żale, głody i tęsknoty wyzierają raz po raz spod powierzchni całego tego blokującego swobodny przepływ energii konstruktu złożonego z wielu warstw i wielu rzeczy, zlepu cudzych i własnych wyobrażeń przede wszystkim, maski, różowej skorupy, pozy, podrasowanej persony, mniej lub bardziej świadomych kreacji, no ale w końcu się udaje: dokopać do jakiegoś rdzenia, pochwycić za ogon, odwrócić i zobaczyć w nim człowieka (ten szybko się wymyka, ale zostają pióra!)