Dwa dni temu przypomnialem sobie "Charade" Stanleya Donena (rezyser slynnego musicalu "Deszczowa piosenka").
Mialem mozliwosc porownaia pierwowzoru z filmem Johnatana Demme (m.in. "Milczenie owiec" i "Dzika namietnosc") pt. Truth about Charlie.
Scenariusz nie jest zbyt blyskotliwy. Glowna bohaterka, mloda wdowa, caly czas jest zaskakiwana przez pomagajacego jej niby-przyjaciela, ktory poprzez pewne zdarzenia co i raz zmienia swoja osobowosc i wydaje sie byc nie kochajacym mezczyzna, a wrogiem czyhajacym na jej majatek. Na dodatek onasama nie wie, ze jakikolwiek majatek posiada.
Film ewidentnie bazuje na grze aktorow. I niestety film Demme okazal sie klapa. Aktorzy zupelnie sobie nie radza i nie czuja zabawowej konwencji obrazu. Az dziwne, bo zarowno urocza Thandie Newton czy solidny Mark Wahlberg pokazali ze aktorami sa niezlymi. Demme to takze duzej klasy rezyser, nagrodzony Oscarami, a film gniot zupelny.
Za to wersja oryginalna jest naprawde ciekawa. Zasluga w tym niewatpliwie swietnej grze aktorow - kruchej urody Audrey Hepburn i doswiadczonego, momentami demonicznego Carego Granta.
Ta wersje oglada sie z duza przyjemnoscia pomimo blisko 50 lat od premiery.
Byl to jeden z ostatnich, ale i najlepszych filmow z udzialem legendy kina Carego Granta i jedyne czego zalowalem to to, ze nie zdecydowal sie na zmiane swojego utrwalonego wizerunku i zagranie naprawde czarnego charakteru. Szkoda, bo takie zakonczenie byloby znacznie ciekawsze.
Tak czy owak polecam Charade , ale wylacznie wersje z roku 1963 Staneya Donena. Remake Johnatana Demme z 2002 roku mozna sobie smialo odpuscic.