Umarłem ze szczęścia. Muszę coś napuisać. Niedawno wróciłem z kina. Pierwsze wrażenie jest zawsze przesadzone, zgadza się. W tym przypadku nawet jeśli duuuuużo przesadzam to i tak zostaje wielki PLUS dla tego obrazu.
REWELKA scenariusz. Bruce Willis jakiego chce się oglądać. Mały dał czadu (ten niepewny krok, zastrzaszona twarz ukrywająca tajemnicę). Truposze też niczego sobie - krótko, ale konkretnie i treściwie, jak choćby ten chłopak z dziurą w głowie (mały powiedział mi, że go już denerwuje, bo ciągle chce mu pokazać ten przeklęty rewolwer swojego ojca). Nie będę nawet wspominał o zakończeniu, to trzeba przeżyć - no właśnie, przeżyć. Słodzić można też o realizacji. Zdjęcia naprawdę budują nastrój, jednak apetyt rośnie w miarę jedzenia i można by się zastanowić, czy z kamery nie możnaby wycisnąć czegoś więcej. Muzyka - wreszcie to nie ona tworzy napięcie. Jest tam gdzie być powinna - w tle, opisując sceny.
Czasami żałuję, że takich filmów nie mogę obejrzeć sam w opuszczonym kinie (najlepsze miejsce i tak jest bez znaczenia bo pewnie chowałbym się po kątach), bez operatora, który wcześniej poszedł do domu i zamkniętymi kasami biletowymi. To byłoby to !
Precz z kiczowatymi horrorami ! Więcej "zmysłów" !

Zimno tu.
Miałem pewną sprawę do załatwienia. Wykonałem.
Teraz mogę odejść...