Nie, nie, jeszcze raz nie. Pseudointelektualny bełkot sprzedawany jako Sztuka. Oryginalna, wizjonerska, rewolucyjna może jeszcze? Bełkot. O niczym. Czy dla nikogo? Nie, pewnie Kaufmann jest zadowolony - znalazł gości, którzy mu to dziwadło zasponsorowali. Dziwny jest ten świat.
No więc Charlie'mu się w sumie nie dziwię. Spełnił najskrytsze marzenia, tyle że sam się stał reżyserem-szaleńcem ze swego Dzieła. Dzieła? Co ja piszę, DZIEŁA. Dziwi tylko, że pracujący z nim zawodowcy go nie przycięli, na planie i w produkcji. Może by się dało uniknąć totalnej katastrofy, gdyby połowę materiału wycięto i powstał osiemdziesięciominutowy filmik o ekscentrycznym świecie sztuki. Kaufmannie, Ty pisz, ale za Boga - już nie reżyseruj!
Warto jednak obejrzeć. By zastanowić się nad... kontekstem. Bo jest tak, Seymuora Hoffmana jestem skłonny uznawać za najwybitniejszego, może i, współczesnego aktora. A tu na niego patrzeć nie mogę, zwłaszcza jak robią z niego reinkarnację Beniamina Buttona. A czy gra jakoś inaczej niż w poprzednich swoich filmach? No właśnie nie...
A tak w ogóle to podobny efekt oczyszczenia można osiągnąć zaglądając do kibla. Dosłownie, no nie Panie Kaufmann?