Co oznacza pytanie "are you agitated?" i jaki to ma związek z fabułą? Nie mówię o tym co dokładnie znaczy, tylko o tym gdzie to włożyć w fabułę filmu aby
dostać odpowiedź o sens przenośny.Czy może chodzić o to że Nomad pyta innych ludzi czy został już zostali zmienieni albo cuś, nie wiem jak to ułożyć?
Ogólnie film zapowiadał mi się dobrze, natomiast bez pomysłu na zakończenie. Podobały mi się kwestie: Szyfru do drzwi przy ucieczce z Haley, kod do
drzwi dla Jonaha i rozmowy z nim przez kanał wentylacyjny (bardzo klimatyczne), rola Fishbourna, w zasadzie nie podobało mi się tylko to jak zostało
umownie wytłumaczone że są w strefie 51 (proste dodawanie to tak trochę z dupy), i to całe przebicie przez lustro z reflektorami + Haley zabiera jest przez
wirtualny helikopter.., poza tym tlen na ten planecie którą widzieliśmy w ostatniej minucie filmy? ;p dobre żarty, ale ok to przecież sci-fi. Tyle że mogłobyć
bardzo dobrze a jest całkiem nieźle i właśnie tego najbardziej w tym filmie chyba szkoda.
nie było arey 51 :D to byl stacio kosmiczny. Obiekty chyba stworzony przez alieny a nie przez ludzi
No tak, ale łapiesz, nie dość jakby ludzie ludziom mieli sobie w taki sposób wytłumaczyć a co dopiero jacyś alieni ludziom :)
Poza tym nigdzie nie bylo powiedziane, że wszystko było wirtualne. Statek jest ogromny. Obcy mają wysoko rozwiniętą technologię. Stworzyli sztuczne środowisko, ale nie wirtualne. NIc przebił się przez barierę tego środowiska coś w stylu Truman Show.
Ale w takim razie co z Haley? Rozpłynęla się w powietrzu czy co? Ten film ma mnóstwo niedopowiedzianych wątków. Tak jakby autorom nie chciało się nawet wymyślać ch wyjaśnienia.
Masz rację , wiele wątków nie zostało wyjaśnionych. Mój komentarz wyżej to tylko przypuszczenia. Nie wiadomo tak naprawdę czy to prawdziwe środowisko czy wirtualne. Nie wyjaśniono sprawy z Haley.
Jednej rzeczy nie rozumiem . O co wam chochodzi z tą Haley ? Zabrali ją do helikoptera i odlecieli . Tylko tyle . Nie rozumiem jakiej sprawy w doszukujecie się .
Twórca robi sobie jaja pytając widza czy jest wzburzony kiepskim filmem?
Ten tekst to ni przypiął ni przyłatał - jak cały film zresztą. Pomysł może i fajny ale realizacja na poziomie szkolnym.
Twórcy zapewne chcieli stworzyć coś ambitnego - stąd te wszystkie dłużyzny, dziwne wizje, retrospekcje, slow motion itd. itp. Zamiast dzieła ambitnego wyszedł im jednak dość nieskładny gniot, w niektórych scenach pozbawiony wręcz logiki. W pewnym momencie oglądania zacząłem spodziewać się nie wyjaśniającego niczego zakończenia w stylu "Cube", który mimo wszystko był dla mnie o niebo lepszy pod względem realizacji od "The Signal". Aha, do tej pory nie rozumiem, dlaczego "szef projektu" (Fishburne) używał staromodnego Colta wz. 1911 do likwidacji elementów niepożądanych czy jak ktoś zasugerował bubli, a nie jakiegoś emitera promieni śmierci posiadając tak zaawansowaną technologię jak statek kosmiczny.
Od biedy mogę założyć, że całość stanowiła dla obcych raczej eksperyment psychologiczny niż technologiczny mający na celu zbadać granice wytrzymałości ludzkiego umysłu. Mogę też przyjąć, że główny bohater zaliczył ten test dzięki swej determinacji, znalazłszy się w praktycznie beznadziejnej sytuacji.
No ale wszystko to można było zrealizować z polotem, nie przyprawiając widza o senność, nawet pomimo ograniczonego budżetu.
Przypomina mi się reklama pewnej marki samochodu. Rzecz dzieje się w galerii sztuki - wszyscy zachwycają się pewną rzeźbą, po czym para ludzi zdejmuje z niej ubrania i wychodzi. Rzeźba tak naprawdę była tylko wieszakiem.
Ten film jako żywo przypomina mi tą sytuację. Ten film to taki wieszak, który chciałby być czymś innym.