Trochę z "Akiry", trochę z "Cube", trochę z "Mrocznego Miasta" - taki mokry sen fana sci-fi w tych klimatach. Nic nadzwyczajnego. Film sprawia wrażenie, jakby był rozwinięciem jakiejś niskobudżetówki, urozmaicanej zdjęciami w slow-mo dla dobicia do 90 minut (ile można tym katować widza?). Fabuła nie trzyma się kupy i jest przekombinowana, ale tłumaczona działaniem "sił wyższych". Właściwie każdą głupotę można tak tłumaczyć. Ja tego nie kupuję, więc leci 4/10. Zdecydowanie bardziej polecam odświeżyć sobie trzy wspomniane wyżej tytuły.
Usprawiedliwieniem dla niespójnej fabuły niech będzie fakt, że przybysze robili projekcję zachowań, na podstawie obserwacji rasy ludzkiej, która sama w sobie jest irracjonalna w swym postępowaniu. Film jest pastiszem, formą manifestacji naszego kompletnego nieprzygotowania do kontaktu z pozaziemskimi formami życia. Przecież w filmie pokazano wszystkie zabobony związane z UFO: Strefa 51, porywanie krów, niewerbalna komunikacja etc. to wszystko skłania mnie do refleksji o bzdurnym wyobrażeniu ludzi o potencjalnym kontakcie z obcymi cywilizacjami. p.s. do celnej listy inspiracji dodałbym "Kontakt" i "Uprowadzenie".
Ciekawe spostrzeżenie, nie odczytałem tego filmu jako pastiszu. W kwestii kontaktu ciągle niedościgniony pozostaje chyba Lem i jego Solaris.