W mojej nic nie znaczącej ocenie nawet daje radę. Całkiem dobry film z jakąś historią i niekwestionowanym liderem Javier’emB. na czele. Zabrakło jednak trochę komedii w komedii bo mogło być jeszcze lepiej gdyby człowiek raz czy dwa głośniej parsknął śmiechem.
Tak film nie jest komedią tylko dramatem. Jest kilka zabawnych scen ale nie czyni to z tego filmu komedii. Sam film nie jest najgorszy i na wieczór na kanapie mogę polecić.
No właśnie. Film nienajgorszy ale to Bardem dźwiga na barkach uwagę widza. Ta twarz jak z posągu z Wyspy Wielkanocnej plus autentyczna charyzma. On jest po prostu monumentalny. Bez niego jednak łatwo byłoby się zanudzić, bo w samej fabule brakuje jednak czegoś co by pozostawało w pamięci po seansie. Są jakieś przerysowane relacje o charakterze romantycznym, nadużywanie władzy itp. Scenarzyście zabrakło jaj w wątku z arabem a wątek stażystki wyszedł banalnie. Liczyłem na to, że w finale z Fortuny wyjdzie ostatecznie krewki Hiszpan ale nie. Podsumowując, jeśli już oglądać to dla gry Bardema, bo o cynicznych szefach są lepsze filmy.
To moje osobiste przekonanie, więc nie wiem czy przypadnie do gustu ale: Szefowie wrogowie lub Szkoła Buddy'ego - obydwa z Kevinem Spacey'em. Podczas oglądania Szefa roku myślałem o starym, dobrym "Misiu" Barei i Tyma. I właśnie o to mi chodziło w kwestii braku scen czy tekstów do zapamiętania. Dla mnie dialog "protokół zniszczenia" to jest po prostu kwintesencja naszej polskiej rzeczywistości, również obecnej. Bianco przy Ochudzkim to harcerzyk.