Tym razem podróże w czasie zeszły na dalszy plan, ale jest równie fajnie i zabawnie bo Bill i Ted trafiają do piekła, nieba, budują roboty i kumplują się ze śmiercią. Fabuła mocno pokręcona, jeszcze bardziej niż w części pierwszej. Do tego w tle grają momentami dobre kawałki rockowe.
Z kolei na początku filmu, gdzie akcja dzieje się w 2691 roku, ten futurystyczny budynek tego uniwersytetu Billa i Teda to ten sam budynek, który był użyty został w filmie "Eko jaja" i jeszcze wieeeelu innych filmów sci-fi i filmów sensacyjnych - co jest dziwne, bo każdy go już chyba widział, a zawsze w filmach odgrywa inną rolę, a to jakiejś bazy kosmitów, a to posterunek policji, albo sztuczna dżungla jak to było w "Eko jaja". Z kolei tego wrogiego przywódcę z przyszłości zagrał tutaj... Joss Ackland - czyli grubas, którego można było zobaczyć w znanym teledysku grupy Pet Shop Boys - "Always on my mind".
Film oceniam na 6/10. To jeden z najbardziej popieprzonych filmów jakie było mi dane widzieć. Szkoda, że nie powstała część 3-cia, ale nie ma też co się dziwić, bo po tym co pokazano w jedynce i w dwójce, trudno by było jeszcze po raz trzeci nakręcić coś równie zwariowanego.