Widać, że film został stworzony z myślą o nawracaniu. Nie mówię, że jest zły, choć przyznam że 
chwilami był nudny, przez tą ciągnącą się akcje, jednak nie żałuję, że go obejrzałam. Jezus w tym 
filmie został pokazany aż za łaskawie, nawet w piśmie świętym można się doszukać w jego słowach 
pewnej groźby, a tu jest pokazane samo miłosierdzie Pana i dobra wynikające z wiary w Boga. 
Jeszcze słowa kończące film, ewidentnie wzywają do nawracania. Oglądając miałam wrażenie, że 
Kościół stara się odbudować wiarę w Boga pokazując tragedię, która spotkała Jezusa jako człowieka 
i jego boskość bez wad, w zwykłym, śmiertelnym ciele.
Film jest wzruszający i oparty o Biblię. Pokazuje między innymi kaźń Jezusa. Dwie starsze panie wyszły w trakcie filmu. 
Według mnie aktor jest może za przystojny i nie ma charyzmy. 
Jak trochę poczytać, to krzyżowanym przebijano nadgarstki, a nie dłonie. Dłonie by się przerwały pod wpływem ciężaru człowieka, gdyby nie było sznurów, a podobno nie było. Krzyż miał raczej kształt litery T, a skazaniec niósł tylko górną belkę. Do zdrowych zębów się nie czepiam, bo takich mamy aktorów. 
Film tradycyjnie wini Żydów za śmierć Jezusa. Podobał mi się aktor grający Piłata. 
Barabasz był podobno powstańcem. Tu go przedstawiono dość dziwnie, jako wichrzyciela. 
Ludzie Jezusa mieli ostrą broń, czyli nie byli do końca tacy pokojowi. 
Dla osób wierzących ten film jest chyba lepszy od nowego filmu o Noem.