu sportu bądź czegokolwiek to nie jest dobre dla ciała. film ma kupe niedomówień , ja robot lepiej obrazuje przyszłość.
ale co mi sie tu podobało to żadne latające auta budynki na pół kilometra w niebie i laserowe pukawki. przyszłość technicznie zaawansowana ale bez przesadyzmu. i to jest fajne w tym filmie
ps. dzięki za objaśnienie tego słowa
Zgadzam się z Tobą. Takie ciągłe leżenie i brak ruchu na pewno doprowadziłoby chociażby do odleżyn. Wzrok też by ucierpiał. Jest rzeczywiście sporo rzeczy nie wyjaśnionych, ale ten świat jest bliższy mi niż ten przedstawiony w "Ja, robot", a przez to bardziej przemawia do wyobraźni, szczególnie teraz gdy ze znajomymi najczęściej komunikujemy się przez gg, telefon albo mailem, nie wspominając o naszej-klasie. Uważam, że roboty pokazane w filmie mogłoby być w przyszłości realnym rozwinięciem naszej alienacji w stosunku do innych ludzi i to jest straszne.
P.S. Jako film rozrywkowy "Ja, robot" też mi się bardziej podoba. W poniedziałek na Polsacie będzie lecieć w przerwach między reklamami, więc będzie można porównać oba filmy na gorąco ;)
Przed chwilą wróciłem z seansu i mogę napisać że nie było tak źle. Na pewno nie jest to film z typu "zabili go i uciekł", brak w nim scen do których przyzwyczaili nas scenarzyści w filmach z Brucem. Jednakże mi się film podobał przede wszystkim jeśli chodzi o pomysł. Fakt filmu "Ja,Robot" nie widziałem i może dlatego ten pomysł potraktowałem jako świeży i mi się spodobał.
Suma sumarum film warto zobaczyć, niekoniecznie w kinie ale warto. Nie traktuje tego czasu jako straconego. Moja nota to 6,5 dla tego filmu.