W openingu zakrwawiony trup wypada z pociągu, po czym jesteśmy świadkami sceny diametralnie innej, w której dwójka zadowolonych postaci przekomarza się, przerzucając zabawnym dialogami.
Takowy melanż będzie trwał do samego końca bawiąc widza znakomitą mieszanką dobrego kryminału i uroczej komedii…
Mam z tym filmem jednak problem, bo o ile komediowa część oparta na świetnych dialogach urzeka, o tyle sam suspens zdycha niemiłosiernie. Jasne jest do kogo czmycha po balkonach postać Granta, łatwo domyślić się która postać pociąga za wszystkie sznurki, każdy z pewnością domyśli się kto będzie siedział w ostatniej scenie na fotelu – naprawdę nic zaskakującego (może nie licząc faktu gdzie jest to ćwierć miliona). Może dlatego – to tylko dobre kino…
Niemniej ja do samego końca zastanawiałem się co z takim potencjałem zrobiłby Hitchcock, Wilder, Hawks, czy Welles. Wiem tylko, ze byłoby lepiej…
Moja ocena - 6/10